piątek, 27 grudnia 2013

wyniki rozdania, aktualizacja włosowa i... palmer's

szampon: nivea baby, nutri sensitive, delikatny żel do mycia ciała i włosów, dwa razy w tygodniu porządniejsze oczyszczenie włosów szamponem brzozowym, malwa z SLS.
stosowałam również produkty pilomax, które otrzymałam na spotkaniu blogerek.
przyznam, że jestem nimi pozytywnie zaskoczona.
po myciu szamponem (delikatnym, bądź z SLS) zawsze nakładam maskę mleczną, kallos i rozczesuję ewentualnie kołtuny powstałe podczas mycia palcami, spłukuję, następnie zabieram się za etap z odżywką/maską.
odżywka/maska d/s: maska mleczna, kallos z 'dodatkami': najczęściej olej lniany, który aktualnie mam na stanie.
oleje/inne: olej lniany, olej rycynowy, do płukanki końcowej dodaję na jeden litr wody parę szczypt mocznika i odrobinę maski mlecznej, kallos. ta kombinacja znakomicie poskramia puszącą się naturę puszena.
wcierki: w tym miesiącu nic z tych rzeczy, od czasu do czasu nakładałam olej rycynowy na skórę głowy.
suplementy: jestem w trakcie łykania skrzypovity i czekam na cud nad wisłą.
farbowanie: czarna henna khadi, aktualnie, planuję niebawem kolejne farbowanie.
jedne czego mi brakuje to mobilizacji do złożenia zamówienia.

dziś miło zaskoczył mnie kurier (właściwie byłam jeszcze w pół śnie kiedy dzwonił i po ustaleniu szczegółów powiedziałam mu 'no spoko, czekam, to na razie' ;d), który przywlekł do mojego domu moją wygraną w świątecznym rozdaniu Palmer's : ) nie mogę się doczekać kiedy użyję tego magicznego balsamu ;d

zaś zwyciężczynią rozdania została:
gratulujemy, czekamy na dane do wysyłki w ciągu trzech dni (po ewentualnym braku odzewu, losujemy kolejną osobę!) a wszystkim pozostałym dziękujemy za udział w zabawie!: )

wtorek, 24 grudnia 2013

współpraca, ziaja

przedstawiam Wam własnoręcznie wykonaną kulę (gwoli ścisłości babeczkę <3) do kąpieli! dziś po kolacji będę ją oficjalnie testować w ramach rozluźnienia i zrelaksowania maćka po 'nieumiarkowanym jedzeniu i piciu' ;p
następnym razem liczę, iż dostanę od mojej Zdolniachy trójkolorową babeczkę ;*

jakiś czas temu Ziaja nawiązała z nami współpracę i tym samym, zgodziłyśmy się przygarnąć produkty do testów, za co dziękujemy : )
przyznam, iż słodkości z paczuszki będą 'testowane' dużo wcześniej ;p stanowią idealne dopełnienie świątecznej układanki pod względem łasuchowania.

i moje ostatnie zamówienie ze strony Calaya, muszę pomyśleć nad olejem z pestek arbuza (zawsze biorę jego próbkę do zamówienia do 50 złotych) w większym wymiarze, ponieważ żaden olej jeszcze nigdy mi takich cudów z włosami nie zrobił, nakładany w ilości 2-3 kropelki na włosy po umyciu, podczas końcowej, hm stylizacji :o lekki, ujarzmiający i kompletnie nie obciążający.

czwartek, 19 grudnia 2013

tołpa dermo face, hydrativ, maska - peeling hydroenzymatyczny na twarz, szyję i dekolt

Dziś parę słów o czymś co odkryłam przypadkiem szukając delikatnego peelingu enzymatycznego, w czasie, kiedy to moja skóra podrażniona retinoidami potrzebowała złuszczenia i wygładzenia.
Od pierwszego użycia polubiłam ten produkt i stosuję go regularnie. Jeśli tylko widzę go w drogerii to kupuję ; )

Produkt mamy zapakowany w podwójną saszetkę, która starcza na dwa razy grubszą warstwą, na trzy jeśli nałożymy cieńszą.
Jest to specyfik działający na dwóch płaszczyznach, mianowicie jak maseczka i jak peeling.
Z jednej strony nie można odmówić mu umiejętności złuszczania naskórka, wygładzania skóry, a z drugiej nawilża naszą buzię, nie wysusza jak zwykle peelingi.
Ja nakładam go na umytą skórę, pozostawiam na 20 min, po czym zwilżam i masuję opuszkami palców przez minutę, dwie i spłukuję wodą.

Nic nie szczypie, nie ściąga, nie piecze. Skóra od razu jest jaśniejsza, gładka, miękka i ukojona. Zmarszczki mimiczne spłycone, skóra nabiera witalności.
W ciągu kilkunastu minut na prawdę odmienia moją buzię.
Nie podrażnia, nie uczula. Nawet jeśli zapomnę i przetrzymam chwilę dłużej na twarzy, to nic złego się nie dzieje. Nie zauważyłam przesuszenia.
Konsystencja i zapach również zachęcają do używania. Zapach bardzo przyjemny dla nosa, uprzyjemnia cały zabieg, a konsystencja gęsta, biała, nie spływa i dobrze się rozprowadza.

Na plus również skład, który nie zawiera sztucznych barwników, silikonów, PEG-ów, oleju parafinowego oraz konserwantów (parabenów i donorów formaldehydu).

Znajdziemy w nim za to same dobroci: torf tołpa, ekstrakt z szałwii muszkatołowej, kompleks z kiełków pszenicy, drożdży i hialuronianu sodu, masło kokum, olej jojoba, olej macadamia, gliceryna.

bonusik - mała fotorelacja z naszego 'fascynującego' życia, jak widać na załączonych 'obrazkach', tydzień upłynął pod znakiem tego co dla nas najważniejsze czyli ŻARCIA (mocne słowo, ale jak najbardziej na miejscu), Wydziału Nauk Społecznych, zakupów dla Schroniska dla Zwierząt i MOJEJ WYGRANEJ W ROZDANIU PALMER'S, a wierzcie mi, że cieszę się jak dziecko, ponieważ ostatnią rzeczą, którą wygrałam (poniekąd kiedykolwiek)... były bilety do kina (?) 8765456 p.n.e :c

moja ulubione źródło światła, które jestem w stanie znieść wieczorową porą. lampka z ikei 'wtykana' do komputera. jest 'nienachalna' i świeci dokładnie tam gdzie sobie tego życzę.

niedziela, 15 grudnia 2013

efekt po masce z dodatkiem mocznika, zapowiedź

dziś post typowo zapowiadający, mało treści z uwagi na fakt, iż nie mogę się oderwać od pewnej książki ;>
wczoraj wieczorem miałam w zamiarze zrobić sobie płukankę z lnu (w ramach któregoś-tam podejścia z kolei), lecz po głębszych oględzinach kuchennej szafki, doszłam do wniosku, że obecności lnu nie stwierdziłam, a szkoda.
chciałam koniecznie coś pokombinować z włosami, więc z braku lnu, sytuacja pchnęła mnie w 'ramiona', hm, MOCZNIKA.
swojego czasu zamówiłam 50g, był kompletnie dziewiczy, więc szkoda było go nie wykorzystać ten pierwszy raz.
włosy po masce z tym właśnie humektantem ;> zabieram się za intensywne zgłębianie jego właściwości, ponieważ po pierwszym zastosowaniu jestem nim wprost zauroczona : )
włosy po instagramowym filtrze ;>

zaś w następnym poście, takie oto cudo niebieskie:

piątek, 13 grudnia 2013

O wielkim rozczarowaniu... Kringle Candle

Wspominałam niedawno o moim pierwszym zamówieniu na świeczki Kringle Candle.
Już kilkakrotnie je odpalałam, więc co nieco mogę Wam o nich opowiedzieć.
Długo podchodziłam do nich jak pies do jeża, bo cena jednak nie należy do najniższych, a i opinii na ich temat nie znalazłam zbyt wielu.
Jednak kiedy już o nich pisano to same pozytywy. Wspominano o realistycznych zapachach, dużo 'prawdziwszych' od yankee candle oraz o tym, że zapach pięknie roznosi się w pomieszczeniu.
Jak tu się nie skusić, prawda?
I kiedy w sklepie internetowym pojawiła się darmowa dostawa od 49 zł, przepadłam.
Niestety w praktyce nie jest tak kolorowo :<
Moje zamówienie pokazywałam Wam już (KLIK, KLIK), więc dziś o zapachach, które paliłam ostatnio.

Gorąca czekolada - nie bez powodu zaczynam od tego zapachu, ponieważ jak na razie to mój ulubiony i jedyny który w miarę się sprawdził.
Pachnie autentycznie podaną w kawiarni gorącą czekoladą. Taką nie za słodką, lekko deserową. Ale bardzo, bardzo apetycznie na pewno.
Tea light, który posiadam pali się około 6 godzin i mój mały pokój ładnie nasącza zapachem. Nie trzeba się obawiać, że jeśli zgasimy w połowie to się już nie odpali. Nie ma z tym problemów, aczkolwiek podczas drugiego palenia zapach jest mniej intensywny moim zdaniem.
Cena to około 5 zł.

Creme Brulee to jak do tej pory największe rozczarowanie.
Spodziewałam się słodkiego zapachu wanilii, może nutki karmelu, cukru.
Myślałam, że zapach będzie ciepły, otulający.
Ah, długo się rozwodzić nad tym... Teraz myślę, że chciałabym, żeby w ogóle pachniał ; p jakkolwiek ; p
Niestety nie czuję nic, po powąchaniu niezapalonej świecy czuć te aromaty, niestety po zapaleniu nic a nic.
Ja byłam w posiadaniu świeczuszki 15 godzinnej, która kosztuje 11 zł.

Naleśniki bardzo działały na moją fantazję. Po spojrzeniu na samą etykietkę
i obrazek ślinka cieknie. Jestem wielką fanką tych puszystych placuszków z syropem klonowym i często serwuje je sobie w domu. Doskonale znam ich zapach i niestety nie odnajduję go w tej świeczce.
Po pierwszym powąchaniu na 'sucho' pomyślałam, że zwyczajnie śmierdzi.
W trakcie palenia nabiera to jako takiego aromatu, ale nie jest to na pewno ani wspomniana w opisie producenta jagoda ani syrop klonowy ani roztopione masło.
Na pewno zapach jest mało słodki, trudno go opisać. I niestety nie czuć go prawie wcale, a pokój mam nieduży.

czwartek, 12 grudnia 2013

khadi, black, efekty po farbowaniu + golden rose na ustach

następnym razem zdecyduję się na indygo.
przyciemnienie włosów nie jest moim zdaniem znaczne, tzn widać, że są ciemniejsze, ale nie tak jakbym chciała (:c!), poza tym, jest to kolor zaraz po farbowaniu, a włosy mają za sobą jedynie mycie odżywką, oczywiście dwa dni po koloryzacji.
także pewnie na dniach znów się wymyje w tempie ekspresowym do średniego brązu ;c
hennę trzymałam 4 godziny (przygotowałam ponad 12 godzin wcześniej) i już jak boga kocham, nie mogłam znieść jej zapachu, poczułam się w efekcie niespecjalnie i rozbolała mnie głowa.
zauważyłam, że im mniej dodaję soku z cytryny, kolor wychodzi ciemniejszy.
ostatnio cierpiałam na nieurodzaj cytryn w moim mieszkaniu, więc dodałam raptem 2 łyżki stołowe i efekt końcowy był bardziej zbliżony do ideału.
: )
tutaj zdjęcia zrobione przy oknie, niestety aparat nie uchwycił całości włosów, ponieważ siedziałam za blisko ;d


tutaj zdjęcie z lampą:

przepraszam za lekko zmierzwione włosy po lewej stronie, ale tak właśnie wyglądam jak po nocy ściągam, hm, GUMKĘ ;d są delikatnie mówiąc nieokiełznane.

niebawem pomadka golden rose, nr 70 : )
z pierwszym odczuć mogę powiedzieć, że wygląda NIEZIEMSKO na żywo :o!
jednakże za cholerę nie mogłam uchwycić jej koloru aparatem, no to pokombinowałam z ISO, by zdjęcie było ciemniejsze ;> (kosztem ciemniejszego ryja, który niestety jest na zdjęciu, ale już trudno.)

niedziela, 8 grudnia 2013

Spotkanie Blogerek, Sosnowiec, fotorelacja

wczoraj, w rozkosznej kawiarnio-ciastkarni-cupcake'arni Wypiekarni, miało miejsce Spotkanie Blogerek.
stres towarzyszył nam na szczęście mniejszy, niż za pierwszym razem, kiedy organizowałyśmy coś podobnego ; )
my bawiłyśmy się przednio (pozdrowienia dla Magdy i Angeli siedzących tuż obok nas!) i mam nadzieję, iż każdy kto wyszedł z naszego wspólnego Spotkania, został wprawiony w słodki błogostan i tym samym miło spędził sobotnie popołudnie : )
dziękujemy serdecznie wszystkim Pięknym Panienkom za przybycie!; *
zatem zapraszam na fotorelację... ;> zacznę od cudowności jakie zrobiono z myślą o Nas, blogerkach kosmetycznych!

mnie natomiast trafiła się taka śliczność:

prócz babeczek były również ciasteczka! nie rozumiem dlaczego JESZCZE inne ciacha, będące tuż obok nie załapały się na zdjęcie </3. ale tak na prawdę największą egzaltację wywołał gwóźdź programu ;> oglądając to zdjęcie wciąż jestem pod wrażeniem tortu, który prezentował się wprost rewelacyjnie do tego stopnia, że kiedy zrywałyśmy z niego ozdoby, czułyśmy się, hm, po prostu bestialsko ;d dziękujemy Pani z Wypiekarni za pomoc w krojeniu tortu, matematyka nie jest naszą mocną stroną ;p choć jednak w takich momentach życia zdaje się być, o dziwo, przydatna ;p

następnie odwiedziła nas Pani z Soraya, dziękujemy serdecznie za przybycie, niezmiernie miło było Nam Panią gościć : )
Pani Dagna jest wyjątkowo sympatyczną osobą : )
Opowiedziała nam nieco o produktach z nowej linii.


MODELECZKA! ;* <3

Klaudia pewnie nie miała pojęcia, że się zaczaiłam na jej włosy...ZNOWU ;d
Dziękujemy serdecznie WSZYSTKIM sponsorom naszego spotkania! oraz Wypiekarni za udostępnienie lokalu!
oto dobroci, którymi zostałyśmy obdarowane : )

PILOMAX


SORAYA


ORGINAL SOURCE


LEMAX


RIMMEL


BATH&BODY WORKS POLSKA


Dziękujemy Dziewczynkom za przyniesienie ze sobą jedzonka dla Zwierząt ;*
w tygodniu zbierzemy się i zawieziemy wszystko do Schroniska w Sosnowcu.
D Z I Ę K U J E M Y <3