niedziela, 27 września 2015

Niedziela dla włosów

Dzisiejsza pogoda to klasyczna złota polska jesień - zza chmur wyłaniało się słońce, które niestety co jakiś czas chowało się ;c ponadto wiatr dość mocny mocno rozwiewał włosy, dlatego trudno było zrobić zdjęcia. Jednak w taką piękną pogodę nie mogłam siedzieć w domu i wybrałam się z Ukochanym na spacer do Parku Chorzowskiego. O zdjęcia poprosiłam więc jego, ale wiadomo, że zdjęcia z telefonu to nie to samo ;c dlatego przepraszam Was za jakość.



Jak widać kolor miejscami wypłukał się na jaśniejszy tworząc efekt pasemek, który bardzo mi się podoba. Chyba o żadnej porze roku kolor moich włosów nie podoba mi się bardziej niż jesienią. Rude włosy pięknie komponują się z barwami liści, korą drzew, parkowymi alejkami. Chyba się rozmarzyłam ;d
Farbowanie po pięciu tygodniach jest już bardzo wskazane i chyba jutro się do tego zmuszę. Muszę zerknąć w sklepie na to KLIK. Ta firma nigdy nie zaskoczyła mnie niczym bardzo pozytywnie, ale 3 minutowe odświeżenie koloru zaciekawiło mnie. Zawsze fascynują mnie takie nowinki.
Włosy dziś zostały potraktowane moim ulubionym zestawem, ponieważ przyszło zamówienie z nowymi kosmetykami, a wśród nich kolejny szampon z Ecolab.
Przed myciem naolejowałam kosmyki porcją olejku arganowego Ecolab. Ostatnio często używałam tego z Alterry. Teraz jest w promocji - KLIK
Olejek zmyłam nowym szamponem, tym razem normalizującym. Dwukrotne zastosowanie okazało się wystarczające.
Maska, której użyłam to Fructis, 'Gęste i Zachwycające'. W moim odczuciu maski Fructis to jedne z lepszych drogeryjnych. Już ostrzę zęby na nowość - KLIK
Po 15 minutach maskę spłukałam, a włosy były bardzo miękkie i gładkie.
Skalp spryskałam sprayem Pantene nadającym objętości, a końce zabezpieczyłam Mythic Oil. Spray jest całkiem fajnym kosmetykiem do stosowania raz na czas. Odżywka w piance zapewne naładowana będzie silikonami ;c KLIK . Włosy zostały wysuszone chłodnym nawiewem.

niedziela dla włosów

... gwoli ścisłości sobota dla włosów ;d dzisiaj planuję farbowanie, czego pewnie się domyśliłyście po wczorajszym zdjęciu z instagrama, klik ;d (czyli jak 'zawsze' zaczynam od farbowania samych odrostów color&soin 1N, a następnie henna z amlą + indygo ;3), a właściwie już się za nie zabieram. przed farbowaniem henną i indygo zawsze staram się intensywnie 'odżywić' włosy, by nie sprawiały większego problemu po zastosowaniu ziół. dodatkowo zamierzam rozmieszać hennę z glutkiem lnianym i jestem bardzo podekscytowana co z tego wszystkiego wyjdzie ;3 na pewno wtrącę swoje '3 grosze' w następnej niedzieli by opisać Wam jakie są plusy i minusy mieszania z glutkiem z siemienia lnianego.
robiąc zdjęcie załapałam się na parę chwil słonecznej, hm, aury ;d ale niestety, zważywszy na dość napięty grafik na dzień dzisiejszy (wybieram się między innymi na późny obiad do Moniki, obiecała mi danie główne według tego przepisu (numer 2 i jestem strasznie głodna na samą myśl, uwielbiam rybki ;d) nie poszalałam ze zdjęciami i wyszły jak wyszły ;d
poniżej nowości do włosów, które kupiłyśmy - zaczęłyśmy również ich intensywne eksploatowanie ;d
olejowanie: nie żałowałam sobie oleju, wcale a wcale, więc postawiłam na bogatą olejową mieszankę olejku nacomi 7 olei oraz olejek orientana, ajurwedyjska kuracja do włosów + parę kropli oleju z pestek śliwki. po 2 godzinach dołożyłam kompres oliwy z oliwek + miód (jakieś 2-3 łyżki oliwy i 2 łyżki miodu). taka kombinacja najlepiej nawilża i odżywia moje włosy, a tego im przed farbowaniem ziołami naprawdę rozpaczliwie brakuje ;d (zauważyłam, że przystępując do farbowania takich świeżo umytych włosów, bez wcześniejszego olejowania i 'miodowania' są one dużo bardziej problematyczne, a ja wciąż szukam najlepszego wyjścia z sytuacji by hennowy wysusz trwał jak najkrócej i był jak najmniej 'dokuczliwy') ;d
mycie: niestety, zapomniałam nowego szamponu do włosów z pokoju (ponieważ wcześniej robiłam mu zdjęcia), więc uświadomiwszy sobie ten smutny fakt z głową w dół sięgnęłam po omacku po alterrę, kofeina&biotyna. na przyszłej niedzieli na pewno użyję już nowego szamponu jak również nowej maski ; ) zobaczymy jaki dadzą efekt na włosach (mam nadzieję) już podciętych.
maska: przeciągnęłam po włosach mlecznym sericalem, a następnie odsączyłam włosy, zawinęłam w bawełnianą koszulkę. przygotowałam sobie espresso po czym przelałam do większego kubeczka i dopełniłam chłodną wodą. polałam włosy i ponownie zawinęłam by odsączyć nadmiar.
następnie zostały rozczesane kiedy już wyschły w 90%, zabezpieczone olejem z pestek śliwki i zawinięte w koczek na niecałą godzinę, dlatego też skręt jest dużo bardziej 'delikatniejszy'.

+ tak jak zapowiadałam - tak też zrobiłam ;d nie ma opcji, dziś sałatka grecka na kolację ;d
na zdjęciu oliwa z oliwek kalamata, klik oraz ładnie zalakowana oliwa za 14,99 zł, klik ;3 jest taka smaczna, rozpływam się, uwielbiam oliwę ;d
dodatkowo przeglądając gazetkę z rossmanna, rzuciła mi się w oczy nowość garniera, klik - seria grow strong, klik ;3 ciekawi mnie maska (maski z garniera są całkiem okay, ta również składowo jest takim 'typowym' garnierem jak to ujęła Monika - lubiłam 'gęste i zachwycające';d), ale przyjrzałam się z Moniką jaki skład ma coś na kształt wcierki (kuracja odnawiająca) i bynajmniej nie zachęca do kupienia, a cena kompletnie nieadekwatna ;e

edit: miał ktoś może tą maskę - klik, klik, wydaje się być interesująca, szczególnie jeśli chodzi o jej 1000 ml ;3 lubię duże pojemności ;d

czwartek, 24 września 2015

r o z d a n i e u r o d z i n o w e

... co prawda blog miał urodziny jakiś miesiąc temu... - niestety miałyśmy inne wydatki, które nieco opóźniły urodzinowe rozdanie ; ) ale teraz zaszalałyśmy dla Was ;d


i bardziej z bliska:


poniżej recenzje wybranych produktów, które możecie zdobyć w naszym rozdaniu ; )

1. mydełko cedrowe - jeśli chcecie bliżej poznać działanie produktu to serdecznie zapraszamy do przeczytania naszej recenzji - klik!
2. olejek arganowy, ecolab, wzmocnienie słabych i łamliwych włosów - recenzja, klik!
3. kallos, multivitamin - recenzja - klik!

wybierać możecie spośród dwóch zestawów:

Pierwszy zestaw:
1. mydło cedrowe
2. olejek arganowy, ecolab
3. planeta organica, shea butter, hair mask
4. bania agafii, balsam do włosów, aktywator wzrostu


Drugi zestaw
:
1. kallos, multivitamin
2. dwa cienie maybelline, color tattoo w odcieniu creme de rose oraz creamy beige


oraz zasady gry ;d ...
zgłoszenia przyjmujemy (oczywiście) na blogu, więc prosimy wpisywać się według poniższego schematu, w komentarzach pod tym postem.
fanpejdż, klik


'lubię' sophie czerymoja na facebook'u jako: 
obserwuję jako: 
mail kontaktowy:
wybieram zestaw:

!pod uwagę będą brane zgłoszenia, w których zostaną spełnione wszystkie wymienione przez nas warunki (publiczne obserwowanie bloga sophieczerymoja oraz 'polajkowanie' nas na facebook'u)!

rozdanie trwa od 25.09.2015 r. do 25.10.2015 r. - ale zgłaszać możecie się już dziś : )

_____________________________________________________________
Edit: rozdanie wygrywa Dziecko We Mgle (zestaw 1) oraz Wdowa Po Stalinie (zestaw 2) - jutro wyślemy do Was wiadomość z prośbą o adres do wysyłki : )
_____________________________________________________________

Synchroline, Thiospot Ultra, 30ml, SPF 50+

Kremy z filtrem to podstawa ładnej, zdrowej, gładkiej skóry. Nie ma lepszego środka zapobiegającego zmarszczkom niż filtry. Im prędzej to zrozumiemy i zaczniemy stosować tym lepiej dla nas ; )
Ja przez długi czas byłam wierna Ziaji 50+ matującej. Zdradziłam ją z tegoroczną nowością La Roche Posay i niestety pożałowałam. Krem mimo wielu zalet miał jedną podstawową wadę - zapchał moje pory ;c
Robiłam trzy podejścia do niego, żeby mieć pewność, że to przez niego i niestety nie pomyliłam się.
Wtedy dzięki firmie General Topics trafił do mnie bohater dzisiejszego posta. Nie jest to typowy krem ochronny. Znajduję się on w linii dedykowanej dla skóry z przebarwieniami. Poza swoim działaniem ochronnym, co jest logiczne w walce z przebarwieniami, kosmetyk ma działanie rozjaśniające zmiany skórne pochodzenia melanicznego, zarówno punktowe, jak i większe.
Nie mam problemów, przebarwień na twarzy. Pozbyłam się ich dzięki retinoidom, które ciągle zresztą stosuję, tylko w mniejszej częstotliwości.
Skóra podczas stosowania takich środków, podobnie jak podczas kwasów, jest podatna na przebarwienia, a jak wiadomo lepiej zapobiegać, niż leczyć.


Krem stosuję każdego ranka po przemyciu twarzy płynem micelarnym Biolaven. Jeśli mam przesuszoną cerę to pod filtr dodatkowo nakładam cieniutką warstwę kremu, a po kilku minutach aplikuję filtr.
Jeśli cera jest w dobrym stanie to krem z filtrem w zupełności sam wystarcza.
Krem ma lekko żółtawe zabarwienie, jednak po rozsmarowaniu staje się przezroczysty. Absolutnie nie bieli, nie pozostawia żadnej barwiącej czy bielącej warstwy. Rozprowadza się błyskawicznie i bez problemów można nałożyć odpowiednią ilość.
Wielkim atutem jest kompletny brak tłustości. Po chwili wszystko się wchłania, pozostaje tylko warstwa typowa dla jakiegokolwiek kremu.
Zapach jest dość intensywny, lekko cytrusowy. Mnie nie przeszkadza, jednak po dłuższym stosowaniu może być męczący. Spod cytrynowej nuty przebija typowy zapach kremu z wysokim filtrem.
Po chwili już można nakładać makijaż, z którym nie ma problemów. Podkład, korektor, puder -wszystko nakłada się tak jak zawsze, na zwykły krem. Krem nie ma wpływu na trwałość makijażu, nie powoduje większego świecenia. Nie spowodował pogorszenia stanu skóry.
Na pewno dobrze chroni przed słońcem, żadne nowe przebarwienia się nie pojawiły podczas jego stosowania.

Produkt ma 30 ml pojemności, zamknięte w poręcznej tubce z zakrętką. Całość znajduje się w kartoniku. W środku znajdziemy również ulotkę
Cena z tego co widzę w aptekach internetowych to około 70 zł.

Myślę, że krem wart jest swojej ceny i na pewno zaopatrzę się w niego w najbliższym czasie, ponieważ skradł moje serce ;d (obym tylko nie zapeszyła!) będę go stosować również zimową porą, także na ewentualny wypad na narty w alpach będzie jak 'ulał' ;d w okresie zimowym moja cera jest bardziej wymagająca ;3

niedziela, 20 września 2015

Niedziela dla włosów

Ostatnie dwie niedziele były w wydaniu kręconym, więc dziś powrót do naturalnie prostych : )
Włosy są miesiąc po farbowaniu, kolor wymaga już małego odświeżenia, jednak zrobię to w ciągu mniej więcej półtora tygodnia.


Tak jak planowałam pokryję całość farbą chemiczną, by włosy lekko rozjaśnić, ponieważ ich kolor lekko ściemniał na przełomie minionych miesięcy. Oczywiście to bardzo mała różnica wobec tego jak włosy ciemniały gdy farbowałam je klasycznie henną.
Początkowo planowałam kupić farbę fryzjerską, której używałam dawno temu. Jednak widząc tą promocję KLIK waham się czy nie dać mojej dotychczasowej jeszcze jednej szansy;d
Potem standardowo jeszcze henna na całość : )
Planujemy również z Olą wizytę u fryzjera. Szykuje się na podcięcie około 4 cm. Początkowo chciałam mniej, ale końcówki ostatnio lekko mi się plączą. To też na pewno wina testowania kilku nowych produktów, które niekoniecznie się u mnie sprawdzają. Zamówiłyśmy na szczęście kilka sprawdzonych kosmetyków, ale również nowości, więc liczę, że coś się sprawdzi.
W drodze do fryzjera wstąpiłabym do Biedronki po tą komódkę KLIK biała wygląda pięknie. Koszyczki też chętnie bym widziała w łazience KLIK pomogły by uporządkować kosmetyki, które upycham w brzydkich, plastikowych koszykach ;c
Włosy oczyściłam szamponem Bambi dla dzieci i na lekko wilgotnych rozprowadziłam około łyżkę olejku Nacomi pomieszanego z EcoLab. Po godzinie dołożyłam porcję maski nawilżającej z EcoLab na około pół godziny. Olejek EcoLab zawiera oliwę z oliwek, a na moich włosach działa cuda, dlatego chyba spróbuję oliwy solo. Teraz jest jej ogromny wybór KLIK sama nie wiem która jest najlepsza.
Całość dwukrotnie umyłam mydłem cedrowym. Mydełko ciągle darzę wielką sympatią, jednak wydaje mi się, że do zmywania olejów jest zbyt agresywny, jeśli używam go dwukrotnie. A jeśli użyję tylko raz to włosy często są niedomyte.
Jako maskę nałożyłam mieszankę Kallosa Blueberry oraz Multivitamin, ponieważ zostało mi dosłownie po łyżeczce. Przetrzymałam jak kompres pół godziny.
Na odsączone włosy zaaplikowałam Mythic Oil oraz rozczesałam TT. Niestety, nadszedł czas, kiedy suszarka staje się niezastąpiona, więc użyłam letniego nawiewu by lekko podsuszyć włosy.
Zanim dojechałam do Oli by zrobić zdjęcia wyschły całkowicie.

sobota, 19 września 2015

'NdW', remington your style, efekty ;3

doszłam do wniosku, że skoro i tak musiałam przesunąć włosowe spa na dziś, to post pojawi się tego samego dnia - zatem ponownie przedwczesna NdW : )
moja niedziela miała wyglądać tak jak każda inna w moim wykonaniu - czyli pielęgnacja, koczek i zdjęcie, ale tym razem, tytułem urozmaicenia, postanowiłam wykorzystać fakt, że dziś odwiedziła mnie Monika i poprosiłam ją o zrobienie mi loczków - zupełnie innych niż zwykle uzyskuję w 'naturalny' sposób po koczku ; )
sprzęt, który został użyty - klik, klik. bardzo się cieszę, że po otrzymaniu sprzętu do testów (a następnie jego odesłaniu) kupiłam Monice na urodziny własną 'sztukę' ; ) teraz również i ja mogę raz na czas skorzystać ze sprzętu ;3 do uzyskania skrętu widocznego na zdjęciach użyłyśmy 'tradycyjnej' końcówki (z klipsem).



zanim jednak przystąpiłyśmy do kręcenia w przeddzień odwiedzin (czuję się jakoś dziwnie staro kiedy tak piszę) włosy dostały odpowiednią dawkę pielęgnacji. wiedziałam, że na sam koniec nałożę glutka z siemienia lnianego - po pierwsze, zawsze widocznie podbija objętość moich włosów, a po drugiego - bardzo dawno go nie użyłam. niedługo czeka mnie farbowanie i zamierzam rozrobić hennę z wcześniej przygotowanym glutkiem lnianym (w połączeniu z wodą). wyczytałam o tym u Ewy z bloga Włosy na emigracji i postanowiłam, że chętnie spróbuję : )
olejowanie: na długość mieszanka orientany, ajurwedyjskiej kuracji do włosów + baby dream fur mama w proporcji 1:1, moje włosy lubią takie mieszanki ;3
mycie: emulgowanie kallos, multivitamin (blueberry na pewno więcej nie kupię, co prawda moje włosy ładnie po niej odbijały światło, ale końcówkom, mimo wcześniejszego olejowania ulubionym olejem, ewidentnie czegoś brakowało, ponadto plątały się bardziej niż zwykle), po chwili masowania włosów pokrytych maską, spłukałam włosy ciepłą wodą i umyłam alterrą, kofeina&biotyna. na chwilę obecną mogę powiedzieć, że właśnie zamówiłyśmy z Moniką nowości zarówno dla nas, jak i dla Was - na rozdanie ; )
maska: mleczny serical - przeciągnęłam nim po włosach przez niecałą minutę (zawsze genialnie ułatwia mi rozczesywanie - nawet jeśli jest na włosach przez tak krótki czas). następnie na spłukane ciepłą wodą i odsączone z niej (tj. z wody) włosy nałożyłam glutka lnianego na jakieś 45 minut - po tym czasie spłukałam całość chłodniejszą wodą.

przed przystąpieniem do kręcenia Moniczka zabezpieczyła mi włosy mythic oil ;3

a jak wyglądały moje włosy (tutaj lekko podciągnięte instagramowym filtrem, dawno nie było instagramowego bonusika ;d) przed kręceniem po rozpuszczeniu - jeszcze przed rozczesaniem?
'wypuszczone' z upięcia na noc ; )

muszę koniecznie przejść się do sklepu po oliwę z oliwek, ponieważ mimo wszystko u mnie ten produkt schodzi jak woda - jem ją praktycznie każdego dnia ;d i często stosuję do ulubionego zabiegu na włosy (laminowania), jak również do masek końcowych ;3 ja na pewno skuszę się na tą oliwę z oliwek kalamata, klik, klik, jak również na tą 'normalną' ;3 mają zupełnie inny smak, no przynajmniej je odczuwam znaczną różnicę : ) jestem 'zarażona' miłością do greckiego jedzenia przez mojego szwagra ;3
a ostatnio będąc w naturze zastanawiałam się nad tą szczotką, klik! jest aktualnie w promocji a myślę, że fajnie by się spisywała (no przynajmniej u mnie od czasu do czasu by się przydała).
: )

L`biotica, Active Lash, Efekty, Zdjęcia

Mam niemałą obsesję na punkcie rzęs i właściwie na okrągło czymś je smaruję, używam różnych odżywek, serum czy domowych sposobów.
Z tańszych produktów używałam kremu do rzęs oraz serum z L'biotica, które kosztowały kilkanaście złotych, pomadki Alterra, olejku rycynowego, odżywek drogeryjnych np. My Secret oraz Eveline.
Jedną z pierwszych, którą używałam była odżywka z Oriflame. Właściwie wszystko co wydaje mi się korzystne cenowo prędzej czy później mam ochotę przetestować. Np. tą odżywkę KLIK.
Miałam również do czynienia z Revitalash oraz Long4Lashes. Te dwie dały u mnie świetne efekty. Rzęsy wyglądały niczym sztuczne, a długością sięgały niemal brwi. Efekt utrzymywał się kilka miesięcy po zaprzestaniu stosowania, więc moim zdaniem warto się wykosztować : )

Poniżej zdjęcia rzęs przed kuracją ;3

Zachęcona promocją w Hebe skusiłam się na odżywkę Active Lash z L'biotica. Kosztowała ona koło 50 zł. Najwyraźniej coś się zmieniło z ceną, ponieważ teraz widzę, że jest przeceniona jeszcze taniej KLIK. Opakowanie wygląda bardzo ekskluzywnie. To zamykana magnetycznie mała 'kosmetyczka', wygląda niczym opakowanie po wiecznym piórze, tylko zamiast pióra znajduje się tam opakowanie z odżywką.
Nie powiem, robi wrażenie. Całość wygląda bardzo porządnie. Samo opakowanie odżywki również zostało dopasowane do etui.
Producent zaleca używanie kosmetyku przez 8 do 10 tygodni. Moja kuracja trwa już blisko trzy miesiące. Przykładałam się rzetelnie do aplikacji i każdego dnia wieczorem nakładałam produkt na nasadę rzęs.
Mijały tygodnie, a ja nie widziałam efektów. Nie dostrzegał ich również nikt z mojego otoczenia, nawet Ola ;c
Niestety, jak widzicie po zdjęciach odżywka właściwie u mnie nie zadziałała ;c Rzęsy minimalnie się wydłużyły i tyle. Również te dolne są trochę dłuższe, jednak to jedyna różnica.


Zaprzestaję używać odżywki niedługo, ponieważ brak efektów zniechęca mnie. Mam jej jeszcze w opakowaniu na pewno trochę, ponieważ na pędzelku za każdym razem produktu jest taka sama ilość. Plusem jest to, że nie podrażniła mi oczu, nie piekła nawet jeśli wpadła odrobina do oka, a smarowane okolice rzęs nie były zaczerwienione, jak to miało miejsce w przypadku Long4Lashes, którą właśnie możecie kupić w promocyjnej cenie KLIK.



Skład: Aqua, Pantylene Glycol, Hydroxyethylcellulose, Bimatoprost, Panthenol, Hydrolyzed Keratin, Allantoin.
Skopiowany z wizaz.pl, ponieważ niechcący wyrzuciłam ;d

czwartek, 17 września 2015

Nacomi, Maska do olejowania włosów 7 Oils

Olejek kupiłyśmy w Hebe za cenę około 25 zł z tego co pamiętam. Nie jestem pewna, ponieważ było to już dawno, a sam kosmetyk był w promocji.
W internecie można znaleźć go za około 30 do 35 zł, także warto polować na niego w Hebe : )


Uwagę przykuwa ciężka butelka o smukłej linii wykonana ze szkła. Zakończona jest pompką, która niestety nie jest idealna. Mogę jej zarzucić, że często się zacina i nie dawkuje odpowiedniej ilości ;c
Produkt nadrabia za to zapachem. Aromat jest przepiękny, słodki, owocowy. Kojarzy mi się z owocami tropikalnymi, ale takimi polanymi jakimś słodkim, kalorycznym syropem. Kolor to słoneczny żółty.
Konsystencja jest gęsta, nie spływa z dłoni, a jego aplikacja trwa chwilę dłużej niż przy lżejszych olejkach. Jednak już mała ilość starcza, by pokryć nim włosy. Ja jednak nie używam olejów w dużej ilości, więc dla mnie jest on naprawdę bardzo wydajny.
Ponadto nie mam większych problemów ze zmyciem go, ale oczywiście i tak zapobiegawczo, by uniknąć smalcu na głowie, myję włosy wtedy dwa razy.
Ja najczęściej aplikuję go do wysokości uszu, a po reszcie przeciągam tylko prawie suchymi dłońmi. Olejek działa tylko po dłuższym czasie, czyli więcej niż godzina. Kiedy nałożyłam go tylko na pół godziny z braku czasu - nie było właściwie żadnej różnicy na włosach.
Po przetrzymaniu powyżej godziny włosy po umyciu są dużo bardziej lśniące i gładkie. Dostrzegalnym plusem jest ułatwienie rozczesywania oraz minimalizowanie plątania w ciągu dnia. Nie muszę tak często sięgać po szczotkę, również przeczesanie dłońmi nie sprawia takiego problemu.
Moją ulubioną metodą na dodanie mięsistości i objętości włosów jest nałożenie oleju na mokre włosy, a na to maski (u mnie najczęściej EcoLab nawilżający lub Pilomax) i przetrzymanie około 45 minut lub więcej. Czasem po prostu mieszam łyżkę oleju z maską.
Myję włosy standardowo szamponem lub mydłem cedrowym, a po wysuszeniu włosów jest jakby więcej. Gdy zbieram je w kucyka czuję ich większą ilość. Są cięższe i bardziej śliskie.
Od kiedy regularnie używam Olejku Nacomi zamiennie z olejkiem EcoLab dostrzegam, że moje końcówki są w lepszym stanie - bardziej miękkie, gładkie, a do tego nie zauważam tyle rozdwojeń.

W składzie mieszanka siedmiu olejków:
olej arganowy
olej inca inchi
olej jojoba
olej macadamia
olej kokosowy
olej ze słodkich migdałów
olej sojowy

M.

niedziela, 13 września 2015

tydzień w zdjęciach

kocham wrzos miłością nieopisaną ;3