Już kilkakrotnie je odpalałam, więc co nieco mogę Wam o nich opowiedzieć.
Długo podchodziłam do nich jak pies do jeża, bo cena jednak nie należy do najniższych, a i opinii na ich temat nie znalazłam zbyt wielu.
Jednak kiedy już o nich pisano to same pozytywy. Wspominano o realistycznych zapachach, dużo 'prawdziwszych' od yankee candle oraz o tym, że zapach pięknie roznosi się w pomieszczeniu.
Jak tu się nie skusić, prawda?
I kiedy w sklepie internetowym pojawiła się darmowa dostawa od 49 zł, przepadłam.
Niestety w praktyce nie jest tak kolorowo :<
Moje zamówienie pokazywałam Wam już (KLIK, KLIK), więc dziś o zapachach, które paliłam ostatnio.
Gorąca czekolada - nie bez powodu zaczynam od tego zapachu, ponieważ jak na razie to mój ulubiony i jedyny który w miarę się sprawdził.
Pachnie autentycznie podaną w kawiarni gorącą czekoladą. Taką nie za słodką, lekko deserową. Ale bardzo, bardzo apetycznie na pewno.
Tea light, który posiadam pali się około 6 godzin i mój mały pokój ładnie nasącza zapachem. Nie trzeba się obawiać, że jeśli zgasimy w połowie to się już nie odpali. Nie ma z tym problemów, aczkolwiek podczas drugiego palenia zapach jest mniej intensywny moim zdaniem.
Cena to około 5 zł.
Creme Brulee to jak do tej pory największe rozczarowanie.
Spodziewałam się słodkiego zapachu wanilii, może nutki karmelu, cukru.
Myślałam, że zapach będzie ciepły, otulający.
Ah, długo się rozwodzić nad tym... Teraz myślę, że chciałabym, żeby w ogóle pachniał ; p jakkolwiek ; p
Niestety nie czuję nic, po powąchaniu niezapalonej świecy czuć te aromaty, niestety po zapaleniu nic a nic.
Ja byłam w posiadaniu świeczuszki 15 godzinnej, która kosztuje 11 zł.
Naleśniki bardzo działały na moją fantazję. Po spojrzeniu na samą etykietkę
i obrazek ślinka cieknie. Jestem wielką fanką tych puszystych placuszków z syropem klonowym i często serwuje je sobie w domu. Doskonale znam ich zapach i niestety nie odnajduję go w tej świeczce.
Po pierwszym powąchaniu na 'sucho' pomyślałam, że zwyczajnie śmierdzi.
W trakcie palenia nabiera to jako takiego aromatu, ale nie jest to na pewno ani wspomniana w opisie producenta jagoda ani syrop klonowy ani roztopione masło.
Zostaję przy YC ;)
OdpowiedzUsuńojj szkoda, że tak się zawiodłaś na nich :(
OdpowiedzUsuńzaczynałam się nad nimi zastanawiać, bo coraz więcej ich na blogach i YT, ale dobrze, że się na nie nie skusiłam, bo pewnie bym żałowała :/
A ja przyznam ze za bardzo sie nie skupiam na aromacie swiec zapachowych - jedynie na poczatku lubie "cos poczuc" pozniej jest mi wszystko jedno ;)
OdpowiedzUsuńNie próbowałam YC i miałam ochotę spróbować tych, ale skoro mówisz, że nie są warte, to musze się zastanowić
OdpowiedzUsuńJa jak tylko zobaczyłam to wielkie wow przy tej marce stwierdziłam, że nie będe sprawdzac czy się u mnie sprawdzi, bo kocham moje YC.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że się nie sprawdziły ;< ja ich nie miałam, mam tylko YC i jestem z nich zadowolona ;-)
OdpowiedzUsuńuf, super. teraz nie musze kupować kolejnych świeczek. Ja zostaje przy yc
OdpowiedzUsuńja też kupiłam trzy zapachy - śliwkę, brzoskwinkę i jagody chyba... póki co paliłam śliwkę i niby jest ok, ale też szału nie ma - w domu mówią, że śmierdzi.
OdpowiedzUsuńjagody na sucho już są brzydkie, więc co dopiero przy paleniu...
jedyna nadzieja to ta brzoskwinia ale w sumie to chyba mi przeszła podnieta na nie...
Wolę zdecydowanie YC :) !
OdpowiedzUsuńWolę YC zdecydowanie ;)
OdpowiedzUsuńja jeszcze ich nie miałam, nie skuszę się. zakochana jestem w yc
OdpowiedzUsuńHot Chocolate bardzo intensywnie pachnie, fajnie, ale szału nie ma. Creme Brulee rzeczywiście krótko czuć, także mamy podobne zdanie na ich temat ;) naleśnikowego nie miałam. jak mam wybierać, co sobie zapalić, to zdecydowanie wolę YC :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, myślałam, że spróbuję no ale nie warto, zwłaszcza że jeśli w twoim małym pokoju się nie sprawdziła a ja mam wielki pokój..
OdpowiedzUsuńLepiej by wyglądała ta świeczka jakbyś postawiła jej knota
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń