wtorek, 28 sierpnia 2012

Matrix SORED SR-RC, czyli czerwona miedź, EFEKTY PO KOLORYZACJI.

za chwilę przejdę do tematu głównego ale najpierw...
okay, muszę się podzielić swoją słabostką, która kosztuje mnie na prawdę MASĘ kalorii...
od samego rana nie robię nic innego tylko 'tasiemkuję'.
niestety wszystko na zdjęciach zostało dziś przeze mnie pożarte.
nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że za niespełna jeden dzień będę musiała wyskoczyć w bikini.
ale, ale!
...żeby najpierw, jakimś cudem w nim WYSKOCZYĆ, pierwej będę musiała w nie WSKOCZYĆ...
poprosiłam również rodziców, żeby podczas zakupów wstąpili do KFC.
zajadam stres związany z przelotem, to nie jest mój pierwszy raz, bynajmniej, ale stres... ten sam. NIEZMIENNY :E
udokumentowałam jedynie niewielką część ilości jedzenia, która właśnie utonęła w moim dupsku.
ciasteczka były przepyszne, na zdjęciu przypominają nieco słoneczniki, mniam, mniam.
tak, zjadłam CAŁY POPCORN, CAŁE 500 kalorii, całe 33 gram tłuszczu <3
 ostatnio jadłam przepyszny sorbet o smaku mango, ale dziś padło na lody truskawkowe. i co gorsza, wciąż jestem głodna.

od samego patrzenia, umieram;E przechodząc do meritum, załączam zdjęcie jak włosy wyglądały przed koloryzacją (5 tygodni po farbowaniu):
i teraz, EFEKT, voila!
zdjęcie, bez flesza w cieniu.
i zdjęcia w słońcu : )
wszystkie robione komórką (na żywo kolor jest dużo 'żywszy').
sama farba prezentowała się tak:
właściwie do zakupu tej farby natchnęły mnie efekty koloryzacji u panny Marquis de Red
<3

Nie chciałam jednak typowej pomarańczki, dlatego zdecydowałam się na czerwoną miedź, która jak widać wyszła czerwona.
Ale na pewno po kilku myciach kolorek już będzie taki jak trzeba. Przynajmniej mam taką nadzieję, bowiem to moja pierwsza koloryzacja tą akurat farbą ; d
Na pewno za parę dni, po moim powrocie, dodam aktualizację kolorku ; )

Z rzeczy bardziej technicznych : robiłam z wodą 6% (aż strach pomyśleć co wyszłoby z 9cio procentową ;d ) Oddałam się w ręcę mojej mamy i niestety się zawiodłam.
Nie nałożyła równo produktu i po spłukaniu głowy moim oczom ukazały się odrosty niepokryte w niektórych miejscach. Moja wściekłość nie miała granic haha  ; d
Na szczęście cudem udało się wycisnąć dosłownie odrobinkę z tubki, która znajdowała się już w śmietniku i ta ilość wystarczyła, by nałożyć w te miejsca.
Na szczęście wszystko skończyło się dobrze, niczym w bajkach ; )


Farba nie śmierdziała jakoś specjalnie, tubka starczyła na moje włosy spokojnie (90 ml farby plus 90 ml utleniacza). Konsystencja gęsta, ale dobrze się rozprowadzała.
co mogę dodać...włosy nie są zniszczone. Na pewno farba nie wyrządziła im wyraźnej krzywdy ; )
pod tym względem to na prawdę plus. Po farbach sklepowych, drogeryjnych zwykle moje włosy były suche i szorstkie. Odkąd stosuje tylko produkty fryzjerskie, zauważam na prawdę różnicę.
Nigdy nie uzyskałabym takiego koloru farbą z rossmana .
A cena to około 30 zł.
+ dobry edit nie jest zły, doczekałam się powrotu rodziców:
moja waga na chwilę obecną waha się pomiędzy waleniem wyrzuconym na brzeg a tratującym statek piracki wielorybem.