niedziela, 26 października 2014

Niedziela dla włosów, nowości

Dzisiejszy dzień był dla mnie dość zabiegany, nie miałam tyle czasu ile bym chciała by poświęcić na pielęgnację weekendową włosów :<
Tak się złożyło, że właściwie wszystkie produkty, których użyłam są nowe w mojej łazience i dziś miały swój debiut.
Nie mogę już patrzeć na swój odrost, którego na zdjęciu aż tak dobrze nie widać oraz wypłowiały kolor, dlatego w nadchodzącym tygodniu zamierzam się z tym zmierzyć.
zastanawiam się jeszcze nad wyborem farby na odrost. Ostatnio Garnier nie pokrył mi włosów :<

Dzień zaczęłam od nałożenia na włosy oleju. Tym razem użyłam mojego nowego nabytku i było to moje pierwsze użycie, w związku z tym nie potrafię się wypowiedzieć jeszcze na jego temat.
Mowa o Wellness&Beauty, olejek do ciała, mango i papaja, który na pewno zostanie ze mną na dłużej ze względu na pielęgnację ciała oraz przyjemny, słodki zapach ; )

Po godzinie musiałam zmyć już olej, ponieważ szykowałam się do wyjścia, kiedy to każda minuta jest na wagę złota i bardzo żałowałam, że nie mogłam posiedzieć z olejkiem dłużej.
Do umycia użyłam Szamponu na bazie syberyjskiego cedru, Planeta Organica, który po pierwszym użyciu wywarł na mnie pozytywne wrażenie. Zobaczymy jak będzie dalej.

Co by kontynuować testowanie nowości, skorzystałam z Balsamu Cedrowego, Planeta Organica, dokładnie z tej samej serii co szampon.
Ze względu na naglący czas wtarłam go we włosy tylko na 3 minuty i spłukałam letnią wodą.
Po odciśnięciu wody w ręcznik na włosach standardowo wylądował Eliksir Odżywczy z Loreala, którego nie żałuję sobie ostatnio, głównie ze względu na pogodę.
Pokładam w nim duże nadzieję, iż pomoże w walce o zdrowe końcówki.
Włosy zostały wysuszone chłodnym nawiewem suszarki w mniej więcej 70 procentach. Reszta doschła sama podczas wykonywania makijażu.

Jestem zadowolona z pierwszego użycia serii Cedrowej. Mam nadzieję, że ten balsam sprawdzi się u mnie tak dobrze jak Rokitnikowy.

niedziela, 19 października 2014

Niedziela dla włosów, codzienna pielęgnacja

Tak jak w tytule, dzisiejsza niedziela przedstawia moje włosy, tak jak zwykle wyglądają na co dzień, kiedy nie mam czasu nakładać na nie masek, czy to robionych samodzielnie czy kupnych. Nie używam wtedy również oleju przed myciem ani płukanek po.

Dziś śpieszyłam się bardzo, nie mając czasu na przesadną pielęgnację. Tak to również wygląda u mnie na co dzień ; )
Na szczęście moje włosy są w dość dobrej kondycji i mimo takiej minimalistycznej pielęgnacji wyglądają dobrze.

Mycie: Szampon Wygładzający Yves Rocher z ziarnami gombo.
Świetnie sprawdza mi się na co dzień do delikatnego mycia, ponieważ włosy po nim są rzeczywiście wygładzone i lepiej się rozczesują nawet po samym umyciu, jeszcze bez odżywki.

Odżywka: Użyłam Pervoe Reshenie, Planeta Organica, Odżywka do włosów na bazie olejku z rokitnika arktycznego, czyli mojego ulubieńca, o którym pisałam niedawno.
Włosy już po 3 minutach są aksamitnie miękkie i delikatne.
Jest to mój pewniak, kiedy nie mam dużo czasu, a chcę żeby fryzura wyglądała dobrze, a włosy na zdrowe.

Oczywiście podczas ostatniego płukania została użyta chłodna woda. Kiedy włosy odsączyłam z nadmiaru wody nałożyłam dwie pompki Eliksiru Odżywczego Loreal.

niedziela dla włosów

mojej niedzieli dla włosów nie było już dawno, ale ostatnimi czasy nie mam nawet chwili dla siebie (+chorowałam), żeby sobie najzwyczajniej w świecie usiąść i nic nie robić :C ten 'ból istnienia' potrwa jeszcze półtora miesiąca.
na przyszłą niedzielę zaplanowałam wariacje na temat kokosa ;p fakt, faktem kupiłam gotowe mleczko kokosowe, ale postaram się (bo na początku zamierzam walczyć wszystkim tylko nie wiertarką ;p) nałożyć na włosy samą naturę ;p nie zamierzam być przegrana, ewentualnie POSTAWIĘ (na) banana : )
włosy po nocy w, hm, gumce ;d były dość ciasno związane i nie doschły (minimalnie u samej góry).
gwóźdź programu na najbliższą niedzielę:
mycie: zaczęłam od czegoś to już dawno chodziło mi po głowie, ale ilekroć chciałam je użyć (czarne mydło syberyjskie, które dostałam od Ilony: )) stykałam się z brutalną rzeczywistością - z głową w dół nad wanną, uświadomiwszy sobie, iż miejscem gdzie ostatnio mydło widziałam jest pokój na końcu mieszkania...
olejowanie: na niemalże suche włosy wylądował olejek khadi stymulujący wzrost włosów. przesiedział na głowie całe 3 godziny, po czym spryskałam włosy (oraz skórę głowy) mieszanką octu jabłkowego (hm, połowa połowy (;d) szlanki) z wodą (niemalże cała szklanka wody) i pozostawiłam na 40 minut (spryskałam za pomocą butelki z atomizerem) pod czepkiem foliowym i czapką : ) śmierdzi to okrutnie ;D
mycie: nowy szampon dr. bio z olejem arganowym, właściwie najbardziej skupiam się w ciągu tego miesiąca na love2mix z papryczką chili oraz szamponem dr. bio do włosów wypadających, ten użyłam dla urozmaicenia : ) maska: garnier, gęste i zachwycające (;d) trzymana około 7 minut, pod ręcznikiem, ogólnie jeszcze muszę ją porządnie poużywać żeby się wypowiedzieć, ale na razie jestem na tak ; ) to mój pierwszy raz z octem jabłkowym i myślę, że polubimy się na dłużej, już podczas namoczenia ich wodą w celu umycia (dr. bio z olejem arganowym) były mięciutkie i delikatne. takie wrażenie utrzymywało się w trakcie mycia i tuż po spłukaniu. jeszcze z nim pokombinuję co by odnaleźć najlepszą metodą nań ; )

sobota, 18 października 2014

Yankee Candle, Salted Caramel

Dziś o jednym z najbardziej kontrowersyjnych zapachów Yankee Candle, który ja darzę bezgraniczną miłością już od półtora roku.
Pierwszą świecę o tym zapachu dostałam od Ukochanego w lipcu ubiegłego roku, jak tylko pojawiła się w sprzedaży.
Gdy wąchałam na sucho w słoiczku przed zapaleniem w ogóle mi się nie spodobało, czułam sól i jakiś rosół, jak to niektóre z was mówią ; )

Ale wszystko się zmieniło, jak tylko zapaliłam 'świeczuszkę' po raz pierwszy. Zapach po zapaleniu jest zupełnie inny.
Już po kwadransie po pokoju roznosił się aromat klejącego, lepkiego, wspaniale słodkiego karmelu. Po niewiele dłuższym czasie mała świeczka wypełniła pięknym aromatem całe mieszkanie, co do tej pory jest dla mnie niesamowite, ponieważ ten zapach jest jednym z intensywniejszych tej firmy. Jeszcze kilka godzin po zgaszeniu w pomieszczeniu unosi się delikatnie jej zapach.
Ja nie czuję w nim absolutnie żadnej kostki rosołowej, żadnej nieprzyjemnej spożywczej nuty.
Jednocześnie przy całej swojej słodkości nie jest mdlący ani duszący.
To zapach najprawdziwszego karmelu ze szczyptą soli.
Świeczka ta stała się moją ulubioną do tego stopnia, że niedawno skusiłam się na nią ponownie, tym razem pod postacią średniego słoja. Dlaczego średni, a nie duży, skoro tak bardzo go kocham?
Ano dlatego, że mam problem z równym spaleniem do końca dużych słoików ;<
Tutaj na pewno z pomocą przyszłaby nakładka Iluma Lid, ale niestety na razie nie jestem w jej posiadaniu, co niewątpliwie byłoby moim małym marzeniem : )

Dla mnie ta świeca i ten zapach to kwintesencja jesieni, niezbędny towarzysz chłodnych wieczorów i niezawodny poprawiacz humoru.

niedziela, 12 października 2014

Niedziela dla włosów, mleczko kokosowe i ocet jabłkowy

Kilka słów wstępu: włosy farbowane prawie 6 tygodni temu Henną naturalną Khadi. Włosy ściemniały, szczególnie od góry, odrost również zaczyna być coraz bardziej widoczny. Na pewno niedługo będę farbować włosy na nowo.
W dzisiejszą niedzielę postanowiłam zaszaleć i spróbować na moich włosach czegoś nowego. Ola podrzuciła mi pomysł na coś co mnie zaintrygowało, a dziś możecie zobaczyć efekty : )

Rozpoczęłam od nałożenia na ponad godzinę mleka kokosowego. Tym razem mleczko kupiłam w Lidlu i byłam z niego bardzo zadowolona. Świetna jakość i baaardzo dużo śmietanki.
Mleczko nałożyłam na suche włosy, wcierając dokładnie pasmo po paśmie. Nie pominęłam również skalpu
Po godzinie przygotowałam miksturę, która składa się z octu jabłkowego oraz wody przegotowanej. Proporcje przygotowałam na oko. Wlałam około 2 łyżki octu jabłkowego do szklanki wody. Przelałam całość do buteleczki z atomizerem i spryskałam dokładnie całe włosy, wcierając również w skórę głowy.
Mleczko zostało zwilżone, ale nie na tyle, by spływało z włosów i nie miałam problemów z wysiedzeniem kolejnych trzydziestu minut z reklamówką na głowie ;d 
Kolejnym krokiem było umycie włosów. Do tego celu użyłam dwóch produktów. Do pierwszego mycia szamponu Love2mix z papryczką chili i pomarańczą, a do drugiego płynu do higieny intymnej Eveline Dermapharm, LactaMed.
Na zakończenie nałożyłam na 3 minuty moją ukochaną odżywkę Rokitnikową Planeta Organica. A przed suszeniem chłodnym nawiewem suszarki zabezpieczyłam je Eliksirem Odżywczym Loreal'a. Jest to nowość w mojej łazience i używam go dopiero od kilku dni, ale już polubiliśmy się i przez jakiś czas będzie moim zamiennikiem olejku z Isany, który mimo tego, że dobry, zdążył mi się już znudzić. 
Moje włosy wyglądają na bardzo zadowolone ze SPA jakie im zafundowałam. Są bardzo śliskie, gładkie i lśniące

piątek, 10 października 2014

NaturVital, Sensitive Hair Mask Aloe Vera Juniper Zimbro (Maska dla wrażliwej skóry głowy)

Dziś o kolejnej masce do włosów, której używam ostatnio regularnie w pielęgnacji. Produkt ten nie jest na pewno niczym odkrywczym dla większości z Was. Ja sama podczytywałam o nim długo przed zakupem, ale nigdy jakoś nie było mi dane jej posiadać.
Maska ma dużą pojemność 300 ml zamkniętą w plastikowym słoiczku z pokrywką, którą należy podnieść do góry by wydobyć kosmetyk. Nie jest ona odkręcana, jak to zwykle bywa. Pod pokrywką znajduje się folia ochronna, którą przed pierwszym użyciem trzeba zerwać. Jest to dobre rozwiązanie, bo mamy pewność, że nikt przed nami naszego nowo zakupionego produktu, nie obwąchiwał i nie maczał paluchów. ; )
Konsystencja jest gęsta, a sam produkt dobrze rozprowadza się na włosach. Zapach niestety nie należy do najpiękniejszych. Jest za to naturalny, roślinny, choć czasem drażni nozdrza. Ja na szczęście nie używam jej na tyle często, by zapach mi przeszkadzał.

Maskę na włosach trzymam zwykle około 20 minut, pod termicznym turbanem lub folią i ręcznikiem. Już podczas nakładania włosy stają się miększe, a kiedy spłukuje je wodą są gładkie jak aksamit. Rozczesywanie nie sprawia większych problemów i wszystko jest pięknie, ładnie póki włosy nie wyschną. Kiedy już wysuszą się całkowicie zauważam, że końcówki nie są odpowiednio dopieszczone, bywają lekko suche i spuszone. Trwa kilka godzin zanim dojdą do siebie.

Na szczęście kiedy do maski doleję odrobinę olejku nie mam już takiego problemu z końcami i wtedy jestem na prawdę zadowolona z działania maski.
Włosy są gładkie, miękkie, puszyste i odpowiednio nawilżone. Zdarza się, że gdy wcześniej nie nakładam produktów proteinowych, włosy są zbyt frywolne, lekkie i nie dociążone.
Wtedy wystarczy nałożyć maskę z keratyną na kwadrans, by przy kolejnej aplikacji efekty były jeszcze lepsze.

W składzie widnieją same dobroci: dwa emolienty (Cetyl Esters oraz Cetearyl Alcohol), sok  aloesu, gliceryna, ekstrakt z owoców jałowca pospolitego, panthenol.
Produktu używam średnio co 5, 6 dni  i jego wydajność oceniam jako dobrą.
Cena to ok. 22 zł w drogerii Natura.

poniedziałek, 6 października 2014

Organique, Argan Shine, Maska SPA do włosów suchych, matowych i wrażliwej skóry głowy

Byłam w posiadaniu już jednej maski Organique, nad którą rozpływałam się bez końca, także z bardzo pozytywnym nastawieniem do tych produktów, gdy tylko zobaczyłam nowość marki, jaką jest seria Argan Shine postanowiłam spróbować.
Czy się u mnie sprawdziła?
Czy zachwyciła mnie tak jak jej poprzedniczka?
Maska standardowo zamknięta jest w twardym, plastikowym słoiczku z aluminiową zakrętką, która pokryta jest wytłoczonym, ozdobnym logo firmy.
Opakowanie oklejone jest etykietą ze wszystkimi niezbędnymi informacjami, a całość wygląda bardzo elegancko, można by rzec, że daje namiastkę luksusu

Maska na pewno jest bardziej wydajna od swojej poprzedniczki. Przy stosowaniu raz w tygodniu spokojnie starczy mi na niecałe 3 miesiące, co uważam za nie najgorszy wynik.
Konsystencja jest bardzo gęsta, ale maślana i aksamitna, dzięki czemu rozprowadza się bajecznie, nie spływa z włosów i zyskuje na wydajności.
Niestety zapach do pięt nie dorasta wersji Anti Age, która pachniała tak cudownie winogronem <3
Tutaj do czynienia mamy z zapachem kremowym, trochę perfumowanym. Przyjemnym dla nosa, ale raczej przeciętnym.
W składzie zobaczyć możemy już na samym początku: emolient, olej bawełniany, roślinną aminę pozyskiwaną z oleju brassica, inulina, gliceryna, lactitol, xylitol. po zapachu występuje olej arganowy, kwas asparaginowy, witamina E, olej słonecznikowy

Maskę nakładam zawsze po myciu na około 20 minut, po czym spłukuje letnią wodą. Już podczas nakładania włosy są zmiękczone, łatwo dają przeczesać się palcami.
Po spłukaniu rozczesują się bajecznie, nie ma z tym absolutnie żadnego problemu. Włoski po wysuszeniu są miękkie, gładkie i błyszczące. Wyglądają bardzo zdrowo od nasady aż po końcówki. Nie przetłuszcza skalpu, a zarazem dba o przesuszone końce.
Zapach utrzymuje się na włosach przez kilka godzin. 

Cena jest niestety wysoka, bo 44, 90 zł.
Ale jeśli kiedyś miałybyście okazję nabyć w promocji to polecam z czystym sercem : )

M.

środa, 1 października 2014

Isana, olejek do włosów

Na prośbę jednej z Czytelniczek publikujemy dziś notkę na temat olejku z Isany, którego używam od dłuższego czasu do zabezpieczania włosów, głównie końcówek.
Olejek zamknięty jest w plastikowej butelce o pojemności 100 ml zwieńczonej pompką, która dobrze dozuje produkt i nie zacina się.
Płyn jest gęsty w kolorze bursztynowym o zapachu słodkim, migdałowym, lekko waniliowym.
cena to około 15 zł w Rossmannie.
Cena w stosunku do niebywałej wydajności wydaje się aż śmieszna. Myślę, że kosmetyku przy regularnym stosowaniu wystarczy na rok ; d
Producent jest tak pewien działania swojego kosmetyku, że poza normalnym stosowaniem na włosy po umyciu, poleca również nakładanie go przed myciem jako 'intensywną pielęgnację' ; p
Tego nie próbowałam i nie zamierzam.
Używam olejku natomiast na włosy umyte i suche. Sporadycznie zdarzyło się nałożyć na wilgotne, ale w tym przypadku nie widzę żadnego działania, a przy większej ilości włosy są lekko oklapnięte, co nie jest mile widziane, także nie praktykuję.
Stosuję regularnie, dzień w dzień, na wysuszone już włosy po umyciu. Wyciskam na dłoń jedną niepełną pompkę, rozcieram w dłoniach i zaczynam aplikację od końcówek, podążając powoli w górę, mniej więcej do wysokości ucha. Wyżej raczej nie nakładam, ponieważ nie lubię ulizanych kosmyków przy twarzy.
Jeśli po nieodpowiedniej odżywce/masce końce są wyjątkowo niesforne dokładam drugą porcję olejku już tylko na same końcówki. Podobnie sprawa się ma, kiedy na dworze panują niesprzyjające warunki, czyli deszcz, wiatr, a także zbliżające się niskie temperatury. Zabezpieczałam również większą ilością kosmetyków włosy przed wyjściem na basen.

Kosmetyk się sprawdza u mnie całkiem nieźle, co zresztą zwykle możecie zaobserwować w postach 'Niedzieli dla włosów'.
Włosy są lekko wygładzone, nabierają połysku i miękkości. W przypadku dużej wilgotności powietrza puszą się trochę mniej, ale niestety nie niweluje tego całkiem, nad czym ubolewam.
Najważniejsze jednak jest to, że dobrze chroni końcówki przed rozdwajaniem, nie niszczą się. Myślę, że wyglądają lepiej odkąd stosuje olejek regularnie. Często piszecie mi komplementy na ich temat ; )

Skład nie jest powalający, zawiera głównie przyjazne sylikony, w tym dwa lotne oraz jeden zmywalny delikatnym szamponem.
Ponadto oleje: słonecznikowy i arganowy.
 
M. : )