swojego czasu zakupiłam
mocznik ze strony
zróbsobiekrem i musiało być to baaardzo dawno, ponieważ od dłuższego czasu przerzuciłam się na zakupy w
naturalne-piękno z uwagi na niższe ceny i większą pojemność produktów, które mnie interesują ; )

na pomysł by zastosować mocznik w pielęgnacji włosów wpadłam za sprawą sobotniego, bodajże, wertowania blogów, aż po raz wtóry trafiłam do
anwen.
nie znalazłam dużo zapaleńców tego humektantu w blogosferze, raptem parę postów jednak zdecydowałam się na swoje pierwsze użycie, olewając w pełnym majestacie coś takiego jak uzyskanie odpowiedniego stężenia ;p
jeśli ktoś pragnie być bardziej zasadniczy niż ustawa przewiduje, zachęcam do odwiedzenia bloga
blondhaircare, która bardzo ładnie rozpisała moją 'piętę achillesową'.
moje pierwsze zastosowania to
rozpuszczenie około dwóch szczypt mocznika w odrobienie wody, a następnie dodanie do preferowanej maski
(wedle uznania)
nakładanej na umyte, wilgotne włosy.
pozostawiam pod folią i ręczniczkiem na taki okres czasu, jakim wtenczas dysponuję.
po tej mieszance miałam na prawdę ładne włosy...
nawilżone, sprężyste, dociążone i taaakie błyszczące jak nigdy, lecz
najlepsze efekty, moim zdaniem, otrzymuje się przy
ostatecznym płukaniu włosów.
jak robię taką płukankę?
do opakowania po litrowym, mlecznym kallosie, dosypuję 2-3 szczypty mocznika i 'zalewam' wodą.
efekt po takiej płukance możecie podziwiać przy okazji
grudniowej aktualizacji włosów.
co więcej? zauważyłam, że
przy regularnym stosowaniu włosy są nawilżone na dłużej, nawet po ostatnim hennowaniu, nie zaobserwowałam żadnego wysuszenia włosów, a przed wprowadzeniem mocznika do pielęgnacji lekki wysusz, minimalny, bo minimalny,
ALE występował.
kolejnym plusem jest niewielki koszt mocznika, niewspółmierny do cudów jakie można osiągnąć z jego pomocą.
oraz ta
wydajność!
w
zróbsobiekrem za
50 g zapłacimy jedynie 5,49 zł.
aktualnie zamierzam pokombinować by 'zalewać' mocznik
płukanką cynamonową bądź kawową.
niestety, obydwie robią z moich włosów sztywną szczotę (kawa sprawdza się natomiast idealnie jako dodatek do masek o czym pisałam
TUTAJ) dlatego chętnie spróbuję takiego połączenia ; )
i mały haulik:
balsam do ust, jakoś tak... sam wpadł przy kasie podczas zakupów w
h&m.

jeden z moich ulubionych
eyelinerów o którym pisałam już
TUTAJ,
odżywka do paznokci miss sporty i
czarny lakier, który jak później się zorientowałam (oczywiście już po fakcie, w domu)
jest pękający...no trudno, połączę go z nudziakiem z
eveline na wybranych paznokciach i może coś z tego będzie w miarę do ludzi.
revlon do zadań specjalnych, na co dzień jestem w 100% wierna
minerałom z annabelle minerals.
peeling palmer's, który marzył mi się od dawna i wreszcie postanowiłam się nim rozpieścić w pełnym tego słowa znaczeniu.
w sobotę będę mieć idealnie gładką i pachnącą czekoladowo skórę ;p

po raz drugi
lekki krem nagietkowy, moja miłość.

i olejek na który nagrzewałam się już od dawna, mianowicie,
sesa plus <3 jestem prawdziwą szczęściarą.