niedziela, 31 maja 2015

niedziela dla włosów

jeśli któreś z Was śledzą nasz instagrama, klik to zapewne wiedziałyście, że koczek ślimaczek zwiastuje niedzielę dla włosów ;d napisanie dla Was posta będzie miłą odskocznią od tony makulatury ;3 na zdjęciu poniżej włosy rozpuszczone po raz drugi, ponieważ zdjęcie na tarasie wyszło jakieś 'rozczapierzone'. dziś dzień potoku dziwnych słów, aż się boję potem odpisywać na komentarze ;d potem rozczapierzenie minęło i skręt dość szybko się poluźnił, co możecie zobaczyć na pierwszym zdjęciu.
w poprzednim poście o nowościach, biolaven możecie zobaczyć mój nowy nabytek (który właściwie jest prezentem na dzień dziecka ;d) w postaci szamponu do włosów. rodzicie kupili mi go w auchan (podobnie jak krem do twarzy na noc), czyli jednak auchan ma biolaven, strasznie trudno mi w to było uwierzyć ;d

użyte kosmetyki:
zaczęłam od rozczesania włosów, a następnie roztarłam w rękach masło avocado i wmasowałam we włosy. przeciągnęłam parę razy moją szczotką z rossmanna by mieć pewność, że masełko rozprowadzi się równomiernie. włosy nie były jakoś zauważalnie nim pokryte, z masłami nie folguję sobie jak z olejami.
w następnej kolejności zemulgowałam avocado (po jakiś dobrych 4 godzinach) nową maską hair, pro-tox, która wcześniej występowała pod nazwą hair botox ;d to ta o której Wam wspomniałam, że chcę ją mieć. Monika miała ją wcześniej więc post o masce już niedługo : )
na zdjęciu widzicie mydło cedrowe (przy okazji zakupów w Zielarni Zdrowie z Natury w Sosnowcu, kupiłam również khadi, indygo. poczekam aż odrost stanie się większy i zafarbuję włosy ;3). wystarczyło włosy umyć jedynie raz (zresztą jak zawsze, nie mam problemów z domyciem odkąd emulguję włosy uprzednio maskami, a do tych celów kocham tylko kallos'y). kiedy woda z włosów nieco obciekła, przystąpiłam do nakładania maski biovax, caviar. myślałam, że staropolskim obyczajem wywalę na włosy połowę opakowania, moje zdziwienie sięgnęło granic możliwości, kiedy starczyła niewielka ilość by włosy w całości pokryć ;d nałożyłam siatkę z rossmanna pod ręcznik na jakieś 30-40 minut.
biovax'y uwielbiają puszyć mi włosy i zwykle od połowy długości włosy są jakieś 'dziwne' (nawet gdy uprzednio są naolejowane i odżywione). z tym jest zupełnie inaczej ;3 przy spłukiwaniu już czułam, że są zmiękczone (poniekąd już przy samym nakładaniu), a tylko taki efekt lubię spłukując maskę, ponieważ wróży to rozczesanie włosów bez problemu.
kiedy wyschły były gładkie, nawilżone i ładnie się rozczesały.

na tą niedzielę chciałam zrobić własną maskę bananową, ale niestety, jak zawsze mam banany w domu, to niestety nie tym razem ;d
przyglądam właśnie gazetkę z rossmanna i trafiłam na olejek z alterry, do włosów, klik, byłam tam całkiem niedawno i nic takiego nie rzuciło mi się oczy, może wchodzi właśnie od teraz?;d
na pewno będzie mój ;d nie ma innej opcji ;3 tym bardziej, że ma w składzie wszystkie oleje, które moje włosy kochają.
w lidlu jest teraz dostępne urządzenie do lodów, klik <3 co prawda dostałam już prezent na dzień dziecka, ale chyba mimochodem zostawię włączony komputer na ten stronie gazetki ;dd zajechałabym to w miesiąc pewnie ;d

#newin, biolaven

jak widać na załączonym obrazu mania na biolaven mnie nie opuszcza i tym razem skusiłam się (do kompletu) na krem do twarzy na noc (mam wersję na dzień, używam jej odkąd ją zakupiłam, więc myślę, że jeszcze 'trochę' i o niej napiszę ;3
na szampon zdecydowałam się z polecania Moniki, całość została zakupiona w auchan (ku mojemu wielkiemu zdziwieniu, wyczaiłam tą informację na instagramie, kiedy jedna z dziewczyn kupiła swój biolaven właśnie tam ;d akurat trafiłam na moment kiedy oddalili się od działu z pielęgnacją i szukali inspiracji na coś co zowie się, nie inaczej jak fototapeta młodzieżowa, lekko wybiegając w przyszłość, dla mojej siostrzenicy ;d).
pierwsze użycie pewnie zaliczę już dziś.
a zaraz pojawi się moja niedziela dla włosów ;3

piątek, 29 maja 2015

Evrēe, Foot Care, Wygładzający peeling do stóp

Lato coraz bliżej, więc czas lepiej się przyjrzeć swoim stopom. Jeśli jesteście szczęśliwymi posiadaczkami bezproblemowych stóp - zazdroszczę.
Ja niestety z moimi mam same problemy, dlatego intensywną pielęgnację prowadzę właściwie przez cały rok. Jeśli tylko odpuszczę na chwilę już widać skutki mojego zaniedbania :c

Ostatnio na zakupach w Rossmannie skusiłam się na ten peeling. Nigdy specjalnie nie wierzyłam w takie produkty, ale:
1. był na promocji
2. kiedyś stosowałam taki zabieg w saszetkach od evree i efekt był całkiem fajny, więc pomyślałam, że może to ten sam peeling ; d
3. szukałam czegoś by wspomóc swoją walkę o piękne stopy, a nie chciałam znów kupować złuszczających skarpetek, które, niestety, średnio się u mnie sprawdziły (ale nie wykluczam, że niedługo znów zakupię takowe, tym razem L'biotiki)



Peeling zapakowany jest w ładną, niebieską tubkę z miękkiego plastiku, dzięki czemu łatwo wycisnąć z opakowania potrzebną ilość aż do samego końca. W razie potrzeby opakowanie można również łatwo rozciąć, co sama praktykuję.
Pojemność to tylko 75 ml, typowe dla kremów do rąk i stóp. Nie jest to za dużo, ale też nie używamy tego codziennie więc na jakiś czas starczy. Cena regularna to około 9 zł. Na promocji zapłaciłam niecałe 6 zł, więc warto polować na promocje.
Konsystencja gęsta, zawiera dużo drobinek ścierających. Zapach nie przeszkadza mi, jest dość świeży, trochę męski. Czuć w nim lekką nutę lawendy, ale nie jest ona dominująca. Myślę, że kosmetyk do stóp nie musi pachnieć konwaliami ;d
Ja używam go zawsze po wymoczeniu stóp w soli zmiękczającej, usunięciu zgrubiałego naskórka tarką oraz na osuszoną skórę. Nałożony na wilgotną nie zdziała właściwie nic i szkoda w ogóle go używać.
Jest to taki ostatni szlif pielęgnacji przed nałożeniem kremu. Nie usunie zrogowaceń skóry, ale wspaniale wygładza, jakby poleruje skórę, sprawia, że krem wchłania się błyskawicznie.
Po aplikacji na suchą skórę masuję każdą stopę około 3 minut, skupiam się głównie na piętach oraz podbiciu. Po spłukaniu skóra jest miękka, dużo gładsza niż po użyciu samej tarki.
Moim zdaniem nie jest to zbędny gadżet u osób, które tak jak ja mają problemy ze stopami. Regularne stosowanie peelingu powoduje, że skóra dłużej zachowuje ładny wygląd i lepiej wygląda między kolejnymi zabiegami domowego pedicure ;)

Myślimy jak to będzie przez pierwszy miesiąc wakacji, ponieważ Ola wyjeżdża na przyspieszony kurs języka angielskiego za granicą (oczywiście tylko się tak śmiejemy, jedzie do siostry do Anglii ;d), ale postaramy się zrobić postów na zapas, zresztą nic nie jest jeszcze przesądzone : )

wtorek, 26 maja 2015

eveline, paczka

dwa produkty do opalania, a tu za oknem dosłownie beznadziejnie ;c
myślę, że możecie się spodziewać recenzji każdego z wyżej ukazanych produktów poza podkładem, który już został przez nas przetestowany oraz dwufazowym płynem do demakijażu (zważywszy na parafinę w składzie ;e).
a teraz biorę się za naukę na jutrzejsze kolokwia (*), nadto muszę sprzątnąć w pokoju, a że nie mam miejsca na drukarkę to nieustannie muszę ją przenosić żeby gdzieś się 'dostać' ;d i tym jakże zgrabnym sposobem uszkodziłam część skanującą ;e gdyby miała wymiary jak drukarka fiskalna byłoby mi o wiele prościej ;d

poniedziałek, 25 maja 2015

tydzień w zdjęciach

jak widać ostatni tydzień nie obfitował w żadne atrakcje, a i pogoda na zdjęciach jest przygnębiająca ;c nieustannie palę w kominku (aktualnie, podobnie jak na zdjęciu yankee candle, wild fig) i piję czekoladę na gorąco, dosłownie jak na jesień ;c
w ogóle zachciało mi się nowego kształtu paznokci, więc obcięłam je na równo (u niektórych wygląda to całkiem ładnie) i pomalowałam na ładnie wyglądający w buteleczce odcień szarości. moja mama stwierdziła, że mam paznokcie niczym mini bloki granitowe i teraz nie pozostaje mi nic innego jak mizianie paznokci eveline, maksymalny wzrost paznokci i czekanie na porzucone 'migdałki' ;3

Kallos, Banana

Kallosy niestety nie służą mi. Wyjątkiem jest Kallos Keratin. Poza tą jedną jedyną maską - nie rozumiem ich fenomenu.
Atutami na pewno są:
* dostępność w każdym Hebe
* niska cena, około 10 zł
* bardzo duża pojemność, 1 litr
* zapach <3 właśnie piję sok bananowy z biedronki i ta maska pachnie tak jak ten napój. Owocowy, soczysty zapach świeżego, dojrzałego banana. Ja uwielbiam te owoce, więc zapach bardzo mi się podoba. Miałam kiedyś odżywkę bananową The Body Shop i pachniała słabiej, a ponadto zapach nie utrzymywał się na włosach. Tutaj przez jakiś czas po użyciu włosy pachną użytą maską. Dodatkowo ręcznik, w który odciskam włosy po myciu, również nią pachnie.
* opakowanie typowe dla tych masek Kallos - duży słoik, odkręcana przykrywka, także opakowanie bardzo wygodne w użytkowaniu.


Już przy aplikacji czuć jak z każdą chwilą włosy stają się zmiękczone. Maska dobrze się nakłada, ponieważ ma świetną konsystencję. Nie jest ani zbyt gęsta ani lejąca. Za to wystarczająco śliska, by dotrzeć do każdego włosa. Nie spływa z włosów nawet noszona pod czepkiem przez pół godziny. Trzeba tylko wcześniej dobrze odcisnąć z włosów nadmiaru wody.
Niezależnie od tego czy trzymam ją na włosach 5 minut czy 30 uzyskuje podobny efekt, więc zwykle aplikowałam ją w pośpiechu na dłuższą chwilę, czyli właśnie od 3 do 5 minut. Mniej więcej tyle, ile trwa zrobienie kawy  + ewentualnego szybkiego śniadania.
Po zmyciu włosy są gładkie i miękkie. Ponad to dobrze się rozczesują. W połączeniu z serum na końcówki nie mam żądnego problemu z szybkim rozczesaniem Tangle Teezerem.
Po wyschnięciu kosmyki nabierają puszystości, są lekkie, trochę zbyt mało dociążone, końce za bardzo latają i muszę dociążyć je kroplą olejku. Poza tym włosy miękkie, ładnie lśnią, pięknie pachną.
Nie wierzę, że przyczyni się do poprawy kondycji włosów, ponieważ większość substancji znajduje się w składzie już po zapachu. Z wartościowych substancji przed zapachem emolient tłusty czyli alkohol cetylowy, Cetrimonium Chloride (antystatyk), oliwa z oliwek.
Po zapachu dwa lekkie silikony (jeden odparowujący, drugi zmywalny łagodnym szamponem), ekstrakt z banana, witamina B3, witamina B5, Witamina C, Witamina E.
Traktuję tą maskę bardziej jako szybką odżywkę i w tej roli sprawdza się całkiem dobrze. Po jej użyciu włosy wyglądają najlepiej dopiero po kilku godzinach, wtedy końcówki nie są w ogóle spuszone i nie plątają się.

Nadto chciałam dodać, że zbliża się nasz ulubiony okres w życiu - weryfikacja stanu wiedzy po sezonie letnim ;p mimo wszystko mamy w planie opracować 'godny' system zarządzania ryzykiem (haha i to dosłownie!;d) i wciąż pisać dla Was tak często jak dotychczas : )

M.

niedziela, 24 maja 2015

Niedziela dla włosów

Włosy farbowane były ostatnio prawie trzy tygodnie temu. W tym miesiącu w ogóle nie rosną przez to odrost wcale nie jest widoczny. Nie wiem jaki jest tego powód, ale przyrost się zatrzymał :c
także na pewno następne farbowanie dopiero za około 2 tygodnie.
Może powinnam pomyśleć o wcierce na porost? :>
Wczorajsze przedpołudnie spędziłam w bibliotece, także tam zostało zrobione zdjęcie. Zaraz po wypożyczeniu książek wyjechałam nad jezioro : ) Niestety na wyjeździe nie było Oli więc ominą Was zdjęcia moich włosów + piękne elewacje drewniane domów :c Zdjęcie niestety z fleszem, ponieważ na zewnątrz padał deszcz, a w środku było słabe oświetlenie. Oby w następnym tygodniu trafiła się lepsza pogoda do zdjęć.


Pielęgnację rozpoczęłam od jednokrotnego umycia szamponem Biolaven, który 'kocham nad życie' <3 jego zapach od razu przepędza zły nastrój, a włosy są po nim takie mięciutkie.
Kolejno na 3 minuty zaaplikowałam Maskę do włosów Jaśmin i jojoba, Organic Shop, która już dobija dna, ale na wyjazd również pojechała ze mną, ponieważ to jeden z niewielu kosmetyków, który daje zadowalające mnie efekty w tak krótkim czasie trzymania na włosach.
Do ostatniego płukania wykorzystałam ocet z białego wina. W litrowym słoiku rozpuściłam łyżeczkę octu w letniej wodzie.
Ocet dobrze zmiękcza wodę i neutralizuje niepożądane efekty jej działania. Ten z białego wina dodatkowo ma mniej wyczuwalny zapach, niż wcześniej przeze mnie używany ocet jabłkowy.
Na osuszone włosy nałożyłam Eliksir z Loreala i rozczesałam Tangle Teezerem. Włosy wyschły 'naturalnie'.

niedziela dla włosów

na następną niedzielę postaram się by zdjęć było więcej ;3 dziś niestety poza dość pielęgnacją nie miałam czasu na zdjęcia a i pogoda nie sprzyja, światło w pokoju mam fatalne, mimo, że zdjęcia robiłam blisko okna :c
kształt moich włosów jest dziś nie najgorszy, podoba mi się szczególnie po prawej stronie :3, miła odmiana, ponieważ w tygodniu moje włosy przypominały schody półkowe, taki kształt, hm błyskawicy - może tak ;d
dziś w pielęgnacji królował miód oraz oliwa z oliwek ;3 w suche włosy wtarłam mieszankę lekko podgrzanej w mikrofalówce oliwy z oliwek (3-4 łyżki) a następnie dodałam miodu, około półtorej łyżki stołowej. zauważyłam, że dość średnio się łączą te dwa składniki mimo lekkiego podgrzania, ale kiedy maczam w tej mieszance włosy (dlatego dodałam więcej oliwy niż zazwyczaj) wszystko się ze sobą ładnie miesza. całość rozprowadziłam na włosach, choć nieco to trwało.
nałożyłam foliowy czepek, całość trzymana była około 2 godzin a ja wtenczas zajęłam się odpisywaniem na maila (;*).
następnie umyłam włosy szamponem alterra migdały&jojoba, mydełko cedrowe niestety dobiło dna :c
na koniec 'przeciągnęłam' po włosach bananowym kallosem (znów nie było hair botox, a chciałam kupić ;c) ten zapach skradł moje serce, serio ;d kiedy się kąpię, to nieustannie go odkręcam i zakręcam, pachnie obłędnie ;d
kiedy włosy wyschły - rozczesałam je, zaś w końcówki wtarłam alterra, brzoza&pomarańcza. włosy 'posiedziały' związane u samej góry jakieś, hm, półtorej godziny.

myślę, że w następnym tygodniu zapoluję na szampon biolaven, krem całkowicie skradł moje serce. co prawda jeszcze za wcześnie go osądzać, ale jak na razie sprawuje się genialnie ;3

btw. wszystkie komentarze opublikujemy oraz odpiszemy na nie wieczorową porą ;* co tyczy się również nadesłanych maili : )

piątek, 22 maja 2015

Pończochy Capri Bicolore, Royal&Melon

Chyba czas stworzyć odmienną kategorię pod nazwą nowości ;3 dziś wracając z uczelni, mijając hurt odzieży i popijając kawę z uczelnianego automatu dostałam od mamy informację, iż doszła do mnie jakaś paczka.
nie trudno zgadnąć co w niej było, a zawartość możecie podziwiać niżej.
Trafił mi się również woreczek na pończoszki ;3 zdjęcia zrobione naprędce, także wybaczcie, ale musiałam się pochwalić, są piękne!