czwartek, 27 lutego 2014

max factor, 2000 calorie curved brush

Mój ulubiony tusz do rzęs bez wątpienia.
Kiedy potrzebuję czegoś pewnego zawsze wybieram jego, bo nigdy mnie nie zawiódł.
Kiedy zaś rozczaruję się innym produktem, wracam z podkulonym ogonem.

Miałam również inne wersje tego tuszu, zwykłą, dramatic look i tą, o której mowa dziś.
Wszystkie są świetne, ale tą maluje mi się najwygodniej dzięki podkręconej szczoteczce.

To tusz do rzęs, który zniesie na prawdę wiele, mimo tego, że jest niewodoodporny. Moje oczy są wrażliwe i często łzawią, a on nie rozmazuje się, nie kruszy się, nie osypuje. Nie podrażnia ich również.
Trwa niezmiennie czy to upalne popołudnie czy mroźny wieczór. Nie straszna mu również siłownia czy fitness.

Kolor jest intensywnie czarny, równo się rozprowadza. Po jednej warstwie mamy ładnie podkreślone oczy, idealne na co dzień, a warstw możemy dokładać, nie tworząc grudek, do woli.
Na zdjęciach mam dwie cienkie warstwy tuszu i tak najczęściej go używam.
Na specjalne okazje dokładam jeszcze jedną warstwę tworząc efekt sztucznych rzęs.

Szczoteczka jest klasyczna, nie sylikonowa. Bardzo gęsta, dlatego dobrze rozczesuje włoski, dociera od nasady do końcówek. Świetnie dopasowuje się do kształtu oka, dzięki czemu dobrze się z nią pracuje.
Nabiera odpowiednią ilość tuszu, nie trzeba wycierać itd. Można od razu przystąpić do makijażu.
Konsystencja jest aksamitna, gęsta w sam raz. Od samego otwarcia tusz ma odpowiednią gęstość, nie jest za rzadki i nie muszę czekać kilka dni aż zgęstnieje ; )

Jest to tusz pogrubiający i rzeczywiście ładnie pogrubia, lekko wydłuża i przede wszystkim wyraźnie podkręca rzęsy. Moje są proste jak druty, a po użyciu tego tuszu wyraźnie unoszą się do góry i nie opadają w ciągu dnia.
Absolutnie nie skleja rzęs tylko ładnie je rozdziela, wyczesuje docierając do każdego włoska, dzięki czemu oko optycznie się otwiera.

Cena to koło 30 zł, ale w promocji często w rossmanie można dostać za 20 zł : )

i mały haul zakupowy, nie mogłam się powstrzymać by nie zamówić kolagenu i elastyny, które będę dodawać do płukanek (włosów).
masło mango przysłuży się włosom, zaś masło shea (klik, klik) zamówiłam 'specjalne' : ))
"Nasze masło przyjechało prosto z małej, żeńskiej spółdzielni  w Ghanie, wytwarzającej masło shea. Tam było pozyskiwane, tradycyjną, ręczną metodą tłoczenia nasion owoców drzewa shea (czyt. szi). Wytwarzane bezpośrednio w małej wiosce w Ghanie i zakupione na zasadzie sprawiedliwego handlu. Kupując to masło wspieracie Państwo poprawę jakości życia tych wszystkich 21 kobiet uczciwie pracujących w tej małej spółdzielni."
jeśli mogę komuś SZCZEGÓLNEMU, choć w tak prozaiczny sposób to to po prostu robię bez wahania ; )

próbka masła cupuacu... na mój gust śmierdzi whisky ;d zniosę ten zapach, jeśli tylko masło polubi się z moimi włosami.

i zawitałyśmy do Zielonej Mydlarii, tym razem zakupiłyśmy takie super rzeczy

niedziela, 23 lutego 2014

niedziela dla włosów

Co tygodniowy cykl 'Niedziela dla włosów' u anwen jest świetnym pomysłem, do którego również się przyłączam.
Dzisiejsze niedzielne przedpołudnie jest dla mnie bardzo łaskawe, nigdzie nie muszę się śpieszyć, mam trochę czasu dla siebie. Postanowiłam wykorzystać je więc by zadbać dodatkowo o włosy.
Efekt lekkiego falowania włosów uzyskałam już wczoraj na spotkanie blogerek w Katowicach i tak mi się spodobał rezultat, że zabieg powtórzyłam również dziś : )

Obecny kolor to już trochę spłukany, dwa tygodnie po farbowaniu, Allwaves marchewkowy 9.44. Ciągle jest nieduża różnica odcieni, ale przy kolejnym farbowaniu powinnam się już jej pozbyć i móc cieszyć się równym kolorem ; )

Olejowanie: Na dwie godziny przed umyciem Palmer`s, Cocoa Butter Formula, Skin Therapy Oil (Specjalistyczna oliwka do ciała). Pięknie, słodko pachnie czekoladą, może skład nie powala, ale moim włosom robi dobrze stosowana raz na czas, właśnie na dwie godziny max ; )

Mycie: Alterra, Szampon regenerujący `Makadamia i figa'. Miałam już prawie wszystkie wersje tego szamponu, z tej również jestem bardzo zadowolona. Na co dzień takie oczyszczanie mi wystarcza, do tego nie wysusza, nie plącze i nie obciąża, tak jak wersja z aloesem i granatem.

Maska: Kallos, Serical, Crema al Latte, maska mleczna pomieszana z dwoma kroplami gliceryny, łyżeczką ekstraktu z banana oraz dużą kroplą serum hialuronowego.
Wszystko zmieszane, nałożone na długość pod turban na pół godziny.

Płukanka: Na koniec płukanka z miodu, cytryny i octu jabłkowego.
Mieszamy w pół litra ciepłej wody łyżeczkę miodu, wyciskamy łyżkę soku z cytryny oraz dolewamy niepełną łyżeczkę octu. Przy większej ilości zapach octu będzie potem wyczuwalny na włosach.
Polewam tą mieszanką włosy i skalp na koniec. Odsączam delikatnie i zawijam włosy w ręcznik.

W wilgotne końce wcieram Krem pielęgnacyjno - wygładzający GJM Soft Cream firmy Jalyd professional.
Włosy wyschły naturalnie, następnie zostały pokręcone lokówką bez żadnych utrwalaczy typu lakier bądź pianka.

yankee candle, bomb cosmetics, organique, planeta organica STACJONARNIE w Katowicach? TAK!

wczoraj o godzinie 14:00 w Zielonej Mydlarni odbyło się małe spotkanie blogerek z okolic Katowic mające na celu przybliżenie asortymentu znajdującego się w nowo powstałym sklepie z kosmetykami, dokładnie takim w jakim zawsze (no, odkąd założyłyśmy bloga) chciałyśmy pracować, a zapewniam, iż byłaby to praca pełna pasji ;d jestem pod wrażeniem zaradności Właścicieli, którzy w krótkim czasie stworzyli sklep z niebywałą starannością, nienagannym wystrojem, idealnie współgrającym z kosmetykami, które sprzedają. wszystko jest niezwykle gustowne i dostrzegam, iż przywiązują wagę do najmniejszych szczegółów, co cieszy oko ; ) otrzymałyśmy produkty do testów drogą losowania zestawów kosmetyków, a produkty z kategorii, którą wylosowałyśmy mogłyśmy dobrać sobie wedle uznania, co uważam za bardzo sprawiedliwe : ) cudowności jakie są już u nas w domu zobaczycie na samym końcu, teraz zapraszam do podziwiania jakie wspaniałe marki, można nabyć stacjonarnie w Katowicach. my osobiście na dniach wybieramy się po peeling bomb cosmetics (nowe uzależnienie) i woski yankee! po wypaleniu bahama breeze, czas na under the palms!
a oto właśnie sympatyczni Właściciele : ) życzymy dużo pomyślności!
i prezenciki! kiedy mówiłam o przywiązywaniu uwagi do drobiazgów, miałam właśnie na myśli, między innymi, te wszystkie urokliwe wstążeczki ;>

czwartek, 20 lutego 2014

Bomb Cosmetics, peeling pod prysznic, żurawina z limetką

Jest to mój pierwszy produkt spod szyldu firmy Bomb Cosmetics. Od dawna już na nie polowałam, czytałam różne opinie na blogach i prawie wszystkie są pozytywne, także zamówienie tylko wisiało w powietrzu.
Skusiłam się na peeling z żurawiną i limetką.

Jest to naturalny, drobnoziarnisty peeling na bazie olejków. Działanie zdzierające martwy naskórek zawdzięczamy zarówno soli, jak i cukrowi.

Zapach nie jest moim wymarzonym, następnym razem, który na pewno będzie, wybiorę inną wersję zapachową, bo sam kosmetyk zachwycił mnie bez reszty.
A skoro już o zapachu mowa, ta wersja pachnie odświeżająco, dodaje energii, pobudza. Jest w niej troszkę słodyczy, ale główna nuta to cierpka limonka.
Zapach na pewno spodoba się większości. Ja jednak osobiście wolę coś bardziej słodkiego : )

Ale najważniejsze to działanie, rozpieszczanie ciała, a nie naszych nosów.
A w tej roli peeling nie ma sobie równych.
Drobinki są dość małe, ale wyczuwalne, a co najważniejsze prawie się nie rozpuszczają, przez co masaż możemy kontynuować w nieskończoność.
Ja używałam go zarówno na wilgotną skórę, jak i na suchą i mogę stwierdzić, że na leciutko zwilżoną wodą sprawdza się świetnie, na suchej brakuje poślizgu.
Najpierw więc biorę prysznic, ponieważ produkt ten to nie peeling myjący, a po chwili mieszam dłonią w pudełku, by zmieszać dokładnie część olejową z drobinkami peelingującymi.
Masaż zaczynam od nóg i podążam w górę, tak podobno najlepiej pobudza się krążenie. W miejscach gdzie skóra wymaga większego zachodu, dokładam jeszcze produktu na suchą już skórę, ponieważ wtedy działanie jest intensywniejsze i gdybym nałożyła tak na całe ciało to mogłoby podrażnić.
Już podczas spłukiwania czuć jak gładka jest nasza skóra, woda spływa z niej niemal sama, a dłonie się ślizgają. Uwielbiam to uczucie!
Wycieram się delikatnie ręcznikiem, ale nie całkiem do sucha, by skóra mogła skorzystać w dobrodziejstwa olejków. Po kilku minutach jesteśmy już suche, a skóra mimo, iż bez balsamu, gładka i nawilżona.
Czuć jaka jest odżywiona, jędrniejsza. Zauważalna jest również zmiana kolorytu, skóra wygląda zdrowiej, nabiera blasku.

Zwykle musiałam używać peelingu dwa, trzy razy w tygodniu, ponieważ uwielbiam mieć zadbaną skórę. W tym przypadku taka konieczność zachodzi tylko raz w tygodniu. Skóra wygląda dobrze przez te kilka dni, a nawet po tygodniu. Ja jednak lubię fundować sobie takie domowe SPA, dlatego raz w tygodniu to dla mnie minimum : )  Efekt wygładzenia utrzymuje się dłużej niż po innych peelingach, których używałam.

Na koniec kilka praktycznych informacji:
cena to 39,90 zł za pojemność 365 ml
produkt wydajny, starczy na długo
zapach utrzymuje się na skórze na kilka godzin, pachnie nim również piżama czy ubranie
opakowanie to urocze pudełeczko z plastiku - wygodne, zamykane, szczelne.

Wodzona na pokuszenie, zakupiłam również 'malinową tęczę' (39 zł) w nowo powstałym raju na ziemi w Katowicach przy ulicy Wawelskiej 2.
Mowa oczywiście o Zielonej Mydlarnii, miejscu, gdzie można zakupić m.in bomb cosmetics i yankee candle.
chętnych zapraszam do zapoznania się z na prawdę interesującym asortymentem na fanpejdża.
aktualnie Zielona Mydlarnia organizuje rozdanie w którym można wygrać 3 woski YC i otrzymać 20% zniżki na kominek YC : )