... która nie istnieje ;e
dziś sobie ponarzekam, z racji tego, że jestem solidnie przeziębiona i po wzięciu wszystkich możliwych środków wspomagających zwalczenie choróbska nie bardzo mam co do roboty, więc wyleję czarę goryczy na:
Wibo, nawilżająca pomadka do ust "Eliksir".
rozumiem, że po pomadce za
8, 69 zł (kupiłam na szczęście
w promocji za 5,99 zł) nie powinnam spodziewać się cudów, lecz nieco się na nią nagrzałam zważywszy na pozytywne opinie na wizażu.
tym samym moje rozczarowanie było silniejsze :c

stojąc przy 'szafie' wibo, oczarował mnie
kolorek o numerze 09.
<notabene ostatnimi czasy szukam ślicznej szmineczki w odcieniu śliweczki, która winna być matowa i trwała niczym moje UKOCHANE soft mat manhattan, marzenie, przeszukałam 'cały' internet i nic konkretnego nie znalazłam :c>
jak nigdy nie przejeżdżam się po opakowaniu, tak dziś zrobię wyjątek potwierdzający regułę.
po pierwsze za każdym razem kiedy dobieram się do pomadki, wykręcam sztyft, mam wrażenie, że za chwilę wszystko mi się rozsypie w dłoni.
po drugie, czasem trudno jest sztyft wykręcić, a po trzecie, na litość boską. kiedy próbuję zamknąć opakowanie NIGDY nie trafiam.
dlatego to na prawdę może uprzykrzyć użytkowanie.
ROZUMIEM, 9 złotych...
wybaczyłabym to, gdyby ta pomadka była tak dobra, jak się zapowiadała...
i wreszcie sama pomadka:
rozprowadza się jako-tako, z racji kremowej konsystencji, ale nieważne ile będzie się nią myziać
ZAWSZE BĘDĄ PRZEŚWITY.
a gdy się przesadzi z ilością warstw, które nakłada się w nadziei, że wreszcie usta będą jednolicie pokryte, pomadka sprawia wrażenie, jakby zaczęła się rozlewać, wręcz spływać, co daje fatalny efekt.
plusem jest fakt, iż w moim przypadku równomiernie schodzi, lecz niestety w zawrotnym wręcz tempie.
a dodam, że nie przyspieszałam specjalnie tego procesu - nie oblizywałam się, nie jadłam, nie piłam...
chciałam ją przetestować.
jeśli chodzi o 'nawilżenie' - ust nie przesusza i jeśli mam realnie ocenić - również ich nie nawilża.
sama nie wiem, czy może trafiłam na jakiś niedorobiony 'egzemplarz', jakimś
CUDEM.
choć w sumie może nie koniecznie, przyjaciółka ma podobne odczucia na temat tejże pomadeczki.
wyrażam się o niej tak frywolnie, bo tylko w takich kategoriach ją można traktować ;p
zapach jest dla mnie ledwo wyczuwalny, nawet ujdzie w tłoku.
na ustach prezentuje się, o tak:
tutaj, na ręce, po jednej warstwie:
i po kilku następnych...:
różnica jak widać znikoma... ; )
nie wiem czy to kwestia feralnej serii, feralnego koloru, czy jeszcze czegoś bliżej feralnie nie określonego, ale żałuję, że nie przypadła mi do gustu ;c
dlatego na prawdę szczerze jej nie polecam, ponieważ, po normalnej cenie bez promocji, na prawdę szkoda nawet tych 9 złotych ;e
a tak ładniutką rzecz ostatnio dostałam, już nie mogę się doczekać sezonu na truskawki, które będę maczać w czekoladzie!;d
torcik, który czeka na konsumpcję z okazji moich urodzin, które dziś obchodzę ;d
; )