poniedziałek, 30 czerwca 2014

Dzienny makijaż oczu kosmetykami Essence

Na spotkaniu blogerek w Leszczynach od firmy Essence dostałam kosmetyczkę pełną kosmetyków do makijażu.
Dawno nie wykonywałam na sobie innego makijażu niż kreska na powiece + tusz, ewentualnie brązowy cień maybelline color tattoo ; d
także wyszłam z wprawy trochę, ale pomyślałam, że wyjście na miasto by pozałatwiać urzędowe sprawy to dobra okazja by pomalować oczy jakoś inaczej.
Moje zapasy kosmetyków kolorowych są bardzo ograniczone, także ucieszyłam się z paletki do makijażu od Essence.
Na zdjęciach bardzo delikatny, dzienny makijaż wykonany tylko tą paletką, czarną kredką do oczu również z Essence oraz tuszem The Lash Curler.
Cienie przydadzą mi się jeszcze nie raz do dziennego makijażu. Niestety do makijażu wieczorowego kolory są zbyt jasne, zbyt mało napigmentowane.
Mają również tendencję do blaknięcia z upływem czasu. W stanie idealnym trzymają się koło 7-8 godzin.
Ja użyłam koloru drugiego na całą powiekę(ujednolicił koloryt, rozświetlił spojrzenie), piątego na dolną powiekę oraz szóstego w załamaniu górnej  powieki.
Cienie dobrze się blendują, nie osypują się.

Tusz do rzęs jest również dobrym kosmetykiem do używania na co dzień, kiedy nie oczekuję efektu "WOW" . Ale ja mam duże wymagania względem tuszów do rzęs.
Ten ładnie podkreśla rzęsy, ma dobrą szczoteczkę, która dociera do każdego włoska. Niestety czerń nie jest głęboka, nasycona.
Za to tusz nie kruszy się w ciągu dnia.
Nie jest to mój pewniak, dlatego kiedy będzie mi zależało na lepszym efekcie użyję innego produktu.

bingo spa, kuracja do włosów 12 składników atywnych

bingo spa, kuracja do włosów 12 składników aktywnych to drugi (i ostatni) wybrany przeze mnie produkt, który otrzymałam do testowania.
przyznam, że kiedy do mnie dotarł, przewertowałam sobie blogi szukając (dosłownie) przysłowiowych 'gruszek na wierzbie', lubię się tak nakręcić opiniami z internetu by potem móc się cieszyć, że akuratnie mam 'to' w domu i mogę od razu zacząć testować - takie zboczenie ;d
doszukałam się informacji u Ania maluje o przyspieszonym przyroście (który przypisywała,między innymi, najprawdopodobniej (nie potrzebne skreślić) tejże kuracji) - przyznam, brzmiało obiecująco. plan działania był prosty - chciałam potraktować preparat jako kurację wzmacniającą do skóry głowy (czyli zgodnie z założeniem), choć na włosach w ramach przetestowania również lądowała. kończyło się dokładnie tak samo jak w przypadku poprzedniczki maski do włosów masło shea i pięć alg. również próbowałam ją z czymś wymieszać - nie kończyło się to jednak happy end'em, ponieważ jest sama z siebie dość rzadka, co akurat rozumiem, ponieważ producent pisze o rzadkiej konsystencji spowodowanej dużą zawartością ekstraktów roślinnych.
jeśli coś ma potencjalnie wspomóc skalp, to nie mam problemów z konsystencją i na przykład zapachem (oczywiście w granicach rozsądku), choć tenże w przypadku kuracji jest przyjemny ; )
z włosów robiła niestety bezkształtne, matowe siano. w dotyku były nie do zniesienia :c zawsze lubię bawić się kosmykami, kiedy mam rozpuszczone włosy, lecz w tym przypadku musiałam je po prostu spinać.
w kwestii działania na skórę głowy - jej działanie oceniam jako neutralne - ani nie pomogła, ani nie zaszkodziła.
włosy wypadały umiarkowanie, tak jak zawsze. nie przyspieszyła przyrostu, ale w moim przypadku mało co w ogóle to czyni.
nie zauważyłam również wysypu baby hair, ot tak, jakbym nic nie nakładała.
trzymałam różnie (z początku tak jak radził producent), nie dłużej niż godzinę pod ciepłym turbanem.
jest to kolejny produkt, który normalnie po jakimś (krótkim) czasie wypadłby z obiegu pielęgnacji moich włosów, niestety.
opakowanie na prawdę spore, aż 1000 g za cenę około 36 złotych.
wydajność mimo konsystencji zadowalająca.

jeszcze na koniec parę słów od producenta:

Profesjonalna formuła BingoSpa do włosów słabych, wypadających z problemami łojotokowymi i po farbowaniu zawiera roślinny kompleks dwunastu ekstraktów roślinnych, bogatych w składniki niezbędne do prawidłowego funkcjonowania komórek włosa i skóry głowy.


  • Hedera helix
  • Arnica montana
  • Rosmarinus officinalis
  • Salvia officinalis
  • Pinus sylvestris
  • Citrus limonum
  • Calendula officinalis
  • Chamomilla recutita
  • Urtica dioica
  • Arctium majus
  • Nasturtium officinale
  • Tropaeolum majus
Dzięki nim kuracja BingoSpa do włosów:

  • wzmacnia cebulki włosów,
  • zapobiega wypadaniu włosów, działa ochronnie, głęboko oczyszcza skórę głowy,
  • działa przeciwtrądzikowo i przeciwłupieżowo,
  • reguluje nawilżenie,
  • reguluje wydzielanie sebum,
  • likwiduje podrażnienia skóry,
  • neutralizuje wolne rodniki,
  • poprawia ukrwienie skóry głowy,
  • chroni naturalny odcień włosów.

Kuracja BingoSpa kompleksowo uzupełnia niedobór składników niezbędnych do skutecznego odżywiania i kondycjonowania komórek włosów i skóry głowy.

niedziela, 29 czerwca 2014

bingo spa, masło shea i pięć alg

z kosmetykami Bingo Spa mam raczej znikomą styczność - mimo, iż auchan (czyli miejsce gdzie między innymi można się w nie zaopatrzyć) mam niemalże pod samym nosem.
nigdy specjalnie mnie nie nęciły, a kiedy już się na coś skusiłam, nie wspominam tego zbyt sympatycznie, ale...
... kiedy zaproponowano nam współpracę, postanowiłam, że dam im jeszcze jedną szansę i sumiennie przetestuję wybrane przez siebie produkty.
padło oczywiście na kosmetyki do włosów, choć może powinnam zdecydować się na coś, na przykład, wyszczuplającego, tudzież ujędrniającego - może spisałoby się lepiej ; )
pierwsza recenzja będzie o masce do włosów, masło shea i pięć alg.
od producenta: Maska BingoSpa do włosów zawiera masło Shea (karite) i botaniczny kompleks pięciu alg: Ascophyllum, Spiruliny, Laminarii, Morszczynu i Nori. Masło Shea charakteryzuje się wysoka zawartością kwasów tłuszczowych (oleinowy, stearynowy, linoleinowy) oraz znaczną ilością frakcji niezmydlających się co stanowi o wysokiej wartości masła Shea jako czynnika nawilżającego i podtrzymującego elastyczność włosów. Regeneruje włókno włosa, odbudowuje ich strukturę od cebulek po same końce i wygładza ich powierzchnie, nadając im niezwykły połysk.
Algi morskie dzięki zawartym w nich solom mineralnym, z których najważniejszą jest jod, wzmagają metabolizm i wzrost wymiany osmotycznej, co powoduje eliminację nadmiaru wody z tkanek oraz redukcję złogów tłuszczowych. Składniki organiczne - kwas alginowy, fukoidyna i laminaryna - zwiększają elastyczność skóry i działają przeciwzapalnie.


dlaczego ociągałam się z opinią o produkcie? miałam na to dwa miesiące, a właściwie już po dużo krótszym czasie wyrobiłam sobie o niej zdanie, niestety, nie najlepsze ;d ALE chciałam jej dać jeszcze jakąś szansę.
z maską próbowałam na sto różnych wariantów, na prawdę starałam się znaleźć na nią sposób, ale po prostu się nie udało.
mieszałam z olejami (!) czyli z czymś co ZAWSZE pomagało mi jakoś 'uratować' odżywkę/maskę, wypróbowałam wszystkie (heenarę, bhringraj, olejek odbudowujący z yves rocher, oliwę z oliwek, olej z pestek malin), które miałam w domu, choć w sumie mogłam sobie oszczędzić już po jednym, ponieważ wszystkie solo działają fenomenalnie, a skoro w przypadku tuningu nic nie udało mi się osiągnąć... to nie kwestia oleju.
mieszałam z mleczkiem pszczelim, miodem, kawą - czyli wszystkim co kochają moje włosy, ale ... niestety nie w duecie z TĄ maską.
w grę wchodziły również różne przedziały czasowe, kiedy produkt pozostawał na włosach - pod turbanem, a w wielu przypadkach nawet podgrzewanym suszarką.
po takich akrobacjach nie trudno zgadnąć, iż użytkowanie solo to po prostu nie przyjemna sprawa?

włosy po zmyciu maski były szorstkie, puszące się.
odebrała im blask, zrobiła z nich niekształtną całość, skręt znikł
- krótko mówiąc NIE ZA DOBRZE.

jeśli chodzi o opakowanie to jest ono proste, może nawet za bardzo proste... mimo wszystko funkcjonalne, lubię odkręcane opakowania w przypadku masek do włosów, gdzie mogę włożyć łapsko.
pod nakrętką znajduje się również wieczko, nie utrudniało mi ono użytkowania w żaden sposób, mimo, iż to dodatkowa czynność, którą trzeba wykonać by dostać się do produktu ;p

konsystencja w porządku - nie spływa z włosów, jest taka 'akuratna', zapach dość przyjemny, ale wolę inną 'nutę zapachową' w tego typu produktach.
maska jest wydajna i 500 g to na prawdę dużo, lecz w tym przypadku nie jest to zaleta.
jeśli mimo wszystko chciałybyście jej spróbować (na wizażu chociażby zbiera dość dobre opinie), to polecam kliknąć TUTAJ.
ostatecznie cena około 15 złotych to nie fortuna (za taką pojemność), a nuż, widelec się komuś przysłuży : )

Niedziela dla włosów, farbowanie

Wreszcie po długim okresie niefarbowania możecie zobaczyć odświeżony kolor włosów oraz brak odrostów, które już bardzo mi dokuczały.
Mam ze sobą taką niepisaną umowę, że staram się nie farbować włosów częściej niż co 8 tygodni. Tym razem wytrzymałam ponad 10 z czego jestem bardzo zadowolona : )
Podczas wizyty w salonie fryzjerka nałożyła mi mieszankę farb Allwaves o numerach 8.4 (miedziany jasny blond) oraz  F444 (super miedziany).

Olejowanie to standardowo Olejek odbudowujący Yves Rocher. Tym razem pomieszany z olejkiem Granat Bio Alterry.
Całość nałożyłam na włosy na dwie godziny, zaplotłam w warkocz.

Zmyłam szamponem Sylveco Pszeniczno-Owsianym .Użyłam go dwa razy, by mieć pewność, że włosy będą czyste. To jeden z najlepszych szamponów jakie miałam i żałuję, że niedługo się skończy. Ale z drugiej strony jest tak wydajny, że po prawie dwóch miesiącach używania go prawie dzień w dzień, czekam aż spróbuję czegoś nowego.

Maska, której użyłam to maska Isany z olejkiem arganowym, którą wzbogaciłam dodatkową porcją olejku Yves Rocher (w ilości jednej łyżeczki) oraz 4 kroplami gliceryny.
Całość pod termicznym turbanem przez pół godziny.
Spłukałam letnią wodą, a do ostatniego płukania użyłam chłodnej wody.
Moje włosy ostatnio uwielbiają dodatek olejku do maski czy odżywki. Dzięki temu są bardziej zdyscyplinowane oraz mniej się plączą.

W prawie już suche włosy wcieram od połowy długości dosłownie dwie krople olejku arganowego. Szczególnie starannie wcieram go w końcówki.
To ładnie nabłyszcza włosy, a nie przyśpiesza przetłuszczania.

piątek, 27 czerwca 2014

maska anti-age Organique

Chwaliłam się Wam na blogu jakiś czas temu moim zakupem maski z Organique. Bardzo długo na nią polowałam, ale nigdzie nie można było dostać jej stacjonarnie, aż doczekałam się dnia, kiedy została sprowadzona do Zielonej Mydlarni.
Pobiegłam ją kupić prosto w drodze do domu.
Cena nie jest niska, bo to aż 39 zł za 150 ml.
Słoiczek jest mały, wykonany w grubszego plastiku, lekko przezroczysty, natomiast nakrętka chyba aluminiowa ; d w każdym razie srebrna z pięknymi tłoczeniami.

Na opakowaniu znajdziemy wszystkie potrzebne informacje, opis produktu, sposób użycia, skład.
Skład jest piękny, bogaty i naturalny. Nie zawiera nic szkodliwego, żadnych zbędnych zapychaczy.
Najpiękniejszy jest w niej zapach. Jeśli pamiętacie, kiedy zachwycałam się balsamem shea Organique, to jest dokładnie ten sam zapach. Piękny, winogronowy, utrzymuje się na włosach aż do kolejnego mycia.
Bardzo, ale to bardzo uprzyjemnia całą aplikację, a w dodatku wzbogaca naszą łazienkę w piękny aromat.

Maska mimo niewielkiej pojemności jest bardzo wydajna. Użyłam już koło 6 razy, a mam jeszcze więcej niż połowę. Nie potrzeba jej dużo, by pokryć całe włosy.
Konsystencja jest gęsta, ale dobrze się rozprowadza, nie spływa z włosów i dobrze się spłukuje.
Ja najczęściej nakładałam ją solo, ale ostatnio mieszam ją z łyżeczką dowolnego olejku i kilkoma kroplami gliceryny. Efekt jest jeszcze lepszy, także polecam wzbogacać nawet tak idealne produkty ; d
trzymam na głowie koło 20 minut, pod turbanem.
Po tym czasie moje włosy są niesamowicie wygładzone, lśniące, puszyste. Końce nie są suche, są nawilżone tak jak reszta włosów, a mam problem z suchymi końcówkami., więc bardzo to cenię.
Przy całej swojej bogatej konsystencji nie obciąża ich absolutnie przy nasadzie.
Nie występują również absolutnie żadne problemy z rozczesywaniem, a wyschnięte włosy plątają się dużo mniej w ciągu dnia.
To moja ulubiona maseczka do włosów, której używam średnio raz na tydzień, ponieważ jest mi jej szkoda używać częściej. Żałowałabym również nałożyć ją na kilka minut by potem spłukać. Na pewno efekt byłby również zadowalający, ale wolę by aktywne składniki dłużej działały na moje włosy.

poniżej efekt na moich włosach ; )

poniedziałek, 23 czerwca 2014

relacja ze spotkania blogerek w Leszczynach

Wczoraj czyli 21 czerwca 2014 roku odbyło się w Leszczynach Spotkanie Blogerek, w którym udział wzięłyśmy również my. Nasza podróż do Leszczyn rozpoczęła się już po 12, by na 16 dotrzeć na miejsce ;d Nie było łatwo, najpierw autobus, potem pociąg, a na sam koniec dość długi marsz w poszukiwaniu domu Pauliny, gdzie miało odbyć się spotkanie.
Początkowo miałyśmy spędzić czas w ogrodzie, ale pogoda była niepewna, więc Paulina ugościła nas u siebie w pokoju.
My zjawiłyśmy się jako pierwsze i popijając kawkę czekałyśmy na resztę towarzystwa.
Po 16 już wszystkie dziewczyny dotarły na miejsce.
Każda z nas przyniosła ze sobą coś do jedzenia, do picia. Nie brakowało słodkości, ciastek, chipsów. Nasze podniebienia mogły uraczyć się również upieczonym, domowym ciastem oraz dwoma sałatkami. Słychać były odgłosy zadowolenia, nikt nie krępował się by sięgnąć po dokładkę ;)
Całe spotkanie przebiegło w domowej, przytulnej atmosferze. Miło było poznać nowe twarze, zamienić kilka słów.
Szczególne podziękowania dla Aji za towarzystwo przez całe spotkanie<3

Takie okazje to zawsze dobry pretekst, by zrobić zbiórkę w szczytnym celu. Nie inaczej było tym razem. Nikt nie zawiódł, każda przyniosła ze sobą potrzebne rzeczy, które zostaną przekazane do Domu Samotnej Matki w Leszczynach.

My również nie wyszłyśmy z pustymi rękami.
Organizatorki (Anita, Paulina i Emilia) zadbały o to, by wszyscy byli zadowoleni, za co serdecznie dziękujemy ; *
Bardzo miło było się spotkać, dziękujemy za organizację i poświęcony temu czas.