wtorek, 24 listopada 2015

Aktualizacja włosowa, Jesień

Z tego co się zorientowałam nie było aktualizacji włosowej od sierpnia, także chyba czas już na podsumowanie kosmetyków używanych w minionych miesiącach.
Jesień to trudny czas do włosów. Dziś o tym jakich produktów używam by utrzymać je w dobrej kondycji. Przede wszystkim staram się używać przez większość czasu sprawdzonych kosmetyków, minimalizuję używanie nowości, które testuje tylko wtedy kiedy mam na przykład wolny dzień. Wszystko to służy temu, by wtedy kiedy ewentualnie czuprynie coś nie podpasuje, nie męczyć się z ich złym wyglądem, spuszeniem, suchymi końcówkami, które ciężko rozczesać w ciągu dnia podczas bad hair day, co skutkuje zniszczeniami.


Szampony, których używam ciągle od ponad 3 miesięcy to szampony Ecolab. Ostatecznie moimi ulubionymi są regenerujący do farbowanych i uszkodzonych oraz objętość i wzrost. Używam ich zamiennie.
Jeśli potrzebuje oczyszczenia, a teraz robię to częściej, mniej więcej co 10 dni, używam Isana Med Urea.
Ostatnio wprowadziłam również szampon Pillomax do włosów ciemnych do codziennego używania. Nie zawiera SLS według producenta, ale niestety ma w składzie detergent o podobnym działaniu, czyli ciągle mocny. Dlatego używam go sporadycznie.

Odżywki to głównie Nivea. Niezastąpiona Long Repair oraz nowość Hydro Care. Wróciłam również do Planeta Organica, balsam rokitnikowy.

Maski to: Maska czarna marokańska
Maska do włosów Organiczny Jaśmin i Olejek Jojoba Organic Shop
Kallos, Pro Tox
Garnier, Fructis, Gęste i zachwycające

Olejek to przede wszystkim Ecolab, arganowy. Nakładam go średnio 2 razy w tygodniu na około godzinę. Taki krótki czas najlepiej służy moim włosom. Są wtedy gładkie, miękkie, końce wyglądają lepiej. Na pewno regularne olejowanie tym kosmetykiem pomogło.
Czasem aplikowałam olejek ajurwedyjski Orientana.

Do zabezpieczania Mythic Oil, który prawie do końca października używałam regularnie. Od miesiąca używam Olejku Dove, o którym pisałam tutaj i który stał się moim wybawieniem http://www.sophieczerymoja.pl/2015/11/dove-advanced-hair-series-pure-care-dry.html

Czy Wy też tak jak ja kochacie trampki?
Moje ulubione obuwie wiosna-lato to balerinki i trampki właśnie. Moje stare Conversy nadają się już tylko na spacery z psem ;d
przypadkiem trafiłam w sieci na stronę http://trampki.sklep-luz.pl/  a tam w oko wpadły mi Conversy z ociepleniem... Klasyczne czarne z jasno beżowym kożuszkiem wyglądają fantastycznie i mam ochotę sobie takie sprawić <3 Wygoda, ciepełko i ponadczasowość to idealne połączenie. I nie trzeba na chłodne dni rozstawać się z ulubionym obuwiem.
Poza tym na stronie jest ogromny wybór klasycznych trampków tej firmy, co na pewno przyda się na wiosnę ; )

niedziela, 22 listopada 2015

NdW, maska z efektem laminowania DIY

Włosy farbowałam z rozłożeniem na dwa dni (zaczęłam we wtorek ;d) z uwagi na fakt, że teraz mam zbyt mało wolnych chwil by poświęcić temu tyle czasu co dotychczas i 'odbębnić' wszystko za jednym zamachem, zatem na wtorek przypadła pierwsza część farbowania (nie miałam czasu by pochodzić dłużej z olejem niż godzinę, zawsze olejuję przed, włosy są mniej splątane). Sięgnęłam po kończącą się mi farbę color&soin (1N) na odrost i po hennę z amlą na jakieś 3 godziny (w ogóle myślę nad jakąś inną farbą, bo ogólnie farbowanie troszkę drogo mnie wynosi -,-). Hennę wymieszałam z glutkiem lnianym, ale tym razem włosy były suche (jakbym rozmieszała hennę ze zwykłą, przegotowaną wodą), nawet Monika przejeżdżając ręką u nasady moich włosów stwierdziła, że są sztywne i suche ;c Efekt suchości i skołtunienia wzmogło nałożenie na półtorej godziny indygo w środę ;d Myślę, że nie będę raczej farbować indygo w ciągu tygodnia, poczekam na jakiś wolny dzień, ponieważ zmęczenie + indygo to nie za dobre połączenie, po samych ziołach źle się czuję, a jeśli dochodzi do tego osłabienie organizmu to już w ogóle zakończyło się bólem głowy nie do zniesienia ;c Włosy umyłam właściwie prawie po 3 dniach i wypadło mi ich tyle ile w okresie wzmożonego wypadania wypadało jednego dnia, więc uważam to za sukces i niemalże osiągnięcie takiego stanu jak sprzed wypadania. Niezawodny okazał się olej rycynowy wraz z olejem kokosowym oraz łagodzący cerkogel, który również bardzo mi pomógł : ) Myślę, że zasługuje on na to by znaleźć się wśród produktów, które zawsze mam pod ręką : ) Dodatkowo jestem zdania, że revalid również przyczynił się do mojego 'włosowego sukcesu'. Teraz pozostaje mi pracować nad utraconą gęstością ;c (minus 2 cm z obwodu ;c). Wybaczcie zdjęcia, na których w sumie nic nie widać, bo miałam tak ciemno w pokoju, że nawet stanie tuż przy oknie nic nie pomogło (bo zbierało się na deszcz) ;eee Musicie jednak wierzyć na słowo, że maseczkę z awokado i żelatyną bardzo polecam, efekt spodobał mi się na tyle, że już nie będę laminować włosów jedynie z pomocą oleju : ) Na pewno jeszcze użyję takiej mieszanki by sfotografować się przy lepszym oświetleniu ;c

Obiecywałam avocado (które, notabene, jest teraz w świetnej cenie tutaj, klik, także jutro pobiegnę je kupić, ostatnio przypasowało mi również do kanapek : )) na niedzielę dla włosów i tak też się stało : ) Po przebudzeniu od razu nałożyłam olej kokosowy na długość, w skórę głowy wtarłam zaś cerkogel. Na maseczkę z avocado zdecydowałam się dopiero wieczorem, ponieważ w ciągu dnia miałam zbyt dużo roboty co by zrobić to wcześniej : )
Do blendera wrzuciłam połowę połowy (;d) avokado. Mój tata kupił tak duże, że z początku myślałam, że to cukinia ;d Dolałam około 3 łyżek oleju sezamowego (dodatkowo olej z pestek dyni w przyjemnej cenie, tutaj, klik) a tutaj, klik (co prawda z prażonych nasion) olej sezamowy (i nie tylko) za 7,49 zł : ). Blendowałam jakieś pięć minut a masa wyszła taka jaką widzicie na zdjęciu, nie jest idealnie gładka, ale ja nie mam problemów z wypłukiwaniem czegokolwiek z włosów. Wiem natomiast, że wiele Dziewczyn ma problem z wypłukiwaniem (tyle się naczytałam o bananowych horrorach), dlatego zachęcam do bardziej starannego blendowania : ) Następnie przełożyłam avocadową masę do miseczki, która miała niemalże identyczny kolor co samo avocado. Dodałam 2 łyżeczki miodu (użyłam nektarowo - spadziowego), wymieszałam i odstawiłam do lodówki by grzecznie poczekało do wieczora na użycie. Kiedy nadszedł moment użycia stwierdziłam, że skoro moje włosy wprost uwielbiają żelatynę to chyba dodam ją również do tej maseczki - tak też się stało, rozpuściłam żelatynę (1 łyżkę stołową) w dwóch łyżkach wody (zauważyłam, że im bardziej wychodzi płynna tym mniej zbija się z grudki na włosach, dlatego dodaję więcej wody, by była bardziej wodnista) i wymieszałam całość dokładnie. Nałożyłam na wciąż naolejowane olejem kokosowym włosy i przechodziłam tak 'pod przykryciem' około 40 minut w między czasie robiąc peeling ;d Lubię nakładać maseczki tego typu biorąc kąpiel czy właśnie siedząc w wannie, zauważyłam, że za sprawą ciepła (co jest oczywiste) lepiej działają.
Następnie po upływie 40 minut spłukałam ciepłą wodą, zemuglowałam mleczną maską serical, umyłam szamponem Secrets of Arctica aktywacja wzrostu i wzmocnienie i lekko przeciągnęłam Niveą long repair by dały się łatwo rozczesać.

Ostatnimi czasy mój skręt się poluźnia i przyznam, że na jakieś 'większe wyjścia' chciałabym mieć coś tego pokroju - klik ;c jednakże wciąż pozostaje to w sferze marzeń ;d
W ogóle podczas przeglądania gazetki hebe natknęłam się na taki zestaw, klik i zastanawia mnie czy to ta nowa seria biovaxu (ta nowa jest cała zielona), która mi mignęła kiedyś gdzieś-tam?;d jeśli tak to chyba sama bym się skusiła, w sumie cena jak za 3 produkty jest okay! To tak pozostając w temacie avocado ;d

+ moje włosy jakoś tydzień temu po odżywce Nivea diamond volume. Nie wiem jak ona to robi, ale odbiera blask moim włosom i jeszcze wyglądają nieświeżo ;e oddam ją Monice, sama jej już nie użyję na pewno. Fajnie wygładzała włosy podczas spłukiwania, nawet ładnie się rozczesały, ale naprawdę włosy moim zdaniem wyglądały fatalnie.

piątek, 20 listopada 2015

Dove, Advanced Hair Series, Pure Care Dry Oil, Lekki olejek do wszystkich rodzajów włosów

Kiedy tylko pojawiły się moje problemy z włosami, o których pisałam Wam tutaj http://www.sophieczerymoja.pl/2015/11/jesien-zima-dla-wosow.html w poście o jesienno-zimowych włosach, od razu postanowiłam działać i zmienić pielęgnację.
Pierwszym krokiem były poszukiwania nowego serum silikonowego. Wówczas przeze mnie używany Mythic Oil był zbyt lekki i nie podołał wyzwaniu. Na pewno wrócę do niego na wiosnę. Teraz również zdarza mi się go używać, ale już jako dodatek, a nie podstawowy kosmetyk do codziennego stosowania.
Jego miejsce zajął olejek z Dove.
Nie planowałam kupować konkretnie tego, ale kiedy wieczorem po zajęciach weszłyśmy do Rossmanna pooglądać tego typu kosmetyki, przykuł on moją uwagę, dlatego, że widniała nad nim etykietka "cena na do widzenia". W regularnej cenie widywałam go za około 40 zł, a tutaj był za 15 zł. Żal było nie kupić, chociaż długo się zastanawiałam, analizowałam skład. Zniechęcała mnie parafina w składzie, jednak ostatecznie poszłam z nim do kasy ;d



Zacznijmy przewrotnie nie od strony wizualnej, a właśnie od składu.
Parafina jest bardzo demonizowanym składnikiem w kosmetykach. Ja sama unikam jej w kosmetykach do pielęgnacji twarzy - nie kupuję kremów i innych produktów do twarzy z tym składnikiem, ponieważ zapycha on pory, pogarsza wygląd cery. W kosmetykach do ciała również nie jest to mile widziany składnik, jednak kiedy mam mocno przesuszoną skórę, a reszta składu podoba mi się, to jest szansa, że produkt wyląduje w koszyku.
Na włosach niegdyś parafina nie sprawdzała mi się dobrze, ale było to kilka lat temu. Ciągle unikam tego składnika w odżywkach, maskach, ponieważ uważam, że inne substancje potrafią zdziałać więcej.
Dlaczego więc olejek na parafinie?
Ponieważ potrzebowałam czegoś gęstego, tłustego, czegoś co mocno zabezpieczy włosy. Parafina działaniem przypomina silikony - oblepia włosy, jest również ciężka do zmycia (należy użyć SLS), dzięki czemu nie wyparowuje z włosów, nie znika w ciągu dnia, nie wyciera się w szalik.
Jednym słowem tworzy na włosach długotrwałą warstwę ochronną.
W składzie z interesujących składników poza parafiną znajdziemy: silikon lotny, olejek macadamia, olejek kokosowy, olejek ze słodkich migdałów, olej słonecznikowy, olej palmowy, owoc z owoców granatu, silikon usuwany łagodnym szamponem,kolejny silikon usuwany łagodnym szamponem, dwa silikony lotne, filtr chemiczny chroniący przez UVA i UVB w małym zakresie.

Olejek zapakowany jest w kartonik, na którym widnieją wszystkie informacje, w tym również skład. Sama buteleczka pozytywnie mnie zaskoczyła, ponieważ jest wykonana z grubego, ciężkiego szkła.Wygląda bardzo porządnie i elegancko. Do tego zaopatrzona jest w pompkę, którą można przekręcić w razie potrzeby,jeśli chcemy olejek wziąć np ze sobą. Ja kilka razy go tak nosiłam i nigdy się nie odbezpieczył. Zawartość to aż 100 ml gęstego, złotego olejku. Pompka działa bez zarzutu dozując odpowiednią ilość.
Ja używam jedną pompkę na wilgotne włosy po umyciu. Taka ilość dobrze roztarta w dłoniach wystarcza by dokładnie pokryć końce, a resztki, które zostaną na dłoniach wetrzeć we włosy na długości, również w te nad karkiem, które mają kontakt z szalikiem. Już podczas aplikacji czuć jakie włosy stają się miękkie, od razu można je rozczesać dłońmi. Nawet największe kołtuny i splątania dają się rozplątać.
Kiedy włosy wyschną na mniej więcej połowę ich długości dokładam kolejną pompkę,czasem niecałą.
Nie wyobrażam sobie, żeby aplikować na włosy ilość polecaną przez producenta (4-5 pompek). Moim zdaniem łatwo z tym produktem przedobrzyć i warto zachować zdrowy rozsądek. Stosując dwie pompki nie zauważam obciążenia ani szybszego przetłuszczania.
Dzięki stosowaniu tego olejku już zauważyłam pozytywne zmiany w kondycji włosów - dużo łatwiej się rozczesują, mniej się plątają w ciągu dnia, z czym miałam wielki problem. Również włosy nad karkiem nie są skołtunione, końce są gładkie i miłe w dotyku. Oczywiście dodaje również blasku, miękkości. Ponadto pięknie pachnie, lekko orientalnie, słodko.
Olejek na pewno jest ogromnie wydajny, przez około miesiąc używania właściwie nie widać ubytku.
Jedyny minus jest taki, że częściej muszę oczyszczać włosy szamponem z SLS. Wcześniej robiłam to co około 2 tygodnie. Teraz po ponad tygodniu włosy zaczynają tego wymagać. Nie jest to jednak dla mnie żaden problem szczególnie wobec licznych plusów produktu : )

Uf, nareszcie piątek teraz czas poprzeglądać jakieś sklepy z kosmetykami do włosów w ramach weekendowego relaksu : ) (notabene polecacie coś, co ostatnio dało efekt wow na Waszych włosach?), ale zanim do tego przejdę dopiję kawę (wreszcie spieniłam sobie mleko jak nigdy!;d) i skończę rozpływać się nad ofertami mieszkań (aktualnie wbiłam sobie w google mieszkania mokotów), ponieważ muszę szukać czegoś bardziej z okolic miejsca zamieszkania Narzeczonego ;3

Miałyście ten olejek? : )

środa, 18 listopada 2015

tydzień w zdjęciach


Ten post nie powinien się nazywać tydzień w zdjęciach, tylko jedzenie w zdjęciach ;d jak widać na załączonych obrazkach długie okienka na studiach sprzyjają poszerzaniu horyzontów smakowych.
Wielkim hitem minionego tygodnia są nowe smaki kawy z kawiarnii Costa - moja ulubiona to szarlotka, a Oli miodowo-pralinkowa <3
Sam cukier, wiemy ;p ale co poradzić, kiedy w takim zimnie, deszczu i wietrze trzeba czekać na autobus, a on jak na złość się spóźnia? Kupiłam ostatnio również dwie nowe herbatki. Jedna to herbata sypana z serii jesiennej ze sklepu 5 o'clock o nazwie Good Morning : )
Uświadomiłam sobie dziś w trakcie dnia, że chyba po raz pierwszy odkąd pamiętam udało mi się skompletować wszystkie moje jesienno-zimowe niezbędniki. Oby tak samo poszło mi na wiosnę, dlatego już teraz rozglądam się za niektórymi ubraniami, akcesoriami i butami. Wspominałam ostatnio, że planuję kupić nowe obuwie sportowe. Zainteresowała mnie oferta sklepu http://salewa.sklep-luz.pl/
Nigdy nie słyszałam o tej marce, ale przesyłka jest za darmo, więc może pomyślę o nich na wiosnę : )

wtorek, 17 listopada 2015

Włosy podczas snu

Pomysł stworzenia wpisu o tej tematyce zrodził się wczoraj wieczorem, gdy po raz kolejny nie wiedziałam co zrobić ze świeżo umytymi włosami na noc.
Niestety, moje włosy muszę myć codziennie, ponieważ źle się czuję, gdy są choć trochę nieświeże. Wiem, że to kwestia przyzwyczajenia i mojego widzimisię  ; ) Mogłabym myć je spokojnie co dwa dni, a jedynie grzywkę odświeżać suchym szamponem czy myć tylko ją rano.
Niestety, moje włosy mają to do siebie, że pełnie swoich możliwości pokazują tylko świeżo umyte, najlepiej gdy już są świeżo wysuszone. Kolejnego dnia, po tych długich kilkunastu godzinach stają się coraz bardziej suche i łamliwe. Doświadczam tego zawsze na drugi dzień po myciu, kiedy rozczesując włosy kilka zawsze się ułamie, do tego końce są suche w dotyku, niemiło się na to patrzy i zawsze wtedy związuje włosy w warkocza czy koka. Robię to po to by je oszczędzić i nie niszczyć bardziej ;d


Zazwyczaj, kiedy tylko mogę myję włosy rano przed wyjściem. Jednak kiedy muszę być gotowa do wyjścia na 7:00 to wolę pospać chociaż do 6 niż o 5:30 wstawać by umyć włosy. Samo umycie zajmuje mi max 10 min, ale niestety suszenie to już kolejne 15. Potem rozczesanie, zabezpieczenie olejkiem i tak mam dodatkowe pół godziny z głowy.
Kiedy wiem, że czeka mnie wczesna pobudka myję włosy wieczorem dzień wcześniej. Wtedy mam czas i na naolejowanie, na maseczkę, a także nie muszę suszyć włosów suszarką. Czasem lekko podsuszam u nasady, a reszta spokojnie schnie sama. Ważne jest to, żeby włosy były w 100 % suche, ponieważ inaczej rano spotkam w lustrze spuszenie ;d
Co z nimi zrobić kiedy jednak już wyschną?

1. Związuję w warkocza.
To najwygodniejsza, najszybsza metoda. Splecenie warkocza zajmuje mi minutę i daje pewność, że fryzura się utrzyma całą noc bez uszczerbku, co jest wielkim plusem.
Minusem jest jednak to, że w jakimś stopniu odkształca to moje włosy, które potem nie są proste, tylko jakby pogniecione. Niestety nie pomaga ani związać je mocniej, by pofalowały się konkretniej ani luźny maksymalnie splot-wtedy też coś się zawsze pognie ;c
Zwykle po warkoczu rano włosy związuje w kolejnego warkocza, na nowo lub upinam w koka.

2. Kok na noc u mnie w ogóle odpada, ponieważ nie dość, że powoduje on spuszenie, szczególnie na końcach, to jeszcze jest mi w nim niewygodnie. Musiałabym robić go ciasno żeby się nie 'rozsypał' podczas snu, a taki jest niezdrowy dla cebulek włosów. Czuję wtedy rano, że boli mnie skalp ;c Lekko skręcony ślimak zaś się rozsypuje nawet nie wiem kiedy. I nieważne czy zepnę go żabkami czy gumką. Niestety, moje włosy po koczku w ogóle się nie kręcą, nie odbijają u nasady i nie zdarzają się żadne te cuda, o których Dziewczyny piszą w sieci ;c


3. Włosy rozpuszczone.
Kiedyś spałam tylko tak, jak miałam krótkie włosy ;d  Teraz z długimi jest to mniej wygodne, ale czasem jest to u mnie jedyna metoda. Korzystałam z niej na przykład dziś w nocy. Zależało mi, żeby włosy dziś nie wyglądały aż tak fatalnie, a ponadto kiedy się kładłam były lekko mokre. Nie mogłam więc ich związać w żaden sposób, gdyż wilgotne, związane włosy=puch.
Zabezpieczone na noc serum silikonowym 'po całości' nie poplątały się zanadto. Łatwo dały się rozczesać, były proste na czym mi najbardziej zależało. Zdaję sobie sprawę, na dłuższą metę spanie w rozpuszczonych włosach im nie służy, jednak czasem to jedyna opcja dla mnie : )

Teraz wracam do wydrążania avokado, które zamierzam zjeść na kolację i przymierzam się równocześnie z mamą do zamówienia karmika dla ptaszków, chociażby, trafiłam na takie na stronie http://www.sklepogrodniczy.pl/ : ) Pamiętam jak Ola opowiadała mi, że jej dziadek zawsze wiesza jakieś 'dobroci' i jakoś mnie tak tknęło z myślą o tym, że do zimy już niedaleko : )

Jak Wy upinacie włosy do spania? : )

M.

sobota, 14 listopada 2015

Niedziela dla włosów

Niedziela właściwie przeprowadzona już w piątek, ponieważ cały weekend mam zaplanowany. Ponad to Ola znowu jest chora, a mój zapasowy fotograf w pracy i nie miałby kto zrobić zdjęć ;c Nie chcecie oglądać tego jakie fotografie wykonałaby moja mama, gdybym ją poprosiła o zdjęcia włosów. Na pewno na takim zdjęciu znalazł by się cały balkon (już na pewno ta najbrudniejsza ściana), puste doniczki po kwiatach, a nawet ludzie którzy idą pod oknami ;d włosów zaś byłoby na nich najmniej.


Podczas promocji w Rossmannie skusiłam się na odżywkę Nivea. Niestety, magia internetu sprawiła, że Long Repair nie było już ani jednej ;c Zdecydowałam się na wersję Hydro Care, która składowo przypadła mi do gustu. Od razu wiedziałam, że nie będzie tak dobra jak Long Repair, ale według mnie wszystkie odżywki Nivei są do siebie bardzo podobne, więc zaryzykowałam. Teraz również w Naturze jest promocja na wszystkie odżywki nie tylko Nivei, więc na pewno się przejdę i zrobię zapas KLIK teraz kiedy postawiłam na bardziej silikonową pielęgnację będzie jak znalazł.

Przed myciem nie nakładałam żadnego oleju, ponieważ te, które mam trochę mi się znudziły ;d Wydaje mi się, że strasznie wolno je zużywam mimo, że nakładam często. Niektórym kończą się już daty ważności ;c Pomyślałam więc, że może oleje, które są przeznaczone typowo do włosów powinny mnie zainteresować. Wszak można je zużyć do celów kulinarnych, do sałatek, do grzanek. I tak trafiłam na te oleje KLIK wszystkie trzy brzmią zachęcająco. Miałyście któreś?

Włosy umyłam jednokrotnie płynem do higieny intymnej Biolaven. Niestety, nie sprawdził się u mnie w celu, w jakim producent go stworzył, więc muszę wykorzystać go jakoś inaczej. Musiałam wycisnąć kilkanaście pompek, zanim udało mi się umyć włosy. Konsystencja do mycia włosów jest zbyt mało śliska, trudno dotrzeć do każdego zakamarka skalpu, między włosy. Duża ilość żelu była potrzebna by wytworzyć pianę i jakoś poradzić sobie z myciem.
Nie chciałam myć dwukrotnie, więc męczyłam się kilka minut;d
Włosy były lekko sztywne, ale prędko nałożyłam na nie odżywkę Nivei, która od razu podczas aplikacji zniwelowała to nieprzyjemne uczucie. Z kompresem na głowie zrobiłam sobie małą kawkę i spłukałam kosmyki. Kiedy były jeszcze wilgotne czułam w dotyku jakie są mięsiste i nawilżone.
Wycisnęłam jedną pompkę olejku z Dove i rozsmarowałam na końcach. Resztkami, które zostały na dłoniach przeciągnęłam po całości, przy okazji rozczesując je.
Suszarką z letnim nawiewem wysuszyłam je w około 70%. Schły dłużej niż zwykle - może to przez to dobre nawilżenie? : )
Kiedy wyschły do końca rozczesałam je szczotką z Rossmanna, a potem szczotką z dzika. Teraz możecie kupić ją w promocji KLIK.

W Biedronce kolejny raz pojawią się Cotton Balls KLIK!. Ciekawe czy znów znikną w przeciągu kilku minut ;p
Wersje kolorystyczne dokładnie te same, ale cena chyba wyższa o 5 zł.

A jakie Wy macie plany na weekendowe odżywienie włosów?: )

piątek, 13 listopada 2015

Foltene Pharma, Kuracja wzmacniająca do paznokci

Od zawsze mam problemy z paznokciami. Ciągle się łamią, rozdwajają, nigdy nie mogłam ich zapuścić. Nie mam również serca do regularnego stosowania odżywek. Jedyne do czego się potrafiłam zmusić to malowanie odżywką w formie bezbarwnego lakieru. Efekty jednak takiego działania były raczej znikome, choć czasem udało mi się zapuścić trochę dłuższe paznokcie.
Po ostatniej kuracji odżywką z Golden Rose  największy problem mam jednak nie tyle z paznokciami, ponieważ całkiem sensownie zadziałała, co ze skórkami. Muszę się przyznać, że kiedy tylko się denerwuję, jestem w sytuacji stresowej zaczynam skubać skórki ;c
Nie wygląda to ładnie ;c
Nie pomagało zwykłe kremowanie dłoni, nawet smarowanie masłem shea czy innymi tłustymi preparatami.



Kosmetyk, o którym dziś mowa dostałam w ramach współpracy. Nie nastawiałam się na specjalne efekty, bo też znam siebie i wiem, że nie będę potrafiła stosować tego regularnie.
Nie potrafiłam odmówić sobie malowania paznokci i odżywkę stosowałam sporadycznie na całą płytkę. Najczęściej nakładałam na pomalowane już paznokcie, w okolicy skórek oraz od spodu paznokcia. Z początku starałam się być regularna, potem niestety było z tym gorzej.
Jednak nawet nie zachowując dyscypliny mogłam zauważyć pozytywne efekty. Pomimo odstawienia odzywki Golden Rose lepszy stan paznokci został zachowany, nie wróciły do wcześniejszego stanu. Ciągle nie łamały się aż tak, były mocniejsze. Okolice skórek również regenerowały się szybciej, nawet jeśli coś tam poskubałam ; p

Sama odżywka zapakowana jest w coś na kształt opakowania na błyszczyk do ust. W środku znajduje się gąbeczka nasączona produktem. Konsystencja jest płynna, szybko się wchłania. Przez chwilę pozostawia lekko klejącą warstwę, ale po chwili się wchłania. Zapach lekko alkoholowy, ale szybko wietrzeje : )
Nie ma więc trudności stosowania. Jedyny problem to brak motywacji i lenistwo.
Cena to 58 zł za 10 ml. Z tego co widziałam kosmetyk ma dobre opinie wśród innych Blogerek.

Na tej stronie http://sklep-luz.pl/ znalazłam idealną ocieplaną parkę dla siebie na jesień i zimę. Ta, którą mam teraz swoje już przeszła, kożuszek jest szarawy. Mówiąc wprost nosi ślady 'znoszenia' ;d
Już się ucieszyłam, a tu nie ma mojego rozmiaru ;c Z racji dużej przeceny został tylko rozmiar M ;c

Jakie są Wasze ulubione kuracje wzmacniające do paznokci? : ) 

Ecolab, Maska do Włosów - Aktywacja Wzrostu

Moja ostatnia przygoda z maską EcoLab była tak fatalna, że nie zamierzałam kupować żadnej innej maski tej firmy. Na tytułową skusiła się Ola, ponieważ u niej wcześniej wspomniana maska sprawdziła się świetnie i miała ochotę na więcej.
Niestety, tym razem zawiodła się na niej i oddała ją mnie. Bardzo się przed nią broniłam, byłam tak uprzedzona i zniechęcona.



Odwlekałam użycie jej jak tylko mogłam. Zawsze trafiało na moją głowę coś innego ;d  Niestety i tym razem przeczucie mnie nie zawiodło, choć początki nie były takie złe i już nawet myślałam, że może się polubimy.
Kiedy tylko odkręciłam plastikowy słoiczek urzekł mnie słodki zapach. Właściwie trudno mi opisać czym pachnie - jest to coś owocowego, kwiatowego, lekko egzotycznego. Z pewnością aromat jest intensywny, mocno zapada w pamięć, uprzyjemnia aplikację.
Konsystencja jest średnio gęsta, ale nie spływa przy odpowiedniej ostrożności. Dobrze się rozsmarowuje i już mała ilość wystarczy by pokryć całe włosy + odrobinę zaaplikować na skalp. Wydajność standardowa dla produktów do włosów. Nie ubywa w tempie ekspresowym.
Maskę trzymałam na włosach zarówno przez kilka minut jak i dłużej około 30 minut. Właściwie dawała zawsze taki sam efekt, wiec potem korzystałam z niej głównie kiedy się śpieszyłam.
Podczas nakładania włosy od razu stawały się miękkie i bardzo śliskie. Pozostawały takie również podczas spłukiwania. Podczas stosowania poprzedniej maski włosy były miękkie, kiedy maska na nich była, jednak już spłukując ją przeczuwałam problemy ;d
Tutaj do końca wydawało się, że wszystko jest na dobrej drodze. Przez cały czas, kiedy włosy schły ciągle były miękkie, miłe w dotyku i delikatne. Już nawet pisałam do Oli hymny pochwalne, aż tu nagle, kiedy włosy były całkiem suche wszystko obróciło się o 180 stopni.
Podczas gdy na mokro nie było problemów, by rozplątać je palcami, tak na sucho bardzo się plątały, końce stały się suche, napuszone i zwyczajnie brzydkie.
Fryzura w ogóle nie chciała się układać, a po kilku godzinach były już przyklapnięte.
Zawsze kiedy użyłam tego kosmetyku musiałam włosy związywać, bo denerwuje mnie taki widok ;c Dodając do tego mój jesienny kryzys włosowy maska jest totalnie skreślona.

W składzie: woda imbirowa, organiczne masło shea, olej makadamii, olej sezamowy, olej z orzechów brazylijskich, organiczne masło kakaowe, orzech mydlany, ylang ylang, gliceryna, kwas mlekowy.

Cena 25 zł za 250 ml.

Wracam do oglądania filmików ze strony http://www.indecotrojmiasto.pl/, potem zamierzam poczytać o żelu CERKOGEL, ale zanim do tego przysiądę zaparzę sobie yerba mate ;d



Jakieś doświadczenia z opisywaną maską? Czy jeszcze nie trafiła w Wasze ręce? ; )

M.

czwartek, 12 listopada 2015

Jesień - zima dla włosów

Jakiś czas temu kiedy tylko jesień przyszła na dobre rozpoczęły się moje problemy z włosami. Od około półtora miesiąca nie mogłam sobie dać z nimi rady. Ciągle je związywałam, bo nie mogłam na nie patrzeć kiedy rozwiewał je wiatr. Były ciągle poplątane, każda próba rozczesania ich po wyjściu na dwór graniczyła z cudem, a włosy tylko wyrywałam, szarpane łamały się. Z czasem zauważyłam, że końcówki zaczęły się rozdwajać, włosy były coraz bardziej suche i nie chciały się układać.
Żeby tego było mało trochę bardziej zaczęły wypadać. Najbardziej włosy kosmaciły się nad karkiem od wełnianego szalika. Zmieniłam wełniany komin na szalik akrylowy - porównywalnie ciepły, w taką pogodę wystarczający, a dużo miększy, mniej szorstki i nie niszczący tak włosów.
Chciałam stworzyć posta na temat moich problemów z włosami, ale pomyślałam, że wpis, w którym tylko będę się żalić nie wniesie nic konstruktywnego.
Minął więc ponad miesiąc, podczas którego wprowadziłam kilka zmian i czas podzielić się z Wami efektami.


Pierwsze na co postawiłam to kuracja siemieniem lnianym. Pisałam Wam o tym niedawno. Szykuję niedługo wpis o efektach. Na zachętę wspomnę tylko, że u mnie niestety nie przyśpieszył się porost, ale właściwie w ogóle nie wypadają mi włosy. Dodatkowo pojawiło się dużo baby hair. Poza wpływem na włosy są też inne plusy, ale o tym więcej już niedługo:)

Postanowiłam częściej olejować włosy. Wcześniej zdarzało się, że olej nakładałam tylko raz w tygodniu. Teraz staram się to robić 2,3 razy w tygodniu. Zauważyłam, że moje włosy wolą krótsze trzymanie oleju niż długie, wielogodzinne.
Na pewno miało to duży wpływ na ogólną ich kondycję.

Przestałam również rozczesywać włosy na mokro. Kiedyś nie mogłam tak robić, ponieważ kiedy włosy nierozczesane wyschły nie dało się włożyć w nie szczotki. I tym samym więcej włosów wyrwałam, połamałam niż jakbym delikatnie rozczesała je na mokro.
Od miesiąca po umyciu osuszam włosy, a na wilgotne nakładam olejek, o którym za chwilę ; ) Lekko rozplątuje włosy palcami i zostawiam do wyschnięcia lub suszę letnim nawiewem.
Rozczesuję włosy dopiero kiedy są zupełnie suche.

Postanowiłam zmienić serum do kocówek. Dotychczas stosowany przede mnie Mythic Oil, z którego byłam bardzo zadowolona przez całe lato, teraz nie sprawdzał się. Ewidentnie był za lekki, nie dociążał odpowiednio włosów, nie zabezpieczał ich należycie.
Zakupiłam Serum Dove, które poza olejami i silikonami zawiera parafinę, która w taką pogodę i na takie problemy sprawdziła się znakomicie. Dove, Advanced Hair Series, Pure Care Dry Oil, Lekki olejek do wszystkich rodzajów włosów na pewno nie jest lekkim olejkiem ;d Bardzo łatwo obciążyć nim fryzurę, spowodować przetłuszczenie, ale nic innego w moim dotychczasowym włosomaniactwie nie pomagało tak na rozczesywanie.

Planuję podcięcie końcówek, ale nie zrobię tego póki nie kupię własnych, nowych, fryzjerskich nożyczek. Mimo tego, że ostatnio nie trafiam źle z fryzjerami to wydaje mi się, że włosy po podcięciu krótko zachowują idealny wygląd. Czasem zaraz po obcięciu zauważałam pojedyncze rozdwojenia. Moim zdaniem nie powinno tak być. Szczególnie niepokojące jest to, że Ola ma dokładnie to samo. Dlatego nożyczki jaguar są naszym małym marzeniem 

Ostatnio moje jedyne obuwie sportowe Nike dokonało żywota. Dobrze, że już jesień, co równa się botkom i kozakom. Na wiosnę muszę się zaopatrzyć jednak w nową parę. Przeglądam tą stronę http://www.butydobiegania.pl/. Mają ogromny wybór i może się na coś zdecyduje : )

Jak miewają się Wasze włosy w okresie jesień - zima?; )

Pielęgnacja twarzy

Od ostatniej aktualizacji mojej pielęgnacji twarzy http://www.sophieczerymoja.pl/2015/05/moja-pielegnacja-twarzy.html niewiele się zmieniło, ale pojawiło się kilka nowych produktów.
Żel do mycia babydream zastąpił żel Biolaven, który niestety w trakcie drugiego opakowania zaczął mnie zapychać. Odstawiłam wszystko co nowe by być pewną i niestety to jego wina ;c
Zużyję go do mycia dłoni, a ja potulnie wrócę do Babydream.


Nie używam również płynu Garniera, chociaż był świetny. Godnym następcą okazał się płyn LE'MAADR, Łagodząca i nawilżająca woda micelarna do demakijażu. Uwielbiam go tak samo jak Garniera. Niedługo napiszę o nim coś więcej : ) Świetnie zmywa każdy makijaż, nie podrażnia i jest bardzo wydajny. Pojemność to aż 500 ml więc starcza na bardzo długo.

Do porannego odświeżenia skóry używam również płynu micelarnego, ale z Biolavenu. Wspaniale pachnie, wprawiając mnie od rana w dobry nastrój. Lekko nawilża, koi i budzi skórę.

Kremem na dzień, którego używam jest Evree, krem 30+ Magic Rose. Miałam olejek z tej serii, który sprawdził się świetnie i teraz kiedy doczekaliśmy się kremów Evree skusiłam się na ten. Pachnie pięknie, szybko się wchłania i jest idealny pod makijaż.


Dla mnie niestety na noc jest za lekki, dlatego kremem nocnym jest Biolaven, Krem na noc. Konsystencja jest gęstsza, tłustsza. Również wchłania się całkiem zwinnie w przeciągu kilku minut. Można na nim wykonać makijaż, jeśli użyjemy mniejszej ilości. Ja na noc nie żałuję go sobie, a ciągle mimo stosowania przez 3 miesiące mam go trochę : )
Kiedy skóra jest wyjątkowo sucha używam olejku do twarzy z Alterry, który jest w mojej łazience odkąd pojawił się na rynku. Kupuję go systematycznie, jak tylko dobija dna. Nie może go zabraknąć <3

Synchroline, Synchrovit, Przeciwzmarszczkowy krem do twarzy i dekoltu zużywam pod oczy i na szyję, ponieważ niestety na twarzy się nie sprawdził ;c pod oczami działa świetnie - napina i wygładza, skóra jest odżywiona i nawilżona.

Ciągle kontynuuje kurację Zorac, teraz o mocniejszym stężeniu 0,1%. Nakładam go średnio raz w tygodniu. Stosowany w ten sposób nie powoduje widocznego łuszczenia, a pozwala utrzymać skórę w zadowalającym mnie stanie. Liczę również na efekty w postaci przeciwzmarszczkowej prewencji, ale to okaże się dopiero za jakiś czas : )
Jeśli retinoidy to oczywiście krem z filtrem. Korzystam z tego, który widzicie na zdjęciach, ale szukam następcy. Możecie coś polecić?

Ostatnio na bakier mi z peelingami na twarzy i pomyślałam o takim urządzeniu do domowego peelingu kawitacyjnego http://importmania.pl/pol_m_Urzadzenia-kosmetyczne_Do-salonu_Peeling-kawitacyjny-174.html Swego czasu sporo moich koleżanek wykonywało taki zabieg u kosmetyczki. Ciekawa jestem efektów. Macie z tym jakieś doświadczenia? Cena nie jest wysoka, a spectrum możliwości spore - mnie najbardziej zainteresował wspomniany peeling kawitacyjny oraz sonofereza czyli wprowadzanie preparatów w głębsze warstwy naskórka. Dzięki temu kremy, olejki, sera mają większą szansę zadziałać.

Pas do pończoch cielisty, 8 żabek

Czy Wy też tak jak ja macie obsesję na punkcie cielistej bielizny? Nie wiem co mi się ostatnio stało, ale pojawiła się u mnie obsesja by skompletować beżowy komplecik. Udało mi się kupić ostatnio dwa komplety bielizny nude  Brakowało tylko pasa w takim kolorze.
Niestety, kolorystycznie nie jest on idealnie dopasowany do bielizny, ale nie przeszkadza mi to w żadnym stopniu : )


Gdy tylko zobaczyłam ten model na stronie wiedziałam, że będzie mój. W zapowiedziach  nowości był jeszcze inny 'cielaczek', który mi się spodobał, ale niestety ciągle nie ma go na stronie Grety ;c
kupiłam więc ten - a właściwie kupiłyśmy, ponieważ Ola też się na niego skusiła ;d
Na żywo okazał się być piękniejszy niż na zdjęciach. Jego kolor w zupełności oddają zdjęcia. To taka jaśniutka kawa z dużą ilością mleka. Z przodu znajduje się koronka, która jest śliczna i mięciutka. Boki i tył są z wygodnego materiału, który dobrze leży, jest bardzo wygodny, miękki i miły w dotyku.
Oczarowały mnie podwiązki, które nie są klasyczne, proste, w jednym kolorze. Mają piękny delikatny wzorek - dodaje to elegancji i stanowi idealne wykończenie całości.
Ja zwracam uwagę na takie szczegóły.
Jak wszystkie pasy od Grety jest bardzo wygodny, dobrze się go nosi. Swój pierwszy test zaliczył podczas Meet Beauty na szóstkę z plusem : ) Nie odpiął się ani razu, żabki mocno trzymają.
Od tamtej pory zakładam tylko ten właśnie pas, inne chwilowo poszły w odstawkę.
Jak widać na zdjęciu pas jest w wersji 8 żabkowej. Teraz kupujemy właściwie tylko takie, ponieważ są wygodniejsze i dają większą pewność, że wszystko będzie się trzymać na miejscu przez cały dzień. Akurat przeglądam stronę http://www.grupainterio.pl/, a tam tematycznie wśród pięknie urządzonych wnętrz (w zakładce 'galeria') rzuciło mi się w oczy radio - takie urocze - pozostając w tematyce stylistyki retro, jest urzekające ♥ Chyba zostanę na tej stronie nieco dłużej ;d

Pas jest teraz w promocji za 139 zł.
Oczywiście dostępny również w wersji na sześć żabek ; )