niedziela, 27 kwietnia 2014

niedziela dla włosów

dziś jakoś wyjątkowo skromnie, jestem przeziębiona i nawet nie mam za bardzo kiedy się porządnie wyleżeć, co owocuje przeciągająca się infekcją.
zaiste ówczesny stan przyczynił się również do tego, iż włosy zaczęły mi okrutnie lecieć ku mojej wielkiej rozpaczy, tak mniej-więcej od ostatniego poniedziałku.
zauważyłam, iż nie bardzo podpasował mi olejek heenara i bringhaj na skórę głowy, nie wiedzieć czemu robiłam kilka podejść, które kończyły się nieprzeciętną ilością lecących włosów (te, które legły na polu chwały (*)).
przeczekam okres wzmożonego linienia i spróbuję ponownie, jak na razie rozpaczliwie ratuję się kozieradką, której zapach nie wiedzieć czemu, w przeciwieństwie do zeszłego roku, po godzinie od nałożenia zupełnie znika i nie pojawia się wraz z myciem, czy z czymśkolwiek innym, hm. TYM LEPIEJ. na razie fajnie by było nie wyłysieć.

mycie : z racji tego, że oczyszczałam włosy porządnie w piątek, nie było potrzeby znów maltretować ich mocniejszym szamponem, więc wypróbowałam łagodny płyn do mycia ciała i włosów, johnson's baby.
stwierdzam, że nie zmarnuje się choćby do ciała czy buzi, ale ilość jaką muszę nałożyć by w ogóle wytworzyć jakąś pianę, jest na prawdę kosmiczna, no przynajmniej w przypadku włosów.
odżywka: pominęłam olejowanie, co by już nie prowokować dalszego wypadania, więc nałożyłam po prostu odżywkę garniera, olejek z awokado i masło karite, moją ukochaną i niezawodną, wymieszawszy uprzednio z olejkiem odbudowującym yves rocher (1 łyżka), który jest na prawdę godny polecenia. sama  kupiłam go na promocji za 13,90 zł, musiałabym się porządnie zastanowić czy wydawać za niego 27,90 zł (regularna cena), ale na -% jak najbardziej.
płukanka: wykorzystałam około 200 ml świeżo mielonej kawy z ekspresu, dodałam szczyptę mocznika, rozrzedziłam wodą, ponieważ zależało im na tym, by nie spłukiwać ponownie wodą.
wszystkiego było mniej niż pojemność opakowania po mlecznym kallosie, tak na oko.
kawa od zawsze pomagała mi utrzymać włosy na miejscu, nie wiem czemu odeszłam od dodawania jej do odżywki, pewnie po prostu na korzyść 'nowości' i tyle. zamierzam do tego powrócić, ponieważ w moim przypadku kawowa pielęgnacja była strzałem w 10. : )

zabezpieczenie włosów: bardzo fajny duet, trzeba używać rozważnie i romantycznie, tym samym uważając na ilość, by nie obciążyć włosów : ) ja używam w na prawdę nie dużych ilościach : )
dziś włosom należy wybaczyć, że nie wyglądają jakoś łał, mają zły dzień, tak samo jak i ja :d we wtorek wreszcie farbuję! <3 tzn czekam aż dojdzie henna khadi i żywię nadzieję, iż w poniedziałek.
aparat przekłamał kolory, w rzeczywistości są po prostu czarne z lekkim granatowym pobłyskiem.
mniej więcej jak tu:

wtorek, 22 kwietnia 2014

Kula do kąpieli Organique

Uwielbiam długie kąpiele w wannie. Kiedyś by kąpiel była udana musiało być w wannie jak najwięcej pachnącej piany ; d od jakiegoś już czasu pieniące płyny do kąpieli wymieniłam na kule do kąpieli.
Moimi ulubionymi są te z bomb cosmetics, ale ostatnio na przecenie były właśnie kule z organique, także skusiłam się.
W moje ręce trafiła wersja grecka, pięknie pachnąca winogronami. Zapach ten znam już z blasamu shea, o którym pisałam już ostatnio, także wybór zapachu trafiony.
Cena regularna (w ZM) to 15 zł, ja zapłaciłam około 7,50 zł na promocji, także cena bardzo okazyjna ; )
Kula została zapakowana w folię i przez producenta podzielona już na dwie części, co ułatwia użycie, ponieważ podobno już połówka powinna wystarczyć na jedną kąpiel.

Ja napełniłam całą wannę wodą, także postanowiłam, że wrzucę całą kulę, ponieważ lubię bardzo odżywcze kąpiele.
Kula rozpuszczała się około 4-5 minut uwalniając przepiękny, soczysty zapach i przyjemnie musując.
Woda zabarwiła się na zieloniutki kolor, który działał bardzo uspokajająco.
Czułam się jakbym się przeniosła do jakiegoś egzotycznego miejsca, pełnego pięknych kwiatów, owoców i pluskała się w morzu.
Funkcję relaksacyjną kula spełniła w 100 procentach. Po kąpieli czułam się odprężona, zrelaksowana, skóra pięknie pachniała jeszcze chwilę po zakończeniu swojego domowego SPA.
Niestety na minus muszę uznać to, iż w porównaniu do kul z Bomb słabo nawilżyła mi skórę. Chwilę po wyjściu z wody, ciało było powleczone tłuściutką warstwą, czekałam aż się wchłonie i niestety po pół godziny po nawilżeniu nie było już śladu.
Naskórek nie był wysuszony, skóra nie wołała pić, ale nie był to dla mnie satysfakcjonujący efekt.
Jeśli ktoś nie lubi wrażenia tłustej skóry jak po oliwce to polecam serdecznie, bo do domowego odpoczynku w wannie nadaje się wyśmienicie, natomiast polecam potem użyć balsamu do ciała ; )

niedziela, 20 kwietnia 2014

niedziela dla włosów

'obecnie' mam bad hair day/week/month, haha, a wszystko zaczęło się od tego kiedy poszłam się 'podciąć' do fryzjera. muszę jakoś pomału (i to dosłownie, niestety) schodzić z cieniowania, przyznam, iż męczy mnie już to cięcie od tylu lat.

właściwie, hm, włosy dostały swoją 'niedzielę' już wczoraj, ale dopiero teraz znalazłam siły między jednym sięgnięciem po coś tłustego, a drugim sięgnięciem po coś tłustego jeszcze bardziej by coś napisać i dziś serio będzie skromnie ;d
co z tego, że jestem już taka obżarta, że ledwo się przetaczam przez mieszkanie :c jestem hipokrytką i mówię to z sernikiem w ustach.

także w kwestii niedzieli dla włosów: easter edition.

mycie: eva natura zioła polskie, potrójna moc ziół, szampon do włosów osłabionych, wypadających, łamliwych `czarna rzepa, skrzyp polny, łopian` w celu co tygodniowego rytuału oczyszczania włosów mocniejszym szamponem.
ostatnimi czasy w przewadze włosy myję w ten sposób: nalewam ciepłej wody do opakowania po litrowej masce mlecznej z kallosa i dolewam 2 łyżki oleju rzepakowego, który o dziwo moje włosy polubiły.
za to nie lubią takiej wodnej kombinacji z oliwą z oliwek i na przykład oliwką BDFM, a na sucho jest to moja ulubiona oliwka do stosowania m.in. na włosy. do ciała również nieoceniona.
dzięki temu, moje włosy lepiej reagują na codzienne mycie.

olejowanie: zakupiłam ostatnio dwa olejki, w których posiadaniu nigdy nie byłam: bhringraj i heenara.
wczoraj na włosach wylądował bhringraj. ten zaaaaaaaaaaapach ;d nie wiem który gorszy, szczerze mówiąc ;d trzymałam może ze 2-3 godzinki, ponieważ wieczorem byłam umówiona.

mycie: alterra, szampon ochrona koloru, oliwki i kwiat lotosu. baaardzo przypadł mi do gustu.

odżywka: odbudowująca z olejkiem jojoba, Yves Rocher z dodatkiem miodu (2 łyżeczki).
ostatnio moja ulubiona odżywka, solo działa na prawdę przyzwoicie, zdążyłam już nawet kupić drugie opakowanie, z uwagi na namiętne jej stosowanie ;d z miodem jest już w ogóle niesamowita, pięknie pachnie, a włosy po jej użyciu są na prawdę piękne i sprawiają wrażenie jakby było ich więcej : )
trzymana na włosach do godziny czasu.

staropolskim obyczajem - w mojej ulubionej sukience do włosowych zdjęć ;d
włosy wyszły jaśniej niż w rzeczywistości, to pewnie kwestia ustawień jakie miałam w aparacie, lekkiego prześwietlenia, nie było za bardzo czasu na poprawki, bla, bla bla.


wtorek, 8 kwietnia 2014

Pervoe Reshenie, Planeta Organica, odżywczy balsam z Aleppo

Był to mój pierwszy kosmetyk tej firmy i w ogóle kosmetyk rosyjski.
Długo omijał mnie szał na te produkty, nie było ich nigdzie stacjonarnie w mojej okolicy, a zamawiać specjalnie z internetu nie chciałam.
Wszystko się zmieniło, kiedy w Katowicach otworzono Zieloną Mydlarnię, w której można zaopatrzyć się w rosyjskie receptury;  )

Po przejrzeniu recenzji na blogach zdecydowałam się na balsam z Aleppo. Rozmyślałam również nad balsamem marokańskim, jednak Aleppo zwyciężył, z czego jestem bardzo zadowolona, aczkolwiek marokański jest kolejnym na mojej wish liście.

Balsam o pojemności 280 ml otrzymujemy w wygodnej butelce z pompką. Opakowanie bardzo poręczne, miłe dla oka. Jedynie pompka mogłaby nabierać zdecydowanie więcej kosmetyku, ponieważ by nałożyć odżywkę na całe włosy, marnuję dwie minuty na pompowanie ;d
Oczywiście obrazowo naciągnęłam fakty, ale na prawdę na moje włosy potrzeba koło 10 pompek, co zajmuje chwilę. Mimo to jest dość wydajny, używam średnio dwa razy w tygodniu od półtora miesiąca i jeszcze trochę go mam.
Za to mogę balsam nałożyć od nasady aż po końce i nie martwić się o to, że obciąży mi włosy, a mam z tym często problem przy innych produktach.
Sporą porcję nakładam na całe włosy, potem turban i minimum 10 minut pod nim. Po dokładnym spłukaniu i wysuszeniu mam na prawdę ładne włosy, które rozczesują się z niebywałą łatwością.
Przede wszystkim nie są przyklapnięte, są leciutkie jak piórko. Bardzo ładnie się błyszczą, ewidentnie dodaje im zdrowego blasku.
Włosy są miękkie, puszyste i wygładzone.
Taki efekt podoba mi się bardzo.

Balsam ma kolor brązowy z domieszką zieleni, konsystencja średnio gęsta, ale zapach powala na kolana. Piękny, kadzidlany, iście orientalny, a przede wszystkim trwały i wyczuwalny na włosach przez cały dzień.

Cena to 19,90 zł i moim zdaniem jest to dobra cena za taki produkt.

+ zakupy minionych dni, wreszcie przypływ gotówki!;d

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Zielona Mydlarnia: kontynuacja współpracy, zaproszenie na dermokonsultacje z firmą Sylveco (Katowice)

w ramach kontynuacji naszej współpracy z Zieloną Mydlarnią, otrzymałyśmy kolejne wspaniałe produkty do testowania! : ) przyznam, iż cieszę się jak dziecko z produktów S y l v e c o do włosów
dziękujemy!

tymczasem, skusiłam się również na balsam marokański, zaś pod koniec tygodnia wybieram się po malinowe masło do ciała z BOMB cosmetics, ponieważ są w Zielonej Mydlarni na wyprzedaży, także... to mnie ominąć po prostu nie może!
będę nie tylko obłędnie pachnieć, ale również POŁYSKIWAĆ! ;d


jakie jeszcze niespodzianki przygotowała Zielona Mydlarnia? : ) zapraszamy na jutrzejsze dermokonsultacje z firmą S y l v e c o, jak również na promocje, a jest w czym wybierać ; )

- 20 %:
* Balsamy SHEA oraz czyste Masło SHEA (Karite)

- 30 %:
* Mydła Marsylskie 300g, oraz 100g z dodatkiem olejku ze słodkich migdałów
* Mydła Glicerynowe

- 35 %:
* Savon Noir: Mydło Indonesian SPA - PLANETA ORGANICA

- 40%:
* Yankee Candle - wszystkie małe słoje
* BOMB Cosmetics - wszystkie kosmetyki w pojemnikach

- 45 %:
* Pianki do kąpieli Stara Mydlarnia oraz ORGANIQUE

- 50%:
* Kule do kąpieli ORGANIQUE - Grecka (Winogronowa) oraz Pomarańczowa

ZAPRASZAMY!

sobota, 5 kwietnia 2014

masło shea w muffince i pudry do kąpieli

dziś dalsze małe co nieco na temat produktów otrzymanych od Zielonej Mydlarni : )
pudrów miałam okazję użyć całkiem niedawno, ponieważ we wcześniejszym okresie czasu kąpiel nie wchodziła w grę (niestety), a przyznam, że wersja grecka (winogronowa) pachniała i kusiła niezmiernie.
zacznę może od mojego ulubionego produktu, zważywszy na fakt, iż uwielbiam wszelkiego rodzaju masła naturalne i oleje, strasznie się ucieszyłam, kiedy wylosowałam akurat zestaw zawierający muffinkę do masażu : )
"Opóźnia starzenie się skóry, chroni ją przed niekorzystnym działaniem warunków atmosferycznych, przywraca jędrność i elastyczność, dzięki zawartości witaminy A, E, F. Doskonały w walce ze starzeniem się skóry. Obecne w nim kwasy tłuszczowe są prawie identyczne z kwasami tłuszczowymi znajdującymi się w warstwie rogowej naskórka, dlatego jest ono tak dobrze wchłaniane przez skórę. Polecane również dla kobiet w ciąży, chcących uniknąć rozstępów na skórze. Masło shea ma również doskonałe właściwości pielęgnacyjne, jeśli chodzi o włosy. Regeneruje mocno zniszczone włosy, wygładza, zapobiega puszeniu się włosów, dodaje im blasku."
muffinka okazała się być bardzo wydajna, wystarczyło na prawdę niewiele produktu by pokryć całe ciało, choć przyznam, że takie mazidła najchętniej nakładam na włosy : )
<tutaj efekt (KLIK, KLIK) na moich włosach jeszcze zanim poszłam do fryzjera, co miało miejsce 3 dni temu, który niestety miał problem z odmierzeniem 1-2 cm i mam teraz włosy na prawdę mocno skrócone.
szkoda mi już nad tym rozprawiać, po powrocie do domu płakałam jak małe dziecko, no ale już trudno. magicznym sposobem cofnęłam się do lipca zeszłego roku.>
'babeczka' bezproblemowo zmywała się z moich włosów delikatnym szamponem, pachniała na prawdę bardzo ładnie, choć to nie do końca mój zapachowy faworyt : )
włosy po użyciu były miękkie, dociążone, ślicznie lśniły i nie było potrzeby nakładać odżywki/maski po umyciu. włosy były wystarczająco odżywione.
w zastosowaniu do ciała muffinka z masłem shea również się bardzo dobrze sprawdziła, skóra (uprzednio wypeelingowana) utrzymywała nawilżenie i gładkość o wiele dłużej niż po zwykłym balsamie, chociażby, drogeryjnym, od których 'odeszłam' już bardzo dawno temu.

do smarowania ciała wystarczyło wydobyć odrobinkę i wmasowywać okrężnymi ruchami. pod wpływem ciepłoty ciała, masełko pięknie się rozpuszczało, w zastosowaniu na włosy potrzeba było produkt nieco podgrzać <według producenta nie ma takiej potrzeby, lecz na moich włosach 'topornie' to szło> (pomocna jest zawsze mikrofalówka) w celu całkowitego rozpuszczenia.
z babeczki byłam bardzo zadowolona za co dziękuję serdecznie : )
"Unikalna receptura łagodnego pudru do kąpieli gwarantuje odżywienie, nawilżenie, a także ochronę i pielęgnację skóry. Zawarta w pudrze skrobia jest naturalnym składnikiem o działaniu nawilżającym i łagodzącym podrażnienia. Odżywcze oleje z awokado oraz soi wygładzają, regenerują i wzmacniają barierę ochronną skóry. Pudry do kąpieli polecane są do każdego rodzaju skóry, zwłaszcza do skóry przesuszonej, delikatnej oraz potrzebującej odżywienia i uelastycznienia. Intensywne zapachy działają aromaterapeutycznie, koją zmysły, poprawiają nastrój i łagodzą efekt przemęczenia. Pudry mogą być stosowane również jako kąpiel przygotowująca dłonie lub stopy do profesjonalnych zabiegów manicure i pedicure."

wielkim fanem kąpieli nie jestem, stawiam raczej na prysznic, ale od czasu do czasu nachodzi mnie ochota na zanurzenie się w wodzie, a tym samym 100% wykorzystanie dobrodziejstw jakie niesie z sobą posiadanie wanny w domu.
także pudy do kąpieli wpasowały się idealnie w moją 'posuchę produktową' związaną z nieposiadaniem czegokolwiek by kąpiel uczynić odżywczą dla skóry i przy okazji sprawić sobie przyjemność 'aromaterapią' ;d
wersje zapachowe jakie posiadałam to puder grecki (Organique) "Moc witamin i rewitalizacja połączone z odświeżającym aromatem soczystych winogron", pomarańcza z chilli, kawior do kąpieli śliwka&figa (Stara Mydlarnia)

najmilej wspominam, jak już nadmieniłam na wstępie, puder winogronowy i pomarańczę z chili.
w woreczku, znajdowało się 50 g, w sam raz na jedną kąpiel.
puder z całą pewnością umila cały proces przesiadywania w wannie, zabójczy zapach (lecz nieintensywny) odpręża, sam produkt zaś delikatnie nawilża i natłuszcza skórę, ale nie jakoś spektakularnie jak na przykład babeczki z bomb cosmetics.
w żadnym razie nie powoduje podrażnienia, a mam dość wrażliwą skórę.
woda po wsypaniu produktu nabiera koloru (właściwego dla danej wersji kolorystycznej), zapach jest wyczuwalny, lecz nie tak intensywnie jak w samym woreczku, nie utrzymuje się również na skórze, chociażby tej jednej godziny (baaardzo szkoda).
i (co dla mnie najważniejsze, ponieważ tego typu kąpiele pamiętam z dzieciństwa) nie tworzy piany </3.
ogólnie z produktów byłam zadowolona, ale jak już coś wrzucać do kąpieli to maślane babeczki ;p
+ doczytałam się w internecie - mianowicie - wiele osób narzeka, iż trudno po takim zabiegu upiększającym domyć wannę, cóż, dla mnie to logiczne, że po kąpieli (w czymkolwiek) wannę należy umyć ;p ale w przypadku pudru/kawioru czynność została wykonana bez większych utrudnień ; )
"Kawior do kąpieli na wagę - bogactwo minerałów i olejków zamknięte w miniperełkach - doskonale oczyszcza, ujędrnia i nawilża skórę." tu właściwości podobne do wspominanych pudrów, lecz wersja zapachowa jakoś nie przypadła mi do gustu (śliwka&figa) tak bardzo jak pozostałe wersje zapachowe.
był przyjemny i delikatny, ale jak dla mnie nieco nijaki.
na zdjęciach poniżej puder grecki : )

czwartek, 3 kwietnia 2014

naturalny balsam o zapachu winogronowym i 'lody waniliowe'

Pierwszy produkt, który dziś przedstawię, to mój niekwestionowany ulubieniec w pielęgnacji ciała.
Dostałam go w ramach współpracy z Zieloną Mydlarnią już ponad miesiąc temu i właśnie dobiega końca.
100 gram to cena około 23 zł. Wydaje się drogo za tak małą pojemność i też tak myślałam, że wystarczy mi na trzy użycia, a tu niespodzianka, ponieważ zaskakuje swoją wydajnością.

'Receptura tego naturalnego balsamu została oparta na wyjątkowych właściwościach masła Shea (Karite), wosku pszczelego i odżywczych olejów: sojowego, z awokado i pestek winogron. Balsam zawiera 50% czystego masła Shea posiadającego certyfikat ECOCERT. Przy produkci balsamu jest wykorzystywane masło pochodzące ze spółdzielni afrykańskich kobiet, które dzięki niemu mają szanse osiągnąć niezależność finansową. Jego stosowanie daje efekt długotrwałego nawilżenia i odnowy warstwy lipidowej - nawet bardzo suchej skóry. Atrakcyjne zapachy balsamów długo utrzymują się na skórze, działając aromaterapeutycznie i odprężająco.'

Nie jest to typ balsamu, którego możemy użyć po porannym prysznicu i szybko się ubrać.
Balsam jest bardzo gęsty, właściwie o konsystencji stałej. Roztapia się jednak bardzo ładnie w dłoniach, pod wpływem ciepła i można użyć na prawdę niewielkiej ilości.
Ja używam go najczęściej zaraz po peelingu, wtedy wchłania się lepiej, a skóra jest po prostu jak aksamit.
Oczywiście balsam nie wchłania się do końca i trzeba nakładać go na prawdę mało, jeśli nie chcemy być lepiszczem na muchy.
Za to efekt jaki daje nam ten produkt jest fenomenalny!
Po żadnym innym smarowidle nie miałam takiej odżywionej, gładkiej skóry. A najfajniejsze jest to, że taki stan utrzymuje się przez 2, 3 dni, a nie znika po jednej kąpieli.
Niesamowicie radzi sobie ze skórą na łokciach czy stopach. Mam po nim tak miękkie stopy, że aż chcę je ciągle dotykać i smyrać ; d
Zimą, kiedy miałam przesuszoną skórę ratował mnie nie raz, natłuszczał skórę, tworzył warstwę ochronną na dłoniach czy ustach.
Ja mam wersję zapachową grecką i jestem z niej bardzo zadowolona. Pachnie pięknie winogronami, a zapach ten jest bardzo trwały. Utrzymuje się na skórze przez kilka godzin, pachnie nim piżama, pościel, skarpetki, wszystko.
Nie jest to produkt do codziennego stosowania, ale dwa, trzy razy w tygodniu używam go z wielką przyjemnością i dzięki temu mogę cieszyć się skórą w rewelacyjnym stanie.
Jest to mój niezbędnik w łazience i na pewno będę miała go zawsze na wyposażeniu. Kolejnym razem spróbuję innej wersji zapachowej, a jest w czym wybierać :))
Dobrym pomysłem jest również to, że można kupować balsam na wagę, tyle ile akurat potrzebujemy czy na ile pozwalają nam fundusze.

Drugim produktem, w którego posiadanie weszłam dzięki Zielonej Mydlarni, jest mydło glicerynowe.
Z wielu dostępnych zapachów ja wybrałam "Lody Waniliowe".
Niestety mydełko pachnie intensywniej na sucho, niż podczas mycia i za to wielki minus :<
Nie wiem czy mam coś nie tak z powonieniem, ale tak czuję.
Poza tym jest to raczej zwykły produkt do kąpieli.
Nie wysusza, nie nawilża, pachnie średnio. Skóra jest gładka, oczyszczona, ale nie skrzypi tak jak po zwykłym mydle. Ja, jako posiadaczka suchej skóry, muszę niestety od razu użyć balsamu. Za to mydełko ładnie wygląda w łazience i idealnie nadaje się na prezent.