niedziela, 26 lipca 2015

Niedziela dla włosów, Henna, nowości kosmetyczne i loki na opasce

Po niespełna 5 tygodniach od ostatniego farbowania, zafarbowałam włosy ponownie. Niestety farba, którą zawsze farbuje odrosty tj Garnier Olia, tym razem zawiodła i nie pokryła ich należycie. Miejscami w ogóle nie złapała, czubek głowy był zaś czerwony ;d
Na szczęście henna zakryła tą czerwień w najbardziej widocznym miejscu, a mnie czeka po prostu szybsze farbowanie, ponieważ niestety henna odrostu mi nie chwyta w ogóle :c
Farbie tej jednak ufam, dlatego korzystając z promocji KLIK na pewno zaopatrzę się na przyszłość.
kolorek wyszedł jednak bardzo ładny, taki jak lubię, a włosy od razu pożegnały się z Bad Hair Day, który ostatnio mi dokuczał, szczególnie na końcach.


Na zdjęciach kolor już po tygodniu od hennowania, póki co nie wypłukał się znacząco, ale to może również dlatego, że próbuję myć rzadziej włosy, ratując się w upały, które właściwie dziś już się skończyły ;d suchym szamponem na grzywkę i wysokim koczkiem czy dobieranym warkoczem.

Do dzisiejszej niedzieli użyłam właściwie samych moich nowości, które kupiłam niedawno. Przyznam z bólem serca, że niestety jak do tej pory średnio mi się spisywały.
Dziś jednak włosy wyglądają zadowalająco, więc może coś z tego będzie.

Włosy zwilżyłam letnią wodą i na odciśnięte nałożyłam porcję maski nawilżającej, Eco Lab z dwoma pompkami olejku Alterra do włosów i odrobiną tego KLIK olejku arganowego. Zauważyłam, że mały jego dodatek ładnie nabłyszcza moje włosy i głównie w takim celu go stosuję. Do odżywienia mam inne produkty.
Z taką mieszanką spędziłam godzinę pełną zachwytów nad tym KLIK cudem. Jest tak totalnie w moim stylu, zauroczyłam się od razu. Chcę, chcę, chcę. Niestety mój ekspres wciąż działa, co powstrzymuje mnie przed zakupem :<
Umyłam włosy dwukrotnie szamponem normalizującym EcoLab, ale niestety włosy ciągle wydawały mi się tłuste, więc na koniec jeszcze przeciągnęłam po nich mydłem cedrowym, na którym zawsze mogę polegać. Miałyście do czynienia z kosmetykami tej firmy? KLIK na wizażu mało opinii, ale raczej pozytywne. duet szampon plus miniatura odżywki kusi mnie do wizyty w drogerii by poznać produkty Phyto.
Na koniec maska Organic Shop z grecką figą, która po dwukrotnym zastosowaniu nie wywarła na mnie pozytywnego wrażenia, ale zastosowana inaczej, spisała się prawidłowo.
Nałożyłam porcję na długość plus dodatkową porcję na końcówki. Najpierw rozplątałam włosy lekko palcami, a potem wzięłam Tangle Teezer i rozczesywałam je przez kilka minut od nasady aż po końce. Oczywiście bardzo delikatnie i powoli, po czym spłukałam i odsączyłam.
Na końce zaaplikowałam Mythic Oil i wysuszyłam w około 70%. Kiedy włosy były w pełni suche nawinęłam je na opaskę i poszłam spać.
Efekt na zdjęciach jest po chwili od rozpuszczania.

niedziela, 19 lipca 2015

Lush, Pop in the bath, Bubble bar

Zawsze ogromnie się cieszę, kiedy dostaję od Oli kulę z Lusha. Oczywiście w Polsce również można kupić podobne kosmetyki, ale to co niedostępne bardziej mnie kusi ;d
Tym razem w moje ręce wpadło coś zupełnie innego. Nawet się nie spodziewałam, że ta kula czymś się różni od wcześniejszych, które były w moim posiadaniu.


Ta kula należy do kategorii Bubble bar. Sama nazwa już daje obraz tego, czego możemy się po niej spodziewać.
Kulę należy włożyć pod strumień wody, a ona w kontakcie z nią powoli się rozpuszcza, uwalniając piękny zapach. Dodatkowo tworzy się piana i to nie byle jaka. Nie jest to typowa chemiczna piana, z którą mamy przyjemność w kontakcie z płynami do kąpieli z drogerii. Pianka jest mięciutka, delikatna, ale bardzo trwała. Zostaje w wannie do końca kąpieli.

Zapach, który otrzymałam idealnie nadaje się na letnią kąpiel. Jest to orzeźwiający koktajl cytrusów- bergamotka, pomarańcza, mandarynka, cytryna.

Skóra po takiej kąpieli jest gładka, miękka, miła w dotyku. Nie doświadczymy żadnego ściągnięcia czy konieczności nasmarowania się od razu. Oczywiście warto to zrobić, póki skóra jest rozgrzana i chętniej przyjmuje oliwki, masła czy balsamy.

Jutro wybieramy się do sklepu zielarskiego w Sosnowcu po henny (i mam nadzieję, że tylko po nie, bo inaczej przyda mi się książką pt. 'Wyjście z kryzysu' z tej strony haha ;d http://www.e-opex.pl/ ;d), także szykuje się farbowanie!;3



M.

piątek, 17 lipca 2015

Suknia Lazy River, Hell Bunny z Britstyle

Po oczarowaniu sukienką czerwoną w groszki, którą kupiłam na ślub koleżanki, wiedziałam, że nie będzie to ostatnia kreacja ze sklepu Britstyle : )
Kiedy nadarzyła się kolejna okazja, czyli chrzciny siostrzenicy Oli pomyślałam, że skuszę się na kolejną sukienkę. Tym bardziej, że akurat ta, która podobała mi się już wcześniej, była dostępna w pełnej rozmiarówce.
Moja sukienka to Lazy River w kolorze lawendowym we wzór nieśmiertelnej drobnej kratki. Można ją zobaczyć tutaj http://britstyle.pl/index.php/action,product,nr,840,page,1.html?p20078=20080
Sukienka jest idealna na lato, wykonana w 98% z bawełny jest bardzo przewiewna. Wspaniale się układa i dopasowuje do ciała, dzięki małemu dodatkowi elastanu (2%).
Sukienka wykonana jest z dbałością o wszelkie szczegóły, materiał bardzo wysokiej jakości. Co warte podkreślenia, nie gniecie się. Trzeba naprawdę się postarać, by ją wygnieść ;d
Na pewno ubiorę ją jeszcze nie raz tego lata i posłuży na długo : )


Do sukienki ubrałam balerinki z wyciętymi palcami, H&M kupione na wyprzedaży, w kolorze nude.
Fryzura to eksperyment z warkoczem, która powstała przy pomocy mojej mamy. Pięknie eksponuje mój miesięczny odrost, także póki nie zafarbuje włosów, wstrzymam się z takimi warkoczami ;d

środa, 15 lipca 2015

#newin

maroccan gold soap, właściwie ledwo zobaczyłam go w ofercie sklepu lawendowa szafa i tego samego dnia zamówiłam, nie mogłam przejść obojętnie ;d
nowość marki joanna zakupiona z myślą o mocniejszym oczyszczaniu włosów raz na czas ;3 i maść końska w tubce (150 ml), saszetki zniknęły z rossmanna (przynajmniej 'mojego' na rzecz właśnie tej tubeczki ;3) mamy nadzieję, że czujecie się zainteresowane naszym zamówieniem, my zaczęłyśmy pacykowanie się zakupionymi produktami już wczoraj ;d a teraz widzę, że w zakładach mam otwartą stronę http://kdcmeble.com/, co jest równoznaczne z tym, że mama zapragnęła mnie wykorzystać do niecnych celów ;d

wtorek, 14 lipca 2015

aktualizacja włosowa

obiecywałam, że zabiorę się za nią już na poprzedniej niedzieli, ale przyjazd mojej siostry wraz z siostrzenicą na chrzest i jedynie tygodniowy pobyt w polsce całkowicie mnie pochłonął ;3
także przepraszam, następne aktualizacje będą pojawiać się systematycznie, bo czasem mam wrażenie, że nawet ktoś tam czeka na nie ;d
w tym miesiącu włosów nie rozpieszczałam jakoś specjalnie, właściwie tylko 'niedziele dla włosów' mają charakter 'odżywczych bomb', stąd ilość produktów jakie na nie nakładam. niemniej jednak, uważam, że taka jest istota 'niedziel dla włosów', ponieważ chyba mija się z celem jak czegoś nie pokombinuję lub z czymś nie przedobrzę ;p umyć szamponem i nałożyć odżywkę to ja mogę codziennie : )
wracając do włosów, proszą się o farbowanie color&soin (1N, oczywiście) i o hennę z amlą wraz indygo.
nie pamiętam ile minęło od ostatniego farbowania, ponieważ robiłam 'porządki' w telefonie i przerzucałam na pendrive'a wszystko jak leciało ;3 ale odrost jest, standardowo 1 cm, bo oczywiście po co więcej rosnąć ;d
wraz z zakończeniem sesji udałyśmy się z Moniką do fryzjera a ja zdecydowałam się na cięcie maszynką. nie wiedzieć czemu, zasugerowałyśmy prostowanie włosów (?-,-), z uwagi na fakt, że o ile u mnie jest to całkowicie oczywiste, to Monika w ten dzień miała warkocz ;d chyba nam wtedy odebrało rozum, ale w końcu to tylko jedno prostowanie...
troszkę żałuję, że nie zamówiłyśmy do domu tej fryzjerki u której często się czeszemy/obcinamy, ale ten salon jest po drodze z wydziału, więc jakoś tak wyszło (Monika często podcina tam grzywkę).
niestety nasze włosy zostały potraktowane dość ostro i za sprawą czesania jak również kilkukrotnego przeciągania po nich prostownicą (i to parowanie zaraz po odstawieniu!) ;d ja wiem, że głupio jest się wzdrygać na myśl o tym i traktować włosy jakby były ze szczerego złota, ale zawsze mam wrażenie, że jakaś tam część mojej roboty zostaje zniszczona, bo włosy są ciągnięte, z parę razy pod prostownicą się wyciągnęły i strzeliły (;c przy czym normalnie mam taką sytuację raz na ruski rok, kiedy przesadzę z nawilżeniem). między innymi to wstrzymuje mnie od udania się do salonu fryzjerskiego, gdzie oferują zabiegi regeneracyjne. miałam chrapkę na olaplex, z czystej ciekawości, ale jakoś się obawiam czy trafię na kogoś, kogo nie trzeba będzie darzyć mniej lub bardziej dyskretną dygresją pod adresem kompetencji i delikatności.
następnym razem, zamawiamy fryzjera do domu ;3 i również poproszę o cięcie maszynką, ponieważ podoba mi się efekt tych grubszych końców ; )


na zdjęciu poniżej odchyliłam nieco głowę, co możecie zobaczyć po widocznym przedziałku ;3
olejowanie: olejowałam włosy praktycznie tyle co na 'niedzielę dla włosów' :c były rozmaitości jednego dnia, co w przyszłym miesiącu zamierzam zmienić - będzie dużo orientany i nowego olejku, który zamówiłam, a ja postaram się olejować częściej.
szampony: isana med, urea do dokładniejszego oczyszczenia włosów, mydło cedrowe, które niestety dobija dna, ale Monika dała mi dziś cynk, że doszła nasza paczka z nowościami do włosów ;3 także przyszły miesiąc upłynie pod znakiem złotego, marokańskiego mydła ;3
maski: kallos, pro - tox, kallos, omega, mleczny serical, kawiorowy biovax.
suplementy: bio silica
płukanki: w ciągu miesiąca może jakieś 3 razy użyłam płukanki octowej ;c

dodatkowo - instagramowe zdjęcie, klik!

niedziela, 12 lipca 2015

Czarne mydło

Zakupiłam czarne mydło razem z rękawicą Kessą i naturalnymi olejami, by wykonywać domowy rytuał hammam. Głównie w tym celu je stosuje, choć nie byłabym sobą, gdybym nie poeksperymentowała z nim trochę ;d
Jego zastosowanie na ciało jest moim ulubionym, przynosi najwięcej korzyści. W połączeniu z rękawicą i masażem skóra wygląda jak nowa. Mydło nakładam na ciało i zostawiam na kilka minut. Nie jest to łatwe, ponieważ konsystencja jest gęsta, klejąca, lekko ciągnąca. Trudno jest równo pokryć tym skórę, czasem pomagam sobie zwilżając lekko ręce.
Po kilku minutach zwilżam rękawicę i przystępuję do masażu całego ciała od dołu do góry. Trwa to koło kwadransa, ponieważ nie śpieszę się z tym. Dokładnie, kilkakrotnie masuje każdą część ciała, by mieć pewność, że zostanie dokładnie oczyszczona i wygładzona.
Podczas masażu mydło intensywnie się pieni. Jedyny minus to chyba zapach, który nie należy do najpiękniejszych. Trudno mi go nawet opisać. Jest na pewno bardzo naturalny, trochę jak czarne oliwki, ale w dużo mocniejszym stężeniu.
Już podczas spłukiwania czuć jakby nasza skóra była gumowata, jest aż tak jędrna. Gładka i czysta, że aż skrzypi w dotyku.
Konieczne jest użycie olejku, masła do ciała. Po całym takim zabiegu skóra jest jak nowa, nabiera pięknego kolorytu, blasku, a w dotyku jest mięciutka i gładka jak po żadnym innym peelingu.
Raz użyłam mydła do oczyszczenia twarzy, po wstępnym oczyszczeniu płynem micelarnym i żelem. Niestety, moja skóra jest zbyt wrażliwa i nawet krótkotrwała aplikacja sprawiła, że cała twarz stanęła w płomieniach ;d była również wysuszona na wiór. Więcej nie próbowałam.

Dwukrotnie umyłam nim włosy, w ramach głębszego oczyszczenia. Pierwsze mycie to był szampon, którego wtedy używałam, a do drugiego mycia właśnie to mydło. Dobrze się rozprowadziło na skalpie po tym jak wcześniej lekko wymieszałam je z wodą w kubeczku. Po dłuższej chwili mycia, kiedy spłukałam pianę, włosy były bardzo mocno oczyszczone, aż skrzypiały. Podobny efekt otrzymuje po szamponie pokrzywowym Barwy.
Po nałożeniu maski włosy nie były już ani splątane ani suche. Za to nabrały puszystości, był lekkie i dłużej świeże. Końcówkom tylko brakowało dociążenia i nawilżenia.

Małe opakowanie mydła 100 ml kosztuje koło 17 zł, a starczy na kilka zabiegów na całe ciało i włosy. Do twarzy na pewno na wiele dłużej. Warto spróbować : ) Do tego można je dostać również w Hebe.

Z racji większej ilości wolnego czasu postanowiłam zająć się czymś kreatywnym i stworzyć album metodą scrapbooking ;3 Zamówione elementy mam już w domu. Teraz tylko wywołać zdjęcia, a może przy okazji jakieś http://fototapetynawymiar.com/ ;3 pomyślę! ;3

M.

mój rok z henną - moje sposoby, spostrzeżenia

Nie dokładnie rok, ponieważ równe 11 miesięcy ;d Ale przeglądałam dziś zdjęcia na komputerze i tak pomyślałam, że może warto zrobić takiego posta i pokazać jak zmieniły się moje włosy w tym czasie.
Na pewno zmienił się kolor. Przed pierwszym nałożeniem henny miałam bardzo jasno rude włosy, niektórzy mówili, że to już blond.
Co mnie skłoniło do henny? Ola i jej efekty na włosach, to jakie stały się piękne wraz z porzuceniem farb chemicznych. Od dawna farbowałam włosy na rudo, więc nie obawiałam się, że kolor mi się znudzi i będzie problem z pozbyciem się tego.
Natomiast wiedziałam, że będzie problem z odrostem, ponieważ naturalnie mam ciemny brąz. Pierwsze nałożenie henny potwierdziło moje obawy, odrost został właściwie nieruszony.
Postanowiłam, że odrost będę regularnie rozjaśniać, kombinowałam z różnymi farbami by uzyskać jak najlepszy efekt. Stanęło na Olii od Garniera 7.44 i jestem jej wierna od kilku miesięcy.
Kolejnym problemem był kolor. Po dwóch hennowaniach włosy stawały się coraz ciemniejsze i w głowie już rodziła mi się wizja, jak zamiast ognistej rudości kończę z mahoniem. Bardzo tego nie chciałam, więc przed trzecim nałożeniem henny, farba chemiczna (wtedy był to Allwaves) poszła na całość by je rozjaśnić. I tak robiłam przez dwa kolejne farbowania, aż włosy osiągnęły zadowalający mnie kolor. Oczywiście hennę również nakładałam, ale kombinowałam z dodatkami, metodami, by kolor wychodził jaśniej i nie ciemniał.
Ostatecznie padło na mieszankę z rumianku i miodu, bez dodatku cytryn, bez odstawiania. Nakładam świeżo wymieszaną hennę na dwie, trzy godziny, zależy ile mam czasu i jak się z nią czuję ; d
Ważne jest również to, że zaraz po spłukaniu henny wodą, myję włosy szamponem, którego używam na co dzień. Czasem nałożę odżywkę, czasem nie.
Dzięki temu moje włosy mają taki kolor jaki chcę, nie zauważam również by ciemniały.
Po roku hennowania włosów na pewno mogę powiedzieć, że odstawienie farb chemicznych przyniosło same plusy. Przede wszystkim kiedy farbowałam systematycznie chemią podcinałam włosy właściwie na okrągło, wolniej też rosły, nie mogłam ich zapuścić. Szło to bardzo opornie, miały właściwie ciągle podobną długość.
W ciągu tego roku włosy urosły mi bardzo dużo. Gdybym ich tak często nie podcinała na pewno już byłyby do talii, co kiedyś byłoby nieosiągalne.
Ponadto powoli pozbywam się końcówek, które pamiętają bardzo dużo złego, dzięki czemu w 70% moje włosy są zupełnie zdrowe. Te, które rosną i są tylko jednokrotnie rozjaśniane farbą i regularnie hennowane mają niską porowatość.
Kolor po hennie w ogóle mi się nie wypłukuje. Oczywiście zaraz po nałożeniu przez kilka pierwszych myć blask jest mocniejszy i kolor bardziej intensywny, jednak potem przez cały czas wygląda tak samo. Kiedy farbowałam chemicznie właściwie po każdym myciu miałam inny kolor, aż po 6 tygodniach był prawie blond.
Farba wypłukiwała się również nierówno i pasemka przy twarzy czy końcówki były jaśniejsze (tam, gdzie były bardziej zniszczone). Henna wypłukała się tylko nieznacznie z tych części po pierwszym nałożeniu, potem kolor utrwalił się i jest równy na całej długości.
Nie zauważyłam pogrubienia włosa czy tego typu historii. Pewnie dlatego, że henna ma kontakt z włosami tylko 2, 3 godziny, nie ma czasu by połączyć się z keratyną.
Plusem jest również bardziej naturalny wygląd włosów po hennie, kolor w żadnym wypadku nie jest sztuczny, wygląda jak naturalnie rudy.
Warto też wspomnieć, że w mojej opinii słońce nie ma wpływu na kolor, włosy nie jaśnieją. W przypadku farb chemicznych kolor blaknął i płowiał, stając się coraz jaśniejszym.

Zostawiam Was ze świeżym, wieczornym postem a tymczasem idę z komputerem do mamy, ponieważ zachciało jej się wieczorową porą oglądać sofy a trafiłam chyba na zadowalający ją asortymentem sklep internetowy ;d

Niedziela dla włosów

Niedzielne przesiadywanie w domu podczas tak pięknej pogody urozmaica mi to KLIK (wrzucałam przy okazji minionego tygodnia w zdjęciach ;d). Po wykorzystaniu tego przepisu KLIK, który przygotowuje od dwóch tygodni nieustannie, przyszedł czas na coś nowego.
Przed myciem w skalp wtarłam Olejek Ajurvedyjski Orientany, na długości przetarłam tylko dłońmi lekko pokrytymi olejkiem, by nie były zbyt tłuste. Na końce olejkowa nowość Alterry z Rossmanna. Po niedługim czasie we włosy od nasady do końcówek wtarłam maskę Aloesową Pilomax, z którą przesiedziałam około godziny.
Przed zmyciem naszykowałam sobie w miseczce cukier, który wtarłam w skalp wykonując peeling. Dobrze się on połączył z maską i olejem, który miałam na głowie, dzięki czemu wykonanie masażu nie było tak trudne. Łatwiej dotarłam do każdego miejsca na skórze.
Spłukałam wszystko letnią wodą, po czym dwukrotnie umyłam włosy. Pierwszy raz mydłem cedrowym, drugi szamponem Loves Estonia.
Ostatnim krokiem było nałożenie maski Kallos, Pro-Tox wymieszanej z łyżeczką mąki ziemniaczanej. Konsystencja była odpowiednio gęsta i towarzyszyła mi podczas picia kawy. Mimo, że włosy nie były owinięte turbanem nic nie spływało.
Podczas spłukiwania włosy były bardzo gładkie i błyszczały bardziej niż zwykle. Kiedy osuszyłam je tak jak zwykle, nie nałożyłam serum silikonowego, a mimo to pięknie się rozczesały.
Podsuszyłam je trochę suszarką z chłodnym nawiewem, a do końca wyschły już same na balkonie. Włosy na zdjęciach są rozczesane szczotką z Rossmanna i nie zabezpieczone Mythic Oil, by pokazać jak wyglądają bez niego.
Ostatnio farbowane były niecałe 4 tygodnie temu. Myślę, że niedługo znów to zrobię. Szczególnie, że farba, której używam była w promocji KLIK.
Zastanawiałam się ostatnio nad zakupem wcierki Ecolab, jednak chwilowo zamówiłam inne kosmetyki. Myślę jednak nad zakupem tego KLIK. Suplement z tej firmy wydaje mi się dobry, może więc ten produkt również?

niedziela dla włosów, stary-dobry koczek

powrót do starego, dobrego upięcia włosów na noc, klik!, który porzuciłam na rzecz koczka-ślimaczka jakiś czas temu. przyznam, że efekt na dzisiejszej niedzieli mnie 'zadowala', więc nie będę narzekać w drodze wyjątku ;3 + naprawdę nie wiem co robię z ręką, także proszę mi ją wybaczyć, samowyzwalacz był zagłuszany przez moją siostrzenicę ;d

oczywiście dalej mam w pamięci aktualizację włosową i na pewno takowa powstanie na dniach, także przepraszam za lekki 'poślizg' ;d :c
w tygodniu laminowałam włosy żelatyną i sama nie wiem, ale najwyraźniej przestała służyć moim włosom, wyglądają po niej jakoś nieciekawie... :c bardzo szkoda, bo był to był 'pewniak' na większe wyjścia.
moje włosy natomiast mają 'nowy', ulubiony zabieg, a mianowicie miód-oliwa-żółtko ;3
najpierw jednak zacznę od tego, że włosy zostały oczyszczone isana med, urea,a skóra głowy została potraktowana porządną dawką cukru.
poczekałam aż włosy niemalże wyschły, rozczesałam je, po czym przystąpiłam do wcierania olejku konopnego.
po jakiś 2 godzinach dołożyłam na długość jedno żółtko + 5 łyżek oliwy z oliwek, oraz 2 łyżki miodu, który się skrystalizował i za chiny ludowe nie da się go w niczym rozpuścić więc sobie odpuściłam ten krok. hm, następnym razem po miód wybiorę się osobiście (zlecenie dałam tacie, a on pewnie nie wiedział do jakich niecnych celów zamierzam go użyć) i postaram się wybrać jak 'najpłynniejszą' wersję ;3 całość pozostawiona pod 'auchan'ką' ;d na jakąś godzinę. następnie - zemulgowałam całość kallos, omega i umyłam mydełkiem cedrowym, które niebawem zostanie zastąpione złotym mydłem marokańskim ;3 nie mogłam się powstrzymać i wczoraj zrobiłyśmy z Moniką zamówienie, które oczywiście pokażemy jak tylko do nas przyjdzie ;3 wydałam na całość jakieś 84 zł, ale załapałam się tym samym na 4 produkty - stricte do włosów oczywiście. dawno nie czułam takiego podniecenia zamówieniem haha ;d (wiem, to nie jest normalne). na chwil parę na włosach wylądowała nivea, long repair, która mi się już skończyła i na pewno pobiegnę po następną, zapewne jutro bądź pojutrze skoro jest aktualnie w promocji, klik!. co prawda pro-tox, jest podobny do niej w działaniu, ale jednak odnoszę wrażenie, że nivea jest lepsza : )
ostatnio w naturze widziałam również wcierkę jantar na promocji, za cenę lepszą niż w hebe z tego widzę ;3 klik (co prawda pokazany jest tylko szampon, ale wcierka również była objęta niższą ceną). zajrzę również do rossmanna, ponieważ zainteresował mnie ten szampon z europrofit ;d klik! chętnie go sprawdzę za tą zawrotną cenę 2,99 zł ;d
widziałam na wizazu, że niektórym Pannom przypadł do gustu, a szukam alternatywy dla isany med ;3
w ogóle przeglądając gazetki, wpadło mi w oko to 'siedzisko', klik, będę teraz jeździć z tatą częściej na działkę i przyznam, że skoro ostatnio rozwaliłam hamak (wmawiam sobie, że to nie z przeciążenia ;d), to teraz czas na coś takiego, zdecydowanie ;3

na komentarze pod poprzednią niedzielą i 'tygodniem' odpiszę wieczorem ;*

użyte produkty za wyjątkiem nivea. long repair i półproduktów z kuchni ;3



jak tam Wasze niedziele dla włosów?;3

piątek, 10 lipca 2015

Maska do włosów, Loves Estonia

Była mowa o szamponie z tej serii, klik!, dziś kolej na maskę. Ona budzi we mnie pozytywniejsze myśli, niźli szampon.
Zamknięta jest ona w tubce z miękkiego plastiku o pojemności 200 ml, dzięki czemu można ją wykorzystać do końca, a nawet potem rozciąć opakowanie. Szata graficzna bardzo mnie urzekła, śliczne są te opakowania <3 Otwór dozujący jest odpowiedniej wielkości, by wydobyć zawartość, która ma świetną konsystencję, wręcz na medal. Kremową, maślaną, gęstą. Dobrze się rozprowadza i już niewielka ilość wystarczy by pokryć włosy, dzięki czemu jest całkiem wydajna.
Zapach jest bardzo świeży, delikatny. Przywodzi na myśl polne kwiaty, które mają zupełnie inny zapach niż takie z kwiaciarni. Nie utrzymuje się jednak na włosach przez długo :c Z jej działania jestem zadowolona od pierwszego użycia aż do teraz. Aplikuję ją na odciśnięte z wody włosy po umyciu, zawijam w turban i spłukuję średnio przed upływem 10 minut. Taki czas jest odpowiedni dla tego produktu, nie trzymałam jej nigdy dłużej ani krócej. Producent radzi od 5 do 7 minut i staram się tego trzymać.
Już podczas aplikacji włosy stają się miękkie, łatwo je rozplątać palcami by pozbyć się wszelkich skołtunień. Spłukując dalej wyczuwalna jest gładkość, włosy są bardzo śliskie. Po wyschnięciu czuć jak bardzo są miękkie, wygładzone, a jednocześnie lekkie u nasady. Maska absolutnie nie przetłuszcza skalpu ani nie powoduje przyklapnięcia u nasady.
Włosy po jej zastosowaniu zawsze wyglądają dobrze i ani razu nie zdarzyło się, bym była z ich wyglądu niezadowolona. Ułatwia również rozczesywanie aż po same końce co bardzo doceniam, ponieważ końcówki lubią mi się plątać.

W składzie widzimy emolienty tłuste, trzy lekkie silikony, trzy substancje o działaniu antystatycznym, fosfolipidy i glikolipidy, olej sojowy, fitosterole z soi (emolient), łagodny emulgator, aminokwasy jedwabiu, hydrolat z chabra bławatka, gliceryna, ekstrakt z maliny moroszki.

Cena to 19,90 zł.

Zbieram się teraz na 'pożegnalny' obiad do Oli, jej siostrzenica wylatuje a już dziś zapewne będziemy planować ferie zimowe z dzieckiem, bo zaiste wtedy dopiero się zobaczymy, miłego popołudnia! : )

M.

czwartek, 9 lipca 2015

Mój codzienny makijaż, minimalizm

Mój codzienny makijaż jest tak naprawdę uproszczony do granic możliwości. Lubię się malować, używać kolorów, blendować, cieniować, ale na na co dzień brakuje mi na to czasu.
Z tego powodu mój makijaż ogranicza się do zakrycia tego co trzeba i postawienia na jak największą naturalność.

Kosmetyki, których używam:

Podkład Rimmel Lasting Finish 25 h - mój ulubieniec odkąd pojawił się w sprzedaży. Krycie średnie w kierunku dobrego z plusem. Można je stopniować dokładając kolejne warstwy. Nigdy mi się nie zważył, nie ściera się od tak bez większego powodu, jest bardzo trwały. Przypudrowany wytrzymuje cały dzień w takim samym stanie. Polegam na nim w każdej sytuacji.
Jedyne 'ale' mogę mieć do kolorów, mój najjaśniejszy muszę dobrze rozetrzeć by nie było widać granic np. na szyi. Mimo to dobrze się stapia i przypudrowany transparentnym pudrem (ja używam ryżowego Paese)  lekko się rozjaśnia. Nie ciemnieje w ciągu dnia.
Kamuflaż Catrice - wspaniale kryjący korektor, który zakryje niemal wszystko. Jest bardzo kremowy, dobrze się nakłada i wtapia. Przypudrowany wytrzymuje calutki dzień. W niewielkiej ilości nakładam go również pod oczy, jednak by efekt nie był taki płaski wykańczam go korektorem rozświetlającym również marki Catrice. Lekko kryje, bardzo ładnie rozświetla, nadaje świeżości. Niestety jest średnio wydajny :c
Róż do policzków to również Catrice, defining blush, kolor 070 Pinkerbell - nasycony, zimny róż, który na bladej buzi wygląda najlepiej, moim zdaniem. Również jest bardzo trwały, rzadko kiedy zejdzie w ciągu dnia.
Rozświetlacza używam od niedawna, ten to mój pierwszy. Zdecydowałam się na taniutki z Lovely, Silver - czyli chłodny, lekko srebrny. Daje efekt przypominający mi błysk zimnej tafli lodu. Trwałość dobry z plusem, niestety trwałość kosmetyku w opakowaniu już gorzej. Po miesiącu pokruszył się :c
Brwi podkreślam cieniem do powiek z Paese nr 18, nie ma go na zdjęciach :c Mam go od dawna, trzyma się cały dzień, dobrze się nim pracuje, a kolor jest chłodnym średnim brązem. Czasem na koniec utrwalam brwi brązowym żelem Wibo.
Oczy zwykle podkreślam tylko tuszem do rzęs, aktualnie Revitalash, którego dostałam w prezencie. Jest to tester, ale pełnowymiarowe opakowanie. Pięknie wydłuża, ale lubi się rozmazać.
Jeśli cień to tylko Color Tattoo w kolorze 'on and on bronze', który rozświetla, lekko podkreśla oczy i bez bazy utrzymuje się aż do demakijażu.
Nie pokazuje produktów do ust, ponieważ używam przeróżnych, a najczęściej po prostu nie maluje, gdyż mam problemy ze skórą na ustach, która jest wiecznie spierzchnięta :c Uroki AZS.

Teraz czas na kawkę i wykonanie zadania bojowego, które dostałam od Ukochanego, zamówienie jakiś bliżej nieokreślonych głośników ze strony http://www.sklep.bestaudio.pl/ ;3

Jak wygląda Wasz codzienny makijaż?;3

M.

środa, 8 lipca 2015

Natura Siberica, Loves Estonia, szampon regenerujący

Szampon zakupiłam w zestawie razem z maską z tej serii. Skusiłam się na nie, bo to nowości i nie widziałam w internecie żadnych opinii o tej serii, więc postanowiłam zaryzykować. Szczególnie, że kosmetyki Natura Siberica zwykle przypadają moim włosom do gustu. O masce następnym razem słów kilka, za to dziś o szamponie.
Produkt ma pojemność 400 ml i zamknięty jest w plastikowej butelce zamykanej na 'klik', co jest bardzo fajnym rozwiązaniem. To zastosowanie jest bardzo praktyczne i wygodne.  Etykieta bardzo mi się podoba, jest w pewien sposób elegancka, wykonana ze śliskiego papieru, lekko połyskującego. Cena to 17,90 zł, więc nie jest wygórowana.
Zapach jest delikatny, szybko znika z włosów, lekko kwiatowy, trochę owocowy. Niestety nie czuję zapachu maliny, za to bławatek jest wyczuwalny.
Konsystencja jest dość gęsta, nie lejąca, dobrze się rozprowadza na włosach i świetnie pieni już podczas pierwszego mycia, przez co myślałam, że będzie świetnie oczyszczał.
Włosy po nim są lekko szorstkie, wymagają użycia odżywki, nie plącze ich mocno, ale nie wygładza ich ani nie działa w żaden sposób kondycjonująco, choćby wizualnie.
Używałam go do codziennego oczyszczania i kiedy włosy były czyste, szampon dobrze się sprawdzał. Pozostawiał je delikatnie oczyszczone, na długości nie wysuszone.
Niestety, w ogóle nie poradził sobie z żadnym olejem, z tych które ostatnimi czasy stosuje, z sesą, alterrą czy orientaną. Myłam nim włosy nawet trzykrotnie by zmyć oleje i ciągle były lekko niedomyte, także w tej roli zupełnie się nie sprawdza. Aczkolwiek u mnie zmywanie olejów idzie dość opornie, więc nie jestem żadnym wyznacznikiem w tej materii.

W mojej opinii szampon ten jest średniakiem, którego nie trzeba wpisywać na swoją listę do przetestowania. Sprawdzi się u osób z bezproblemowymi włosami jako produkt do codziennego oczyszczania.
Był to kolejny mój rosyjski szampon i niestety po raz kolejny nie powalił mnie na kolana.

Wracam do przeglądania sklepów internetowych, aktualnie zatrzymałam się na stronie hurtowni fryzjerskiej http://lapuella.pl/, ale zostawiłam na sam koniec sklepy typu helfy czy lawendowa szafa ;3 w tych ostatnim jest tyle interesujących rzeczy, że po prostu tylko czekam na przypływ gotówki!;3

M.