troszkę wiedzy w pigułce zaczerpniętej ze wspomnianej strony (KLIK):
"Grejpfrut zwyczajny Citrus grandis jest drzewem osiągającym do 12 m. wysokości. Olejek wytłaczany ze skórki owoców hamuje wydzielanie łoju, normalizuje procesy rogowacenia, zapobiega zaburzeniom rogowacenia mieszków włosowych. Oczyszcza pory skórne, zapobiega zaskórnikom, likwiduje plamy, chroni przed cellulitis i rozstępami skóry. Wymiata wolne rodniki, hamuje procesy starzenia i degeneracji. Olejek grejpfrutowy polecany przy ukąszeniach owadów, opryszczce i trądziku. Pomocny przy łuszczycy.
INCI: Citrus grandis
Występowanie: Drzewo pochodzi z Antylów, uprawiane jest na Antylach, w Ameryce Północnej, Japonii i Indiach. Surowiec: olejek jest wytłaczany ze skórki owoców. Lotność: olejek lotny, nuta zapachowa górna. Kolor/konsystencja:jasnożółty/rzadki. Komponuje się z: rumiankiem, eukaliptusem, geranium, jałowcem, neoroli, ylang-ylang.
Działanie i zastosowanie: Olejek otrzymywany jest z owoców grejpfruta Citrus grandis posiada ostry zapach cytrusowy - odświeżający i pobudzający. Dodaje sił witalnych przy złym samopoczuciu, ospałości i wyczerpaniu. Podnosi na duchu i dodaje jasności umysłu. Składniki olejku mają silne działanie bakteriobójcze i bakteriostatyczne. Wykazuje silne właściwości przeciwwirusowe, przeciwpierwotniakowe, przeciwroztoczowe i silne działanie przeciwgrzybicze. Hamuje wydzielanie łoju, normalizuje procesy rogowacenia, zapobiega zaburzeniom rogowacenia mieszków włosowych. Oczyszcza pory skórne, zapobiega zaskórnikom, likwiduje plamy, chroni przed cellulitis i rozstępami skóry. Wymiata wolne rodniki, hamuje procesy starzenia i degeneracji. Olejek grejpfrutowy polecany przy ukąszeniach owadów, opryszczce i trądziku. Pomocny przy łuszczycy.
Uwagi: Nie wolno używać olejku grejpfrutowego na skórę przed wyjściem na słońce.
Podobnie jak olejek cytrynowy, podczas ciepłych kąpieli u osób bardzo wrażliwych może powodować podrażnienia i poparzenia! Należy olejek dozować w niewielkich ilościach."
kupiłam olejek o pojemności 7 ml.
niestety 50 ml produktu kosztuje już 34,80 zł, dlatego zawsze zamawiam dwa razy po 7 ml (5,94 zł) ; )
jeśli chodzi o wydajność to oceniam ją neutralnie z uwagi na fakt, że olejek przy intensywnym stosowaniu szybko się kończy.
z początku miał mi się przysłużyć jako dodatek do balsamów, mieszałam parę kropelek z chociażby moim ukochanym kremem z isany (masło shea i kakao).
po wchłonięciu skóra była niezmiernie gładka i napięta, pojędrniona.
przy okazji koloryt był wyrównany i wszystko było na tyle cacy, że zapragnęłam spróbować z tuningowaniem maseczek do twarzy właśnie z olejem grejpfrutowym w roli głównej ;>
zwykle dodaję 3-5 kropelek (zaczynałam od 1-2, bałam się podrażnienia jakie dopadło mnie w przypadku olejku cytrynowego) mieszam z odrobinką oleju, jaki wpadnie mi w ręce i jakim aktualnie dysponuję (mieszałam z olejem jojoba, z czarnuszki siewnej, arganowym, olejem z róży) do tego łyżeczka glinki (na chwilę obecną używam żółtej).
zauważyłam, że gdy nie użyję żadnego oleju skóra zaczyna nieco się buntować i po prostu piecze.
jest to pieczenie jak najbardziej do zniesienia, jednak nie uśmiecha mi się późniejsze łażenie w burakiem na twarzy ;d
także olej musi być.
i najważniejsza rzecz, efekty.
w dużej mierze przypisuję je właśnie jemu, ponieważ solo również stosuję oleje i nie dają aż takiego WOW, jak właśnie po zmyciu glinki z olejem grejpfrutowym.
skóra jest napięta (ale broń boże nie przesuszona), wygładzona, ROZJAŚNIONA i to uczucie nie znika po kwadransie od zmycia.
działa również świetnie na nieprzyjaciół przypominających sobie o nas w TE dni.
stosuję na miejsca, gdzie mam pozostałości po namiętnym drapaniu bąbli po komarach i ZNIKA! blednie ku mojej uciesze, zostawiając za każdym razem coraz ładniejszą, jaśniejszą skórkę ;>
trzeba nieco uważać, ponieważ lekko drażni błony śluzowe w czystej postaci, dlatego nie wdychać i uważać na oczka ; )
to mój strzał w dziesiątkę od pewnego czasu i na prawdę nie wiem jak mogliśmy bez siebie żyć tyle lat <3
a teraz coś na co czekałam długo i wreszcie mogłam sobie na to pozwolić ;>
masło babassu zamierzam stosować na włosy, po pierwszych użyciach mogę stwierdzić, że na prawdę mi SŁUŻY ;>
masło kakaowe będę stosować do ciała, już się nie mogę doczekać pierwszych użyć, choć z tego co zdążyłam zauważyć (tak, już się do niego dobrałam ;d) będzie z nim nie łatwo, ponieważ ciężko się topi... ale dam sobie radę.
mleczko pszczele znają wszyscy, więc nie ma potrzeby rozwodzenia się o nim.
prezencik, z racji tego, że zakupy razem z przesyłką wyniosły około 80 zł.
przyznam, że się wahałam czy nie wziąć i nie spróbować, ale nie chciałam żeby mój portfel schudł szybciej niż ja, także się nieco powściągnęłam.
tym bardziej się ucieszyłam, kiedy owe cudo znalazłam w paczuszce ; )
to by było na tyle z moich internetowych zakupów, ostatnio (przyznam szczerze) zapragnęłam zgłębić nieco istotę kremowania włosów i uznałam, że najlepiej będzie spróbować z czymś zachwalanym przez anwen, także padło na:
i powiem Wam, moje drogie, że dwa dni po tym kiedy go kupowałam, w tym samym miejscu (tzn w naturze w katowicach, niestety tylko tam go znalazłam) została jedna sztuka spośród 8 jakie zastałam za pierwszym razem... także ma branie ;d a opinie jako krem do rąk na wizażu ma wyśmienite!
a co do samych włosów, ostatnio pożegnałam się z czernią, na koszt czerwieni ;>
także miej więcej jak było 'wczoraj' i jak jest 'dziś'.
a tu etap przejściowy czyli rudość, w rzeczywistości nieco jaśniejsza niż na zdjęciach, no, dużo jaśniejsza.
a co do samych włosów, ostatnio pożegnałam się z czernią, na koszt czerwieni ;>
także miej więcej jak było 'wczoraj' i jak jest 'dziś'.
po nałożeniu toneru vermillion red, niestety mam dwa zdjęcia jedynie, ale w końcu to nie mój pierwszy i nie ostatni raz z nim, także się jeszcze godnie obfocę, spokojnie ; )
w rzeczywistości kolor był nieco jaśniejszy, intensywny, na prawdę strasznie mi się podobał.
Musze zerknąć na tą stronę :)
OdpowiedzUsuńkoniecznie! ja jestem od niej wręcz uzależniona!; )
Usuńcudowna czerwień :)
OdpowiedzUsuńbardzo lubię te tonery.
Za czerwieniami nie przepadam, ale podoba mi sie ten kolor przejsciowy czyli rudy :)
OdpowiedzUsuńładnie Ci włosy wyszły - z ciekawości zapytam jak się mają po dekoloryzacji lub jakkolwiek je rozjaśniałaś żeby przejść do czerwieni? ;>
OdpowiedzUsuńMi też bardzo podoba się ten kolor przejściowy:) Piękne włosy!
OdpowiedzUsuńpiekne włosy! kolor przejściowy najlepszy! :O
OdpowiedzUsuńja walczę ze swoją czernią na włosach po lorealu i jakoś nie mogę jej niczym zafarbować (rozjasnić) a u Ciebie efekt jest oszałamiający :) przepiękna czerwień :)
OdpowiedzUsuńPytanie do Ciebie Olu - czy jak dobrze rozumiem, dokonałaś dekoloryzacji z czerni na własną rękę? BYłabym ogromnie wdzięczna za jakiekolwiek informacje, zwłaszcza na temat produktu, któym włosy rozjaśniałaś. Z góy dziękuję za odpowiedź.
OdpowiedzUsuńco prawda miała taka dekoloryzacja na własną rękę miejsce, ale wyszedł mi na głowie wielobarw i zniszczyłam włosy, nigdy bym się nie zdecydowała na dekoloryzację samodzielnie (teraz trochę kusi ten olaplex ;d ale dam sobie spokój) ;d tym bardziej teraz po dłuższym czasie farbowaniem indygo ;d
Usuńco do zdjęć z tego posta - włosy zostały do rudości 'rozjaśnione' u fryzjera : ) potem już sama nakładałam tonery i pianki koloryzujące w odcieniu czerwieni : )