sobota, 30 stycznia 2016

Niedziela dla włosów, nowości w użyciu

Publikuję tego posta pod szyldem niedzieli, aczkolwiek wszystko miało miejsce wczoraj w piątek. Przez cały weekend będę raczej offline, stąd decyzja o przyśpieszeniu publikacji.


Chciałam Wam również pokazać efekty po zastosowaniu nowo zakupionego balsamu do włosów, którym jestem zachwycona.
Zanim jednak wspomniany balsam poszedł w ruch, naolejowałam włosy na całą noc. Użyłam do tego oczywiście Ecolab arganowy. Wiem, wiem, to już nudne ;d Zamierzam powiększyć swoje zbiory olejowe, ponieważ dużo olejów w niskich cenach, za kilka złotych można dostać teraz w Biedronce KLIK, do tego dwa rodzaje oleju kokosowego KLIK (aż 500 ml!) i KLIK i sezamowy KLIK.
Włosy rano umyłam jednokrotnie nowym nabytkiem - szamponem z Joanny, seria hypoalergiczna. To szampon z SLS, który chyba będzie moim nowym ulubieńcem i może zastąpi ukochaną Isanę Urea : ) Wypatrzyłyśmy go z Olą w Drogeriach Polskich i stał się naszym wspólnym ulubieńcem. Na dniach pojawi się na blogu jego recenzja : )
Za wygląd włosów dzisiejszego dnia odpowiada Balsam na kwiatowym propolisie, Receptury Babci Agafii. Zakupiony nigdzie indziej jak w Drogeriach Polskich za około 20 zł.
Zaaplikowałam go na dwie minuty, po czym spłukałam i zawinęłam do odsączenia. Wilgotne włosy nie sprawiały najlepszego wrażenia - były lekko sztywne. Obawiałam się, że kiedy wyschną zobaczę katastrofę, ale efekt końcowy zaskoczył mnie bardzo pozytywnie.
Włosy są niesamowicie lekkie, puszyste, mięciutkie, a do tego w ogóle się nie plączą.
Darowałam sobie nawet serum silikonowe na suche włosy i poprzestałam na aplikacji kropli serum Dove na wilgotne.
Włosy podsuszone lekko pod koniec naturalnego wyschnięcia, by nie wychodzić na dwór z wilgotnymi kosmykami.

niedziela dla włosów, nowości EcoLab

Niedzielę dla włosów postanowiłam przygotować jak również dodać nieco wcześniej, zważywszy na fakt, że w niedzielę byłoby to niemożliwe a nie chciałam odpuszczać już drugiej z kolei : ) Zbliża się czas farbowania moich włosów, ale nieustannie coś staje mi na przeszkodzie - tym razem są to nieustające mdłości od 3 dni więc farbowanie na chwilę obecną niestety odpada ;c Myślę, że w przyszłym tygodniu uda mi się napisać post o przebiegu mojego farbowania i że nic już nie stanie na przeszkodzie - wiem, że wiele z Was czeka na post i oczywiście mam to w pamięci nieustannie : )
W następnym tygodniu chętnie przetestuję wreszcie olejowe serum, muszę jedynie pomyśleć jak je zmodyfikować pod względem składników, żeby nie zaliczyć wpadki. Mam troszkę uraz do eksperymentowania po nieudanej masce DIY z bananem w roli głównej - link do bananowego wpisu, klik, klik : )


Każde z powyższych zdjęć zostało zrobione po zastosowaniu tego samego zestawu kosmetyków o którym zaraz Wam bliżej opowiem : )
Pominęłam 'olejowanie' żeby sprawdzić jak duet szampon&maska zadziała na moich włosach.
Mycie: EcoLab, Szampon regenerujący dla zniszczonych i farbowanych włosów (dostępność: klik) to mój drugi szampon EcoLab. Tamtego oczywiście jeszcze nie 'wykończyłam', ale wprost nie mogłam się oprzeć pokusie by nie spróbować kolejnego. Ten w opozycji do szamponu uspokajającego pachnie przepięknie (przyjemnie, takim żurawinowym soczkiem, wodą z żurawiną ;3), ale myje włosy minimalnie mniej dokładnie. Zawsze myję włosy w ten sam sposób więc mam porównanie. To na pewno nie koniec mojego testowania szamponów EcoLab, więc kiedy wyżej wymienione dobiją dna rozejrzę się za tym przyspieszającym wzrost włosów : ) Miękkość jaką uzyskuję po zastosowaniu szamponów EcoLab jest porównywalna do miękkości jaką uzyskuję po umyciu moim ukochanym żelem do mycia ciała i włosów - klik, o tego z Bobini (stosuję go również do mycia twarzy, ideał na który czekałam tyle lat! ;d).

Muszę się Wam pochwalić (tak na marginesie, ale pozostając w temacie szamponów), że znalazłam wprost i d e a l n y szampon oczyszczający po którym moje włosy (bez maski i odżywki!) wyglądają jakbym z nimi cuda robiła ;d Są jak po najlepszej masce, do tego cudownie pachną i w ogóle strasznie się rozpływam nad nim odkąd go stosuję ;3 W swoim czasie pojawi się jego recenzja i jestem przekonana w 99,9%, że zdania na jego temat nie zmienię : )
Maska: Maska regenerująca EcoLab to trzecia maska tej marki, którą kupiłam : ) Działanie maski nawilżającej (dostępność: tutaj) wspominam bardzo dobrze - super sprawdziła się na moich włosach. Zgoła odmiennie było jednak z maską aktywującą wzrost włosów - kompletnie nie stanęła na wysokości zadania.
Kiedy zamawiałam maskę regenerującą zastanawiałam się na co trafię tym razem.

Maska regenerująca pachnie bardzo przyjemnie, ale również dość intensywnie. Pod względem zapachowym wersja nawilżająca jest mi bliższa : ) Maska, którą zaaplikowałam na włosy na dzisiejszą NdW (dostępność: tutaj) ma zapach tak mocny, że kiedy schły mi włosy (a proces ten trwał bardzo długo, już wtedy wiedziałam, że włosy będą ładnie nawilżone) w pokoju czułam jej woń przez dłuższy czas ;d Niemniej jednak, przyjemnie było ładnie pachnieć haha ;d Nawet mama myślała, że rozpaliłam w kominku jakiś nowy wosk ;3
Efekty na włosach? Nawilżone, błyszczące, końcówki wyglądały tak ładnie, że się na nie patrzyłam cały czas ;d Włosy do zdjęć zostały spięte w koczka ślimaczka, dziś wyjątkowo nawet podoba mi się skręt : )

Ostatnio będąc w sklepie znalazłam olej, którego nigdy wcześniej nie widziałam (mówię o takim bio oczywiście (zwykle oferują w sklepach rafinowane ;d), nie wiedziałam, że Hipp w ogóle ma coś takiego w ofercie - klik, klik.
Przeglądając natomiast gazetki trafiłam na swój ukochany olej sezamowy, a co mnie zaskoczyło nie jest rafinowany jak również nie jest z prażonych nasion sezamu, dodatkowo w dobrej cenie więc same plusy - klik, klik : )

+ Teraz w Biedronce możecie dorwać również olej kokosowy. Więcej szczegółów tutaj, klik : )

piątek, 29 stycznia 2016

Dodatki do henny, których używam

Pod ostatnim tutorial'em pojawiła się prośba o taki wpis, więc dziś post na życzenie : )
Wprawdzie zwykle w postach włosowych wspominam o farbowaniu henną. Były również posty o samym farbowaniu henną moim sposobem.
Ale nigdy nie napisałam osobnej notki na temat dodatków, które dosypuję do mieszanki.


Na początku mojej historii z henną nie urozmaicałam jej niczym i kolor wychodził bardzo ciemny w porównaniu z tym co jest teraz : )
Powoli zaczęłam kombinować i tak doszłam do wypracowania swojego własnego sposobu na hennę, o którym pisałam tutaj - klik, klik.
Od tamtej pory nie zmieniła się podstawa tej metody, czyli ciągle nie odstawiam henny, nie dodaję cytryny. Pierwszym dodatkiem, którego zaczęłam używać jest rumianek. Mocny napar z trzech torebek rumianku dodaję do henny w proszku zamiast wody. Wychodzi tego niecałe 500 ml.
Rumianek ma za zadanie rozjaśnić kolor, który otrzymujemy po farbowaniu.
Poza rumiankiem niezmiennym dodatkiem jest miód. Miód również działa rozjaśniająco na kolor, blokuje ciemnienie henny, rozwój barwnika, dzięki czemu również barwa wychodzi jaśniejsza. Miód również działa odżywczo na włosy, nawilża je, dzięki czemu 'przesusz' po hennie jest mniej dokuczliwy.
Ponadto dodatkowym plusem miodu jest nadanie hennie konsystencji, która jest podobna maskom do włosów - jest śliska, dobrze się nakłada, znika odczucie aplikacji na włosy hennowego błota. Dzięki temu farbowanie idzie sprawniej. Ja zwykle używam miodu lipowego, ale zdarzał się również wielokwiatowy. Unikam ciemnych miodów typu gryczany.
Z przyprawami zaczęłam kombinować całkiem niedawno, bo około 6 miesięcy temu czyli około 5 farbowań temu.
Przede wszystkim dzięki dodatkom przypraw zauważyłam, że henna traci swój intensywny zapach. Oczywiście nie całkowicie, ale jest on dużo mniej wyczuwalny. Cenię to sobie szczególnie na drugi dzień czy w nocy, kiedy nie mogłam zasnąć przez ten smrodek ;d
Dodaję to, co moim zdaniem ma nadać bardziej złoty ton. Nie jestem żądna czerwonych tonów tylko właśnie ciepłych, złotawych, dlatego wykorzystuję cynamon, imbir i kurkumę.
Zdjęcia, które widzicie poniżej zostało zrobione w czasie, kiedy hennę rozrabiałam jedynie z rumiankiem:



Każdej z przypraw dodaję po płaskiej łyżeczce do herbaty. Nie odczuwam pieczenia skalpu ani innych dolegliwości, ale zaczynałam od mniejszej ilości, więc zalecam rozsądek.
Czy zmiana jest widoczna? Moim zdaniem po pierwszym razie nie, ale po kilku już tak. Wcześniej musiałam rozjaśniać kolor po 5, 6 miesiącach, bo mimo stosowania swojej metody - ciemniał trochę.
Teraz nie nakładałam farby na całość włosów w celu rozjaśnienia od około 8 miesięcy i mają względnie taki sam kolor, z czego jestem bardzo zadowolona : )

Zdjęcie poniżej natomiast to efekt farbowania z dodatkiem wspomnianych przypraw : )


Przypominam, że wciąż macie szansę zaopatrzyć się w oleje (i to w świetnej cenie!) dla niskoporowatych i wysokoporowatych włosów : ) Więcej szczegółów tutaj oraz tutaj.

Jakie dodatki 'z kuchni' w farbowaniu henną czy też w samej pielęgnacji włosów stosujecie? : )

środa, 27 stycznia 2016

Warkocz 'Elsa'

Cieszymy się, że seria krok po kroku z fryzurami przypadła Wam do gustu : ) Dziękujemy bardzo za wszystkie komentarze z Waszej strony.
Dziś chciałyśmy pokazać warkocz w stylu Elsy z Krainy Lodu. W internecie krążą różne wersje tej fryzury. Nam najbardziej podoba się ta wykonana na boku i dlatego taką zrobiłyśmy.

Włosy rozczesujemy dokładnie i zgarniamy je na jedną dowolnie wybraną przez nas stronę. U mnie była to strona prawa. Robimy przedziałek z boku głowy.


Wydzielamy pasmo z przodu głowy o mniej więcej takiej grubości, jak widać na zdjęciu i dzielimy na trzy równe części.
Przeplatamy raz klasycznego warkocza, po czym zaczynamy zaplatać dobieranego warkocza. Pasma dobieramy raz z jednej, raz z drugiej strony.
Dobieramy pasma włosów do tej długości, do której chcemy. U nas była to mniej więcej długość do połowy całej długości gotowego warkocza.
Końcówkę związujemy gumką, wydzielamy pasemko włosów z końcówki i owijamy nim gumkę, by ją zasłonić.
Na końcu warkocz można lekko poluzować według własnych upodobań.


Jeśli szukacie oleju kokosowego to jest właśnie w biedronce KLIK podobnie jak sezamowy, który świetnie powinien się sprawdzić na włosach wysokoporowatych KLIK.

niedziela, 24 stycznia 2016

Niedziela dla włosów, Pilomax

Dzisiejszym bohaterem jest firma Pilomax. Użyłam do pielęgnacji tylko kosmetyków jednej firmy, co nie zdarza mi się często. Włosy były naolejowane olejkiem Ecolab arganowym. Wiem, że używam go już do znudzenia, ale nic tak dobrze nie działa na moje włosy. Kończę już pierwszą butelkę, którą mam od ponad pół roku, także wydajność jest bardzo dużym atutem.
Widziałam ten olejek w Drogeriach Polskich za 25 zł, więc nie muszę się stresować, kiedy mi go braknie. Dodatkowo kupiłam oliwę KLIK, ponieważ jest w korzystnej cenie, a moje włosy ją kochają. Niestety, z pierwszych obserwacji wynikło, że w nowo kupionej masce z jej dodatkiem im nie przypasowało coś ;c (tutaj link do naszego włosowego haul'u, klik, klik).


Olejek zostawiłam na całą noc, a rano umyłam włosy dwukrotnie szamponem do codziennego oczyszczania Pilomax w wersji dla brunetek.
Głównym punktem programu jest nałożenie maski Pilomax Arabica, również dla brunetek. Widziałam jednak, że w sprzedaży jest również wersja dla rudych włosów. Niestety, nie widziałam jej nigdzie stacjonarnie ;c Może powinnam szukać w aptekach?
Włosy z dużą porcją maski zostały pod czepkiem foliowym na prawie godzinę, ponieważ zasiedziałam się przy kawie.
Swoją drogą ta maska pachnie tak ładnie kawowo-czekoladowo, że nie sposób oprzeć się pokusie zaprzenia kawki.
Po spłukaniu oraz odsączeniu włosów nałożyłam na końce Mythic Oil i pozwoliłam im swobodnie podeschnąć. Na koniec jednak użyłam suszarki, by nie wychodzić z wilgotnymi włosami na dwór. Ostatnio grzywka nie chce mi się układać i  muszę modelować ją na szczotce ;c Szkoda, że dziś koniec promocji i nie zdążę kupić tej suszarko-lokówki KLIK. Na końce dołożyłam kropelkę serum Dove, po czym związałam włosy lekko invisibobble, ponieważ był dość duży wiatr i padał śnieg, co zresztą widać na zdjęciach. Mimo zimowej aury już w sklepach pojawiły się truskawki  Widziałyście? KLIK. Czekam z utęsknieniem na wiosnę.

Narzeczony zaprosił mnie na  kolację. Jego popisowe danie już lekko mi się znudziło, więc zaproponowałam mu ten przepis KLIK. Na komentarze zatem będę odpisywać później : )

Jak wypadły Wasze niedziele? : )


sobota, 23 stycznia 2016

Włosowy haul zakupowy

Kilka dni temu złożyłyśmy zamówienie internetowe głównie na kosmetyki do włosów. Wyjątkiem jest jeden specyfik do twarzy. Spowodowane było to chęcią uzupełnienia braków w łazience. Czy Wam też wszystkie kosmetyki kończą się w jednym czasie? ;d Nie ukrywam, że chętnie testujemy nowości, również po to, by móc Wam o tym napisać na blogu : )


1. Maska organiczna do włosów regenerująca z ekstraktami z łopianu i oliwek, Melica Organic. To nowa marka, której wcześniej nie widziałam. Składy kosmetyków podane na stronie bardzo mi się spodobały. Wahałam się czy nie skusić się również na szampon, ale ostatecznie padło na tą maskę, ponieważ zawiera oliwę z oliwek, którą moje włosy lubią.
Na razie użyłam jej dopiero raz, więc jeszcze nic o niej nie powiem.


2. Natura Siberica - LOVES ESTONIA, nagietkowy balsam.
Miałam maskę Loves Estonia http://www.sophieczerymoja.pl/2015/07/maska-do-wosow-loves-estonia.html po której włosy wyglądały bardzo dobrze, więc kiedy pojawiła się nowa wersja serii Loves Estonia wrzuciłam coś do koszyka. Tym razem zdecydowałam się na balsam, nie maskę. Składy miały bardzo podobne, a pojemność balsamu jest dwa razy większa.


3. Ecolab, maska regenerująca (dostępność tutaj, klik).To już 3 maska tej firmy. Po wielkim oczarowaniu szamponami tej firmy próbujemy się przekonać do masek, których składy czarują. Z dwóch poprzednich masek tylko jedna była fenomenem i to tylko dla Oli. Ta również będzie dla niej. U mnie ani jedna się nie sprawdziła i boję się już ryzykować ;d
Wcześniejsze recenzje:
http://www.sophieczerymoja.pl/2015/08/ecolab-nawilzajaca-maska-do-wosow.html
http://www.sophieczerymoja.pl/2015/11/ecolab-maska-do-wosow-aktywacja-wzrostu.html


4. Maska do włosów suchych i zniszczonych z ekstraktem z lnu, 500ml - elfa Pharm, O'Herbal
(dostępność tutaj, klik). Duże opakowanie maski, która przy niskiej cenie ma całkiem przyjemny skład. Zawiera wysoko kwas mlekowy, masło shea, olej lniany, mleczne proteiny, glicerynę.
Nie ma silikonów.


5. Ecolab, tonik do twarzy, odmładzający (dostępność tutaj, klik).To jedyny produkt, który nie ma przeznaczenia do stosowania na włosy ;d
Toniku zamierzam używać rano, zamiast płynu micelarnego, którym dotychczas przemywałam twarz. Zawiera wysoko w składzie kofeinę, na której działaniu bardzo polegam.
Dodatkowo gliceryna, woda morska, ekstrakt z jaśminu, kwas hialuronowy, olej jojoba.


Czy coś Waś szczególnie zainteresowało? : )

czwartek, 21 stycznia 2016

Tutorial na fryzurę boho

Wcześniejszy wpis o fryzurze bardzo Wam się spodobał. Nie spodziewałyśmy się aż tak pozytywnego odzewu, za co bardzo dziękujemy ; )
Trochę nas to ośmieliło i dziś proponujemy kolejną fryzurę. Bazuję ona po części na poprzedniej (link do wspomnianej fryzury klik, klik). Jednak włosy nie są całkiem związane. Całość jest romantyczna, zwiewna i na pewno często będę nosić taką fryzurę wiosną czy latem. Idealnie będzie pasować do sukienek.

Zaczynamy oczywiście od dokładnego rozczesania włosów. Podobnie jak w poprzednim tutorialu wydzielamy pasemko z tyłu głowy, które dzielimy na trzy części i zaczynamy pleść w klasycznego warkocza. Pleciemy mniej więcej do 1/3 długości. Po czym dalej dzielimy włosy na dwa i pleciemy kłosa. Zostawiamy dłuższą niezaplecioną końcówkę i związujemy gumką. Oczywiście gumeczka musi być jak najmniejsza i w kolorze naszych włosów. My niestety miałyśmy tylko taką ;c


W tym momencie zaczyna się zabawa taka jak w 'skeletonie'. Dobieramy cieniutkie pasemko z lewej strony i przeplatamy przez ogniwo warkocza na prawą stronę. Kolejno z drugiej strony przeplatamy pasemko na lewą stronę. Postępujemy tak przez cały odcinek warkocza klasycznego. Następnie luzujemy lekko kłosa.

Włosy możemy zostawić proste, ale fryzura wygląda dużo lepiej na włosach lekko falowanych czy kręconych. Dlatego ja pokręciłam niezwiązaną część włosów lokówką.
Niczym nie utrwalałam końcowego efektu, a utrzymał się do końca dnia.


Dziewczyny, robiłyście kiedyś cake pops - takie słodkości na patykach?
Tutaj jest podany bardzo prosty przepis i myślę, że nawet ja dałabym radę KLIK.
nic tylko założyć taki słodki fartuszek KLIK i działać : )

M.

środa, 20 stycznia 2016

Ecolab, Szampon uspokajający do wrażliwej skóry głowy

Nie mam wrażliwej skóry głowy, nigdy nie cierpiałam na żadne dolegliwości ze strony skalpu. Jedynie, kiedy domaga się oczyszczenia to potrafi dokuczyć lekki świąd, który mija po umyciu ulubioną Isaną Urea : )
Szampon ten kupiłam, bo tylko on był dostępny w Drogeriach Polskich. Poza tym to chyba jeden z niewielu szamponów tej marki, których nie miałam. Do przetestowania został mi chyba tylko jeden.


Opakowanie to klasyczna butelka z zielonego plastiku z nakrętką zamykaną na klik
. Jej jedyny minus to fakt, że nie można jej postawić do góry nogami, kiedy dobiega końca. Ja radzę sobie z tym tak, że stawiam go opierając o ścianę, stoi jakby w kącie ;d
Konsystencja to średniej gęstości żel, taka galaretka, która nie do końca stężała. Dobrze wydobywa się z opakowania, nie spływa z dłoni i świetnie rozprowadza się na skórze głowy. Już podczas pierwszego mycia pieni się całkiem ładnie. Podczas drugiego mycia wystarczy już tylko kropelka, by stworzyć dużą ilość piany, która szybko się spłukuje pozostawiając włosy gładkie i miękkie. Kosmetyk pod żadnym pozorem nie plącze włosów, nie wysusza ich również podczas mycia. Po samym szamponie nie są 'sianowate' czy suche w dotyku. Jeśli się uprę nie muszę nakładać odżywki i fryzura będzie się prezentować zadowalająco. Oczywiście mimo wszystko nie omijam tego kroku, przede wszystkim zważywszy na porę roku. Na pewno jednak jest to fajne ułatwienie w sytuacjach, kiedy się śpieszymy.
Szampon na pewno nie podrażnia, ale jak mówiłam nie mam z tym problemu, więc ciężko mi ocenić, jak sprawdziłby się na wrażliwej skórze. Jest jednak delikatny zarówno dla skóry, jak i dla włosów. Tak jak inne szampony tej marki dobrze oczyszcza, zmywa oleje i inne domowe maski, mieszanki, nie wysuszając włosów - są po nim trochę bardziej puszyste, dobrze się układają, końcówki nie sterczą każda w inną stronę.
Wydajność u mnie przy prawie codziennym używaniu bardzo dobra, ponieważ starcza na około miesiąc, a włosy po oleju myję zawsze dwukrotnie.
Cena to około 16 zł.

dostępność: sklepy internetowe, klik

W składzie: woda chabrowa, ekstrakt z aloesu, gliceryna, ekstrakt z malwy, ekstrakt z hibiskusa, olej jojoba, olej z kiełków pszenicy, kwas mlekowy.

+ Olejek, na który się zapewne skuszę (arganowa wersja jest cudowna!) jest aktualnie w promocji KLIK, oraz wcierka Jantar KLIK - wiem, że niektóre z Was za nią przepadają : )

M.

wtorek, 19 stycznia 2016

Tutorial krok po kroku, Skeleton braid

To pierwszy takiego typu post na naszym blogu. Obiecałyśmy w Postanowieniach Noworocznych, że będziemy więcej się czesać, kombinować z fryzurami. Dziś przedstawimy Wam wykonanie krok po kroku oraz efekt końcowy jednej z fryzur- prostej do wykonania, a naszym zdaniem bardzo efektownej o nazwie 'Skeleton braid'.
Inspiracją była Luxyhair https://www.youtube.com/watch?v=oqWPqE5hyg4

Włosy należy dobrze rozczesać, ale o tym chyba nie muszę wspominać? : )
Dobrze jest nałożyć produkt do stylizacji, który ujarzmi włosy. Lepiej kiedy nie są śliskie, a sztywniejsze. Ja używam tej pianki KLIK
Wydzielamy z tyłu głowy dość cienkie pasemko włosów. Pleciemy z niego klasycznego warkocza. Związujemy go na końcu gumką.



Kiedy już mamy warkoczyka zaczynamy dobieranie pasemek z boków głowy. Wybrane cienkie pasmo włosów musimy przełożyć przez warkocz. Luzujemy palcami jedno z "ogniw" warkocza i przeplatamy przez nie pasemko.
To samo wykonujemy z drugiej strony.
Tą czynność powtarzamy aż do końca warkocza.



Na koniec całość możemy poluzować dodatkowo. Nie radzę luzować mocno góry fryzury, ponieważ pasma mogą się potem wysuwać. Warto spryskać gotową fryzurę mgiełką lakieru do włosów np. tym, który mam ja KLIK, by była trwała i włoski nie uciekały z niej.



Podoba Wam się taka fryzura?
Zachęcamy do wykonania ;)
Niestety, na sobie samym jest to dość trudne, ale zawsze można poprosić kogoś o pomoc.

Pierwszy raz fryzurkę wykonałyśmy w kawiarni, co mogłyście wyśledzić na naszym instagramie, klik, klik : )

M.

niedziela, 17 stycznia 2016

niedziela dla włosów, maska bananowa (niewypał)

Ostatnio realizuję wszystkie włosowe inspiracje zaczerpnięte z internetu - dziś zakręciłam włosy na ręczniki papierowe, ponieważ nadawały się tylko do zakręcenia ;d Dlaczego? Zaliczyłam włosową wpadkę - w roli głównej jak zdążyłyście się zaiste domyśleć po tytule posta - banan : )
Chciałam zrobić maskę DIY z efektem laminowania - z udziałem avocado było wręcz idealnie mimo, że nie zblendowałam go do końca i gdzieniegdzie można było dopatrzeć się grudek. Z racji doświadczenia z avocado postanowiłam dłużej miksować banana, konsystencja wyszła idealna a zapach był po prostu boski : ) Żałowałam, że nie dolałam doń mleka i nie zrobiłam koktajlu - wierzcie mi, że byłby z tego większy pożytek niż z nałożenia na włosy : )
Po całych zabiegach, których był dosłownie ogrom włosy prezentowały się następująco:
Następnym razem obiecuję, że zdjęć będzie więcej i wreszcie zmieszczę się w kadrze z czubkiem głowy haha - spieszyłam się : )
Zacznijmy jednak od początku:
Mycie: po całym tygodniu postanowiłam zrobić cukrowy peeling skóry głowy oraz użyć mojego nowego szamponu oczyszczającego z Joanny, Seria Hypoalergiczna, Szampon z prowitaminą B5. Mimo tego, że włosy umyłam dwukrotnie były bardzo miękkie po umyciu : ) Dodatkowo szampon bardzo przyjemnie pachnie - kojarzy mi się z balsamem do opalania a ja wprost uwielbiam ten zapach z uwagi na fakt, iż kojarzy mi się z plażą i ciepełkiem ; )
Olejowanie: niestety, zorientowałam się, że właściwie wszystkie moje 'olejowe' zapasy zostały wyczerpane ;d 'Naolejowałam' je więc resztą oliwki Baby dream fur mama a od połowy włosów dołożyłam czyste masło shea (oczywiście po uprzednim rozpuszczeniu w mikrofalówce), które moje włosy wprost ubóstwiają : ) Nic tak ich nie dociąża i nie wygładza jak właśnie ono : ) Całość trzymana niecałą godzinę.
Maska: całego banana wraz z 2 łyżkami miodu, 2 łyżkami oliwy z oliwek (która notabene dobiła dna ;3 jutro wybieram się po tą (ceramiczna butelka ;3), klik, klik, te z greckiego tygodnia, które miałam były przepyszne ;3) + 1 łyżką żelatyny uprzednio rozpuszczoną w wodzie zblendowałam w naszym nowym blenderze (dokładnie tym, klik, zobaczymy jak długo 'pożyje' ;d). Całość niestety była zbyt rzadka wiec dosypałam łyżkę mąki ziemniaczanej, dość notabene kopiastej ;d To miał być gwóźdź programu i bardzo mi smutno, że eksperyment nie wyszedł. Dołożyłam mieszankę na naolejowane włosy i potrzymałam 30 minut 'pod przykryciem'. Byłam taka z siebie zadowolona, dopóki nie umyłam włosów ;d ...
Mycie: emulgowanie Kallosem, Cherry, którego próbuję wykończyć. Nie mam serca go wyrzucić (podobne odczucia mam z tym bananem - tak mi go było szkoda do włosów ;c), więc muszę go stosować dopóki nie dobije dna. Po spłukaniu jednej (bananowej) i drugiej maski (Kallos) przystąpiłam do mycia moim nowym szamponem Natura Siberica, Szampon do włosów tłustych 'Objętość i balans'. Przeciągnęłam po włosach dla ułatwienia rozczesywania Niveą, Long repair.

Normalnie po takiej bogatej pielęgnacji moje włosy wyglądają naprawdę dobrze. Uwielbiają 'dokładanki' (olej + następnie maski DIY). Niestety, ale po zdjęciu ręcznika ujrzałam niewypłukanego (mało, bo mało, ale jednak) banana ;d Takie naprawdę drobne części, które najwyraźniej się nie zblendowały wystarczająco ;c
Byłam bardzo zezłoszczona - było już późno a zależało mi na tym, żeby opisać Wam mój bananowy eksperyment więc poszłam po jedno żółtko - wymieszałam je z pokaźną łyżką zielonej glinki, łyżką miodu i nałożyłam na 25 minut. Następnie spłukałam i przeciągnęłam na sekund parę po włosach maską Gliss Kur Oil Nutritive, która notabene bardzo mi przypasowała po tym jednym razie mimo, iż ma silikony, a moje włosy na nie źle reagują.
Po wysuszeniu suszarką włosy bardzo zyskały na objętości co zapewne jest spowodowane żółtkiem oraz zieloną glinką. Były lekko sztywne, ale ładnie się rozczesały i nawinęły na ręczniki papierowe.
Ogółem jedyny wniosek jaki mi się nasuwa to 'więcej tego w domu nie było?', ale niestety czasem zdarza się włosowa wpadka (nie raz, nie dwa) : ) Grunt, że jakoś opanowałam sytuację i mogłam Wam dziś o tym napisać ;d

Jakie są Wasze włosowe wpadki?;d Podnieście mnie na duchu! ;c