piątek, 31 stycznia 2014

aktualizacja włosowa, wydanie drugie

szampon: alterra, papaja&bambus, raz-dwa razy w tygodniu l'oreal elseve fibralogy.
odżywka/maska d/s
: nivea long repair (KLIK), l'oreal elseve fibralogy, odżywka nawilżająca BIOCOMPLEX.
oleje/inne: sesa plus, olej rycynowy, olej babassu, masło kakaowe.
płukanka końcowa z dodatkiem mocznika.
końcówki zabezpieczam olejem z pestek arbuza.
wcierki: ampułki wzmacniające Retinol-H.
suplementy: skrzypovita w dalszym ciągu. zamierzam również wrócić do ekstraktu z kory sosny nadmorskiej i tym razem postarać się stosować go regularnie.
farbowanie: moje włosy nie zaznały dobrodziejstwa płynącego z henny już chyba około 3 tygodni z okładem. zaraz po przedniej aktualizacji zamówiłam khadi i pofarbowałam włosy.
aktualnie na głowie mam brąz ;( NIE PODOBA MI SIĘ TO.
muszę przewertować tysięczny raz blog mojego włosowego guru.

na zdjęciu wyglądam jak przykurczony oraz rozkraczony zarazem gremlin. ah, ta perspektywa <3.
ale przyznam się - rano taaaaaaaaak mi się nic nie chciało, nawet porządnie przypozować.
więc rozpuściłam je z koczka, potrzepałam łbem i tyle.
jeśli chodzi o włosowe plany na najbliższy miesiąc to, mam nadzieję, mieć więcej czasu na olejowanie.
zakupiłam ekstrakt z drożdży i nie zawaham się go użyć. nadto kolagen summa summarum znajdzie zastosowanie w pielęgnacji włosów.
+ czas podciąć wreszcie końcówki...

czwartek, 30 stycznia 2014

aktualizacja włosowa

mycie: szampon HiPP, szampon Pilomax pielęgnacja krok 1 włosy farbowane ciemne, zamiennie - szampon Pilomax krok 1 regeneracja  również do włosów ciemnych.
odżywki/maski:
Kallos, Serical, Crema al Latte, Nivea Long repair, Pilomax maska Regeneracja do włosów ciemnych oraz do jasnych, L`Oreal, Elseve Fibralogy, Odżywka do włosów.
Maskę mleczną, Kallos tuningowałam kwasem hialuronowym, Soraya, więcej możecie o tym poczytać TUTAJ.
oleje/coś ekstra: olej arganowy, olej konopny, olej z pestek dzikiej róży, Jalyd professional Deep mask - maska głęboko regenerująca Biocomplex.+ BIOMINOIL Biocomplex PLUS.
+ na końce jedwab Marion, Natura Silk, Jedwabna kuracja zamiennie z Krem pielęgnacyjno - wygładzający GJM Soft Cream. urodzinowe cupcake'i dla mojego taty
i zamówienie na które czekałam z wytęsknieniem!
drożdże obiektem mojego pożądania, z przeznaczeniem do stosowania na skórę głowy (dodawane do masek, odżywek).
i przyznam, że jestem ciekawa jak sprawdzi się kolagen, który będę dodawać do kremów.
olej z pestek arbuza, najlepszy olej jaki stosowałam do zabezpieczania końcówek.
masło shea oraz masło kakaowe zakupione z przeznaczeniem do ciała i włosów.

niedziela, 26 stycznia 2014

Bielenda, ujędrniający peeling cukrowy

Większość drogeryjnych peelingów mam już przetestowane i kiedy trafi się coś nowego to od razu po to sięgam z czystej ciekawości.
Peelingi Bielendy miałam kiedyś dwa, z granatem i z avokado. Byłam z nich średnio zadowolona, ale zużyłam do końca i tak samo jest z tym peelingiem.
Nie urzekł mnie niczym specjalnym, ale nie jest też na tyle beznadziejny, by się go pozbyć bez skrupułów.

Jest to peeling cukrowy, który za zadanie ma nawilżyć i ujędrnić nasza skórę. Producenta trochę poniosła fantazja pisząc o właściwościach pobudzających przemianę materii, spalanie tłuszczu i oczyszczania z toksyn ; d
Ale z resztą obietnic względnie mogę się zgodzić.
Skóra po użyciu jest miękka, gładka, sprężysta.Mogę nawet powiedzieć, że produkt ten delikatnie nawilża, pozostawia na skórze przyjemną warstwę po spłukaniu. Nie jest to typowe oblepienie po parafinie, mimo tego, że składnik ten jest na drugim miejscu. Ponieważ zawsze po peelingu biorę dodatkowo prysznic a mimo tego skóra dalej jest pokryta tymi olejkami.

Poza parafiną za tą ochronną warstwę na skórze odpowiedzialne są:
Hydrogenated Castor Oil, naturalny emolient, substancja kondycjonująca i konsystencjotwórcza mająca właściwości nawilżające oraz odżywiające.
Caprylic/Capric Triglyceride, emolient, po jego zastosowaniu, na powierzchni skóry tworzy się warstwa okluzyjna (film), zapobiegająca nadmiernemu odparowywaniu wody, za sprawą czego, substancja wykazuje działanie kondycjonujące, zmiękczające oraz wygładzające naskórek.
Macadamia Ternifolia Seed Oil, czyli po prostu olej makadamia, posiada właściwości regenerujące, zmiękczające jak również wygładzające naskórek.

Poza tymi składnikami peeling zawiera również: ekstrakt z kardamonu i imbiru, witaminę E, beta-sitosterol (ssterol roślinny, emolient, stabilizator emulsji), skwalen, glicerynę, ascorbyl palmitate (pochodną witaminy C).
Na końcu składu zapach oraz barwnik, który odpowiada za żółty kolor produktu.

Peeling rozprowadzać polecam na suchą skórę, ponieważ na wilgotnej rozpuści się w oka mgnieniu. Kiedy nałożymy na suchą skórę możemy pozwolić sobie na krótki masaż. Nie jest to kosmetyk z kategorii zdzieraków, ale wygładza skórę w sam raz. Kiedy potrzebuję czegoś mocniejszego sięgam po inny produkt, ale do regularnego stosowania się nadaje.
Rzeczywiście skóra na przykład na udach jest jędrniejsza, ale nie jest to długotrwały efekt. Na pewno nie jest to produkt, który nas wyszczupli czy usunie cellulit, ale ciało po jego użyciu prezentuje się lepiej.
Zapach to kardamon i imbir. Pachnie orientalnie, słodko, lekko miodowo, ja czuję tam jakby trochę cytrynkę. Nie pozostaje, niestety, na skórze.
cena około 15 zł za 200g, które starczy moim zdaniem na pięć użyć. Nie jest to szczyt wydajności, ale ja peelingów używam hojną reką ; d

piątek, 24 stycznia 2014

aktualizacja rzęs, moja pielęgnacja

Dziś postanowiłam podzielić się z Wami moim sposobem na pielęgnację rzęs. Nieskromnie muszę przyznać, że na moje rzęsy narzekać nie mogę. Z natury są długie, ciemne i dość gęste. Niestety, końce włosków nie są już takie czarniutkie :<
Kiedyś, zanim jeszcze zaczęłam regularnie malować oczy, nie miałam swoim rzęsom nic do zarzucenia, niestety codzienny makijaż oraz demakijaż miał na nie zły wpływ.
Stosowałam różne sposoby by polepszyć ich kondycje. Używałam olejku rycynowego, ale powodował podrażnienie i łzawienie, kapsułek z keratyną, ale skutki były takie same.
W końcu, od niedawna stosuję swoją metodę.
Bardzo polecam Wam L`Biotica, aktywne serum do rzęs, które towarzyszy mi od miesiąca i po tym czasie moje rzęsy wzmocniły się bardzo.
Na zdjęciu moje rzęsy bez tuszu, właśnie z warstwą tego serum + brązowy lajner.
Serum zamknięte jest w opakowaniu troszkę mniejszym niż tusz do rzęs z wygodną szczoteczką, która idealnie rozprowadza produkt na włoskach.
Sama konsystencja nie jest rzadka, więc nie spływa do oka.
Kolor jest lekko białawy, ale po chwili zmienia się na przezroczysty.
Serum można stosować zarówno na noc, jak i rano, ponieważ świetnie sprawdza się jako baza pod makijaż. Kiedy pomaluję oczy tuszem na warstwę tego produktu uzyskuje dodatkowy efekt pogrubienia i wydłużenia.
Po miesiącu regularnego stosowania dwa razy dziennie ubytek produktu, moim zdaniem, jest minimalny, także wydajność na plus. Na pewno starczy mi jeszcze na długo.  A kiedy się skończy i nie pojawi się żadna inna odżywka, która mnie zainteresuje, kupię ponownie.
Rzęsy przyciemniły się, zagęściły i dużo lepiej wyglądają pomalowane.

Od dawna również nie wypadła mi ani jedna rzęsa.

Skład: Aqua, Riccinus Communis Oil, Pentylene Glycol, Glycerin, Panthenol, Biotinoyl, Tripeptide-1, Sodium Polyacrylate, Dimethicone, Cyclopentasiloxane, Hydrolyzed Keratin, L- Arginine, Trideceth- 6 PEG/PPG-18/18 Dimeticone.

Ja swój egzemplarz kupiłam w Hebe, na promocji za około 10 zł, normalna cena oscyluje wokół 15 zł. Serum dostępne również w super-pharm.

nadto zakupiłam ostatnio taki peeling i sądzę, że niebawem będę się mogła podzielić z Wami moimi spostrzeżeniami na jego temat ;>

środa, 22 stycznia 2014

annabelle minerals, ulubiony podkład

swojego czasu z pewnego rodzaju 'fascynacją' i zaangażowaniem szukałam podkładu idealnego wśród tych, które oferują drogerie bądź apteki.
niestety, ale pod wieloma względami po prostu się nie sprawdzały (chociażby w kwestii kolorystyki, pod względem trwałości, pudrowego wykończenia dłużej niż 2 godziny po starannym zrobieniu makijażu, włażeniu w zmarszczki mimiczne (!), bądź po prostu zważywszy na składy komedogenne). zdecydowałam się zatem wypróbować produkty mineralne, przewertowałam parę blogów, stronę annabelle minerals i właściwie bez wcześniejszego zamawiania testerów, zainwestowałam w cały zestaw w skład którego wchodził 10g puder (natural fairest), róż do policzków (wybrałam odcień honey, ponieważ wolę coś a'la brozner), korektor (tu niestety wybór padł na najjaśniejszy, który jest po prostu lekko zielony ;d) i pędzel (wybrałam kabuki).
całość za 110 złotych, a dodatkowo oczywiście koszt przesyłki, także myślę, że bardzo rozsądna cena, jak na tak wydajny zestaw.

jeśli chodzi o zastosowanie, minerałki muszą się mieć do czego 'przyczepić' i najlepiej 'czepiają się' lekkich kremów z sylveco.
jak na razie, nie zamierzam zrezygnować z lekkiego kremu nagietkowego (jako kremu na dzień), ale próbowałam również nakładać minerały na rokietnikowy i brzozowy.
we wszystkich trzech wersjach wyżej wymienionych kremów, minerały trzymają się pięknie, przez caaały dzień.
czasem zdarza mi się w nich przespać całą noc i po oszacowaniu strat względem makijażu rano w lustrze, stwierdzam, iż wszystko trzyma się perfekcyjnie i mogę to śmiało przyrównać do nieścieralnego revlona.
trwałość zatem niezawodna.

względem wydajności... wystarczy na prawdę niewiele by pokryć idealnie całą twarz.
posiadam podkład kryjący, który ewentualne zaczerwienia po, chociażby, ostrzejszym peeling'u kryje pięknie.
nawet nie pamiętam, kiedy zamawiałam swoje drugie opakowanie tego podkładu, ponieważ było to tak dawno, a dopiero teraz widzę, że niebawem będzie mi się kończył i z chęcią zakupię kolejne opakowanie.
podkład oczywiście nie wykazuje właściwości komedogennych, NIE WCHODZI W ZMARSZCZKI MIMICZNE (❤), nic z ciągu dnia się z nim nie dzieje, pudruje się pudrem matującym (dla mnie zawsze stara nazwa fix&matte ;p) raptem raz, bądź dwa w ciągu dnia.
nie zamierzam zamienić go na nic innego ; )

tutaj dla porównania z revlonem, colorstay, do cery tłustej i mieszanej w odcieniu buff.
następnym razem może faktycznie zakupię ciemniejszy odcień, teraz mi to zupełnie nie przeszkadza, ponieważ czasem mieszam go z różem w odcieniu honey i wszystko pozostaje pod moją kontrolą względem koloru.
posiadałam również małą próbeczkę korektora w odcieniu dark i następnym razem zamówię większą wersję, ponieważ idealnie sprawdza się jako 'nienachalny' bronzer i dobrze będzie go czasem pomieszać z podkładem.
minerałki pięknie rozświetlają twarz i równie świetnie stapiają się ze skórą przez co dają naturalny efekt.
i d e a ł.

wtorek, 21 stycznia 2014

o kilku zastosowaniach Serum Hialuronowego, Soraya

Mowa konkretnie o Serum Hialuronowy Mikrozastrzyk Soraya.
Otrzymałam je od firmy Soraya na grudniowym spotkaniu blogerek i do niedawna leżało zapomniane w kącie, aż niedawno odgrzebałam je i zaczęłam stosować. W gruncie rzeczy jest to kosmetyk dość wszechstronny.

- Stosuję go na twarz pod krem, rano oraz wieczorem mieszam na dłoni z kilkoma kroplami oleju arganowego.
Serum ma delikatną konsystencję, która wchłania się w skórę całkowicie już po niepełnej minucie i wtedy można nałożyć krem. Używam go również na okolice oczu, które ładnie napina i wygładza. Nie podrażnia tej delikatnej skóry, nie powoduje szczypania czy łzawienia. Na temat zmarszczek się nie wypowiem, bo nie posiadam.
Nie przyspiesza przetłuszczania skóry, makijaż trzyma się na nim dobrze, a buzia bardzo szybko odzyskała komfort i nawilżenie, którego ostatnio jej brakowało ze względu na kurację retinoidami.

- Serum można również nakładać na usta.
Robię to przy okazji nakładania na twarz, lecz jeśli nałożę grubszą warstwę na usta przed makijażem to zauważyłam, że pomadka dłużej się utrzymuje, nie widać suchych skórek i przy pomadkach matowych, które mają tendencję do wysuszania, nie odczuwam żadnego ściągnięcia.

Na koniec zostawiam mój numer jeden czyli zastosowanie na włosy.
1. Dodanie kropli tego serum do maski. Moją ulubioną maską w tym momencie, która najlepiej mi się sprawdza w tym miksie to Kallos mleczny, który sam z siebie ma skład zbyt proteinowy, a za mało nawilżający, przez co moje włosy były zbyt sztywne.
Po dodaniu to porcji maski dwóch kropel gliceryny oraz kropli wielkości orzecha laskowego tego serum z kwasem hialuronowym moje włosy po 15 minutach wyglądają jak nowe.
Rozczesują się właściwie same, są gładziutkie i mięciutkie, nie plączą się w ciągu dnia tak bardzo jak zwykle. Są dociążone, ale nie przyklapnięte, mimo nałożenia na skalp, co u mnie powoduje często przetłuszczanie.

2. Mieszam pół na pół z kosmetykiem ochronnym, którego używam na końcówki, chwilowo był to jedwab z marion, teraz olejek arganowy. Dzięki temu olejek nabiera lekkości, włosy nie są przetłuszczone czy oklapnięte, a końce wygładzone i nawilżone.
Pojemność serum to 30 ml, cena około 20 zł.
Wydajność również na plus.

+ wczorajsze zakupy, najbardziej chyba cieszę się z escady, trafiłyśmy na likwidację perfumerii douglas (katowice) i tym samym na obniżenie cen na wszystkie towary o 50%, a escada 50 ml została przeceniona już wcześniej z 200 zł na 130 zł a do tego jeszcze -50% ;d
piękna sprawa, tym bardziej, że to jeden z moich ulubionych zapachów, zaraz obok CK in2u.
miałam zakusy na armaniego, pomadkę nr 604 w odcieniu ślicznej śliweczki, ale doszłam do wniosku, że ładniutki zapach przyda mi się bardziej.
wreszcie mam odżwykę z l'oreal fibralogy i błoto z morza martwego na które zawsze mi brakowało, jakimś dziwnym sposobem. masełko z bielendy miało być dla mnie niczym tańsza wersja masełka z nivei, ale niestety po paru zastosowaniach mogę stwierdzić, że to na prawdę niewypał ;e

niedziela, 19 stycznia 2014

Kringle Candle, ciąg dalszy

Dziś o pozostałych dwóch zapachach świec Kringle Candle, które zamówiłam w grudniu.
Bez wątpienia te, o których napiszę teraz, okazały się do mnie łaskawsze i sprawiły, że nie skreślam do końca tej firmy, a nawet zamierzam w najbliższym czasie zaopatrzyć się w inne zapachy, aczkolwiek nie w formie samplerów 15 godzinnych, gdyż wynika z moich doświadczeń, że są one mało intensywne :<

Pumpkin Spice, druga moja świeczka w formie 15 godzinnego samplera. Ta akurat nie rozczarowała tak, jak pierwsza (KLIK, KLIK). Ma pachnieć "świeżo upieczonym ciastem dyniowym: cynamonem, goździkami, gałką muszkatołową i oczywiście soczysta dynia".
I tak właśnie pachnie. W listopadzie piekłam ciasto dyniowe, ten zapach bardzo mi je przypomina.
Dużo przypraw i dynia, ale mimo intensywności dodatków zapach nie należy do tych z kategorii 'boli mnie głowa'.
Jest ciepły, otulający i średnio intensywny, ale w moim pokoju jest wyczuwalny. Rozbudził moje pragnienie by sięgnąć po kolejny zapach dyniowy - dyniową latte. Myślę, że również przypadłby mi do gustu.
Spalił się prawie do końca.
Cena 11 zł.

Ciasteczko kokosowe, "Niepowtarzalny tropikalny zapach kokosa połączony z bogatym, maślanym ciasteczkiem".
Świeczka pachnie jak kokosanki z cukierni. Czuć wyraźną nutę maślaną, ale i wiórki kokosowe.
Na sucho bardziej przebija masełko, ale kiedy rozpalimy świeczkę rozgaszcza się również kokos.
Ten zapach jest jednym z intensywniejszych. Rzeczywiście pachnie w całym pokoju bardzo wyraźnie, chociaż na pierwsze niuchnięcie jest to bardziej ciasteczko maślane. Idealnie komponowała się z Christmas Cookie, Yankee Candle.
Pali się równomiernie i do końca.
Wydaje mi się, że dłużej niż obiecane 12 godzin, za co plus.
Cena 13 zł .

środa, 15 stycznia 2014

zastosowanie mocznika w pielęgnacji włosów oraz haul zakupowy

swojego czasu zakupiłam mocznik ze strony zróbsobiekrem i musiało być to baaardzo dawno, ponieważ od dłuższego czasu przerzuciłam się na zakupy w naturalne-piękno z uwagi na niższe ceny i większą pojemność produktów, które mnie interesują ; )
na pomysł by zastosować mocznik w pielęgnacji włosów wpadłam za sprawą sobotniego, bodajże, wertowania blogów, aż po raz wtóry trafiłam do anwen.
nie znalazłam dużo zapaleńców tego humektantu w blogosferze, raptem parę postów jednak zdecydowałam się na swoje pierwsze użycie, olewając w pełnym majestacie coś takiego jak uzyskanie odpowiedniego stężenia ;p
jeśli ktoś pragnie być bardziej zasadniczy niż ustawa przewiduje, zachęcam do odwiedzenia bloga blondhaircare, która bardzo ładnie rozpisała moją 'piętę achillesową'.
moje pierwsze zastosowania to rozpuszczenie około dwóch szczypt mocznika w odrobienie wody, a następnie dodanie do preferowanej maski
(wedle uznania
) nakładanej na umyte, wilgotne włosy.
pozostawiam pod folią i ręczniczkiem na taki okres czasu, jakim wtenczas dysponuję.
po tej mieszance miałam na prawdę ładne włosy... nawilżone, sprężyste, dociążone i taaakie błyszczące jak nigdy, lecz najlepsze efekty, moim zdaniem, otrzymuje się przy ostatecznym płukaniu włosów.
jak robię taką płukankę? do opakowania po litrowym, mlecznym kallosie, dosypuję 2-3 szczypty mocznika i 'zalewam' wodą.
efekt po takiej płukance możecie podziwiać przy okazji grudniowej aktualizacji włosów.

co więcej? zauważyłam, że przy regularnym stosowaniu włosy są nawilżone na dłużej, nawet po ostatnim hennowaniu, nie zaobserwowałam żadnego wysuszenia włosów, a przed wprowadzeniem mocznika do pielęgnacji lekki wysusz, minimalny, bo minimalny, ALE występował.

kolejnym plusem jest niewielki koszt mocznika, niewspółmierny do cudów jakie można osiągnąć z jego pomocą.
oraz ta wydajność!
w zróbsobiekrem za 50 g zapłacimy jedynie 5,49 zł.

aktualnie zamierzam pokombinować by 'zalewać' mocznik płukanką cynamonową bądź kawową.
niestety, obydwie robią z moich włosów sztywną szczotę (kawa sprawdza się natomiast idealnie jako dodatek do masek o czym pisałam TUTAJ) dlatego chętnie spróbuję takiego połączenia ; )

i mały haulik:

balsam do ust, jakoś tak... sam wpadł przy kasie podczas zakupów w h&m.

jeden z moich ulubionych eyelinerów o którym pisałam już TUTAJ, odżywka do paznokci miss sporty i czarny lakier, który jak później się zorientowałam (oczywiście już po fakcie, w domu) jest pękający...no trudno, połączę go z nudziakiem z eveline na wybranych paznokciach i może coś z tego będzie w miarę do ludzi.

revlon do zadań specjalnych, na co dzień jestem w 100% wierna minerałom z annabelle minerals.

peeling palmer's, który marzył mi się od dawna i wreszcie postanowiłam się nim rozpieścić w pełnym tego słowa znaczeniu.
w sobotę będę mieć idealnie gładką i pachnącą czekoladowo skórę ;p

po raz drugi lekki krem nagietkowy, moja miłość.

i olejek na który nagrzewałam się już od dawna, mianowicie, sesa plus <3 jestem prawdziwą szczęściarą.

poniedziałek, 13 stycznia 2014

włosowa aktualizacja

Trochę po czasie przychodzę do Was z tym wpisem ;d
W minionym okresie pojawiło się trochę nowości w mojej pielęgnacji, głównie ze względu na zmianę pogody.
Zmiany te wyszły mi najwyraźniej na dobre, gdyż włosy chyba są w lepszej kondycji, a przede wszystkim jeszcze nie dopadła mnie moja zimowa zmora, mianowicie elektryzowanie włosów.

Mycie: przez większość czasu szampon HiPP, od stycznia szampon Pilomax pielęgnacja krok 1 włosy farbowane ciemne, raz na czas szampon Pilomax krok 1 regeneracja  również do włosów ciemnych.

Odżywki/maski: Kallos, Serical, Crema al Latte, Nivea Long repair, Pilomax maska Regeneracja do włosów ciemnych oraz do jasnych.

Oleje/coś extra: dość regularnie olejowałam włosy olejem arganowym, od stycznia przed prawie każdym myciem Jalyd professional Deep mask - maska głęboko regenerująca Biocomplex, o której niedługo coś więcej ; )
+ BIOMINOIL Biocomplex PLUS.
+ na końce jedwab Marion, Natura Silk, Jedwabna kuracja.

czwartek, 2 stycznia 2014

Laboratorium Pilomax, Regeneracja, Maska do włosów ciemnych

Maskę do ciemnych, farbowanych włosów otrzymałam na spotkaniu blogerek, miesiąc temu, razem z innymi produktami do włosów, ale o nich innym razem.

Jest to maseczka do włosów farbowanych na ciemne kolory, krok drugi w kuracji regenerującej. Pierwszy to szampon, jak można się domyśleć ; d
Producent zaleca nałożyć po umyciu, na dziesięć minut. Podana jest również zalecana ilość, której mamy użyć. I tu niestety nie zgodzę się z pilomaxem. Dla włosów półdługich jest to łyżeczka, a dla długich chyba dwie. Mnie dwie łyżeczki nie wystarczały, by pokryć równomiernie włosy.
Potrzebowałam około 3, przez co produkt wystarczył mi tylko na 3, 4 zastosowania.
Bardzo żałuję, ponieważ maska na prawdę okazała się fajna

Na szczęście konsystencja jest przyjemnie woskowa, łatwo się nakłada i spłukuje. Nie spływa z włosów, jest wystarczająco gęsta.
Polubiłam tą maskę również za zapach. Pachnie kawą <3 taki aromat mój nos uwielbia, a z rana jest to szczególnie wskazane. Również kolorem przypomina kawę, jest brązowa.

Mazidło trzymałam na włosach zwykle koło 20 minut i był to optymalny czas by zdążyła zadziałać. Po tym czasie włosy były bardzo mięciutkie (już podczas nakładania wyraźnie zmiękczała i ułatwiała rozczesywanie), puszyste, nie oklapnięte, wygładzone a rozczesywały się bajecznie.
Dobrze również służyła końcówkom, wygładzając je i nawilżając.
Do tego zapach delikatnie zostawał na włosach po wysuszeniu.
Po tych kilku zastosowaniach moje włosy były w lepszej kondycji i myślę, że gdybym miała całe opakowanie to rzeczywiście można je tym specyfikiem zregenerować.
Czy pogłębiła kolor nie wiem, ponieważ mam rude włosy, raczej nie ciemne ; )
za to podbijała blask, nadając wielowymiarowości kolorowi.

Cena z tego co wyszperałam nie jest najniższa, bo za 200 ml około 32 zł.
Teraz będę się zaprzyjaźniać z maską do włosów jasnych. Niedługo dam Wam znać jak sprawuje się ona.