niedziela, 14 lutego 2016

niedziela dla włosów + filmik

Co prawda Niedziela dla włosów u Anwen dobiegła końca, ale przyznam szczerze, że ja dalej z czystą przyjemnością przygotowuję wpisy z tej serii i ciężko mi się z nią rozstawać - naprawdę ;c Doszłam ostatecznie do wniosku, że mimo, iż są Dziewczyny, którym seria się najzwyczajniej w świecie znudziła, to przecież są i takie, które (podobnie jak ja) lubią sobie poczytać i pooglądać zdjęcia włosów ; ) Mnie taka forma chyba nigdy nie spowszednieje, dlatego na pewno przez jakiś czas (nie twierdzę, że w nieskończoność) będę kontynuować Niedzielę dla włosów. W ramach małego przypomnienia (a to chyba tak z typowej nostalgii) link do mojej pierwszej NdW jaka pojawiła się na naszym blogu: http://www.sophieczerymoja.pl/2014/02/niedziela-dla-wosow.html : )
Zanim przejdę do meritum wpisu, powiem Wam, że ostatnio mój tata przytargał do domu ten zestaw do strzyżenia włosów i stwierdził, że skoro 'znam się na włosach' to od tego momentu ja będę go strzyc ;d Nie ukrywam, że cieszy mnie fakt, że mam w domu nową ostrą maszynkę ;3 Uwielbiałam efekt po cięciu tą metodą ;3


W następnym 'odcinku' (;d) myślę, że postawię na jakiś domowy sposób, ponieważ przyznam szczerze, że strasznie mnie korci ta woda spod ryżu tudzież makaronu ;d Myślę, że nie praktykowałabym tego regularnie, bo za dużo zachodu, ale makarony pochłaniam nader często więc raz woda nie musi się zmarnować ; ) Dziś natomiast schemat pielęgnacji był nad wyraz prosty i bez udziwnień olejowanie-mycie-odżywka. Do olejowania przysłużył mi się jeden z moich ulubionych olei, mianowicie Khadi z różą. Nic nie pachnie równie pięknie i równie idealnie nie nawilża oraz nie nabłyszcza moich włosów jak właśnie ten olejek : ) Już podczas aplikacji oleju na włosy czuję się mniej obleśnie niż zawsze kiedy nakładam coś śmierdzącego haha ;d Za każdym razem (po zastosowaniu olejku Khadi) moje włosy wybitnie mi się podobają (nie będę narzekać, bo tej niedzieli nie widzę ku temu podstaw ;d). Włosy umyłam szamponem Pilomax (który zawiera SLS, została mi go odrobina a chciałam się pozbyć prawie pustej buteleczki z łazienki) do przetłuszczających się włosów i skóry głowy (dostałam go w październiku i dopiero teraz dobił końca ;d Nie stosowałam go często, ale i tak długo się ostał). Następnie nałożyłam (jeszcze starą wersją, bez zmienionego składu) odżywkę Nivea, Intense Repair. W Rossmannie były już niemalże wszystkie 'ulepszone' wersje, ale ja dorwałam jeszcze buteleczkę o 'tradycyjnym' wyglądzie : ) Przesiedziałam z nią całą kąpiel czyli jakiś kwadrans. Włosy wyschły samoczynnie, następnie zostały rozczesane, związane w wysokiego kucyka gumką Invisibobble. Z kucyka wybierałam pasma, które zawijałam na papier do pieczenia dokładnie tak jak widzicie na zdjęciu (zdjęcie pierwsze) powyżej. Jak możecie zauważyć podpinałam papier jedynie u góry by nie zmienił pozycji, końcówki by się nie odkręcały zostały podpięte wsuwkami. Nie chciałam związywać dwóch końców papieru jak zawsze, ponieważ skręt wtedy wychodzi intensywniejszy a marzyły mi się delikatniejsze fale. Dodatkowo zależało mi by góra włosów była prosta, podoba mi się skręt od połowy włosów i jeśli będę kręcić włosy to już chyba tylko sposobem na kręcenie długości kucyka : )

Mam dla Was również filmik (zawsze głupio się czuję kiedy tak rzucam włosami ;d).


Jeśli lubicie Biovaxy a nie przetestowałyście najnowszej serii z olejem avocado to teraz cała marka jest przeceniona tutaj, klik o 30% : )

PS. Polecacie  'szczoteczkę'? Wiem, że większość z Was jest w jej posiadaniu i ma o niej wyrobione zdanie stąd pytanie : )

piątek, 12 lutego 2016

Receptury Babuszki Agafii, Balsam do włosów na kwiatowym propolisie

O tym balsamie czytałam dużo dobrego na blogach Dziewczyn, 'krążył' wokół mnie długo, ale jakoś nigdy go nie kliknęłam podczas zakupów internetowych. Bałam się, że jeśli okaże się nietrafiony to pojemność, która ma aż 600 ml będzie dla mnie nie do przełknięcia przez zbyt długo. Mam taki uraz po Kallosach, które męczę około roku ; d



Kiedy jednak podczas wizyty w Drogeriach Polskich trafiłam na niego nie mogłam go nie kupić. Szczególnie, że Pani ekspedientka tak zachwalała, jakie to cuda ten balsam robi. Wokół niej zebrał się tłum kobiet po 60 roku życia chętnych oddać całą emeryturę za owe cudo. Obawiając się, że zabraknie dla mnie, kucnęłam i ukradkiem sięgnęłam po UWAGA ostatnią butelkę. Czym prędzej uciekłam do kasy.
Zapłaciłam za butelkę 600 ml koło 22 zł. Cena wydała mi się spora, jeśli kosmetyk się nie sprawdzi, ale gdyby okazała się strzałem w dziesiątkę to pojemność i cena są jak najbardziej adekwatne.


Opakowanie to butelka z dość miękkiego plastiku zamykana na klik. Niestety, nie można butelki postawić na nakrętce ;c Konsystencja jest jednak na tyle rzadka, że po wstrząśnięciu kilku razy butelką całą zawartość spływa na dół, dzięki czemu można ją bez problemu wydobyć.
Balsam nie jest ani za rzadki ani zbyt gęsty. Jest lekko lejący i trzeba na niego uważać, ale z włosów nie spływa. Poza tym jest dosyć śliski i ładnie się aplikuje. Zapach jest wspaniały - słodki, ale z leśną nutą. Długo utrzymuje się na włosach, przez kilka godzin.


Kosmetyk jest wydajny, również dzięki swojej dużej pojemności. Używany przeze mnie średnio 3 razy w tygodniu po miesiącu używania, w opakowaniu jest jeszcze mniej niż połowa.
Balsamu używam jako szybką odżywkę po myciu, nakładam go na 3 minuty i spłukuję. Już podczas aplikacji włosy stają się miększe. Podczas spłukiwania efekt ten się utrzymuje, jednak pojawia się również wrażenie, że włosy są jakby 'zalaminowane' - są tak śliskie.
Po użyciu nie mam problemu z rozczesaniem, a włosy po wyschnięciu wyglądają ładnie i zdrowo. Balsam nie przetłuszcza ich, a wręcz nadaje objętość i lekkość. Całe włosy, łącznie z końcówkami są gładkie i miękkie. Ponadto pięknie lśnią.
W składzie nie znajdziemy silikonów, za to same naturalne, dobre składniki:
Żywica sosny długoigielnej, wosk pszczeli, pyłek kwiatowy, olejek z rumianku rzymskiego, róża stulistna, smółka z szyszek chmielowych, miód, organiczny wosk kwiatowy, olej z wiązówki błotnej, olej z verbeny, wyciąg z propolisu.


Tutaj link do Niedzieli dla włosów, gdzie możecie zobaczyć efekt jaki daje Balsam na kwiatowym propolisie na moich włosach : )

Stosowałyście? : )

M.

czwartek, 11 lutego 2016

Plany zakupowe, kodyrabatowe.pl

Sezon wyprzedaży w pełni. Mnie ominął szał zakupów w tym roku i nie skusiłam się właściwie na nic. Szafa pęka w szwach, a w sklepach ludzi co nie miara. Nic nie można swobodnie pooglądać, testery kosmetyków, jeśli w ogóle są to w fatalnym stanie.
Dlatego jeśli już uległabym wyprzedażom to zdecydowałabym się na zakupy internetowe. Oczywiście tylko kilka drobiazgów : )
W poszukiwaniu najlepszych ofert trafiłam na stronę www.kodyrabatowe.pl. To portal, na którym można znaleźć wszystkie najnowsze zniżki, promocje i informacje o wyprzedażach. Wszystko podane jak na tacy, wystarczy wpisać swój ulubiony sklep by dowiedzieć się czy trwa aktualnie jakaś promocja. Na stronie głównej wyświetlają się najbardziej aktualne, obowiązujące informacje o promocjach oraz kody rabatowe do wybranych sklepów. Dodatkowo by mieć te informacje zawsze przy sobie ściągnęłam na telefon aplikację dostępną na Android i IOS : )


Marzę o palecie czekoladowej Too Faced. Jestem właścicielką czekoladki z Makeup Revolution i ona tylko narobiła mi smaka na więcej. Uwielbiam ją i dla odmiany tym razem skusiłabym się na trochę inną kolorystykę, dlatego wybór padłby na Semi Sweet.
Jej regularna cena jest jednak dość wysoka i choć nie wątpię, że jest jej warta to skorzystałabym z kody rabatowe Sephora.


Pozostając w temacie czekolady dobrym prezentem na każdą okazję są słodkości. Najlepiej kiedy przygotujemy je sami - wtedy są prosto z serca i nawet jeśli coś nie wyjdzie to osoba obdarowana na pewno będzie szczęśliwa. Ja z okazji nadchodzących Walentynek zdecydowałam się zrobić Cake Pops, o których wspominałam jakiś czas temu. Zamówiłam patyczki, posypki w serduszka.
na wszelki wypadek gdyby nastąpiła jakaś nieprzewidywalna awaria zamówiłam dla Narzeczonego motoryzacyjne czekoladowe słodkości ( ;* )
Kody rabatowe Chocolissimo znów przyszły mi z pomocą!

Nowa seria kosmetyków Vianek zaprząta mi głowę odkąd tylko się pojawiła. Uwielbiam wszystko co ekologiczne i naturalne do ciała, twarzy, włosów (choć moje włosy mają czasem odmienne zdanie ;p). W moim koszyku wylądowałby płyn micelarny, krem do twarzy na dzień i ujędrniająco -regenerujący olejek do ciała.

Podczas ostatniej wizyty w IKEA z Olą zakochałam się w kilku rzeczach na zabój. Wiem na pewno, że będą stanowiły wspaniały element wystroju mieszkania.
Na razie jednak muszę się jeszcze wstrzymać z tymi zakupami, więc na pocieszenie chyba przy kolejnej wizycie kupię sobie któryś z tych kubeczków. Obydwa bardzo mi się podobały, a nie potrafiłam się zdecydować i nie wzięłam żadnego.

M.

środa, 10 lutego 2016

moje farbowanie, Color&Soin, Khadi

Wiem, że na ten post dużo z Was czekało i przepraszam, że tak wszystko przeciągnęło się w czasie, ale niestety przez ostatni czas wiecznie mi mdło, a jednak muszę czuć się w 100% dobrze by farbować włosy a to dlatego, że proces ten trwa parę godzin : ) ... ale wszystko po kolei!


Etap pierwszy.
Zwykle w przeddzień farbowania włosów olejuję włosy na noc ulubionych olejem - zazwyczaj wybór pada na olej kokosowy, ponieważ z racji tego, iż jest olejem wnikającym przyczynia się do poprawy kondycji włosów znacznie bardziej niż inne niewnikające oleje. Na skórę głowy nakładam mieszankę oleju kokosowego oraz oleju rycynowego. Jak zobaczycie w następnym etapie mojego farbowania, fakt, że nakładam na włosy olej a następnie mieszam farbę z kolejną olejową mieszanką kompletnie nic nie znaczy. W moim przypadku ważne jest by nie pominąć olejowania przed farbowaniem, ponieważ włosy dużo lepiej wyglądają po samych ziołach, nie są dramatycznie splątane w wielkie, straszące swym wyglądem gniazda i dzięki temu reszta włosów jest zabezpieczona (mówię o długości) przed spływająca po nich farbą już podczas zmywania : ) Tutaj, klik efekt przed,w trakcie i po (zbliżenie na sam 'odrost').


Etap drugi.
Tutaj rozpoczynam proces koloryzacji - farbę Color&Soin w odcieniu 1N (Hebanowa czerń) nakładam jedynie na same odrosty, ponieważ z racji nieprzyjemnych dolegliwości jakie odczuwam po zastosowaniu czystego indygo nie mogę sobie pozwolić na trzymanie go na włosach dłużej niż przez godzinę. W takim wypadku koloryzacja była nieskuteczna, bowiem reszta włosów oczywiście zyskiwała piękny, głęboki odcień, lecz niestety odrost łapał zielonkawą barwę, znacznie się odznaczał niemalże 'nietknięty' i wyglądało to po prostu 'nieprzyjemnie' : ) Chciałam zaoszczędzić na farbowaniu, nie uśmiechało mi się płacić za C&S, hennę z amlą oraz czyste indygo ponieważ wychodziło to co miesiąc 'trochę' drogo. Pewnego dnia po prostu do gotowej mieszanki farby dodałam dwie łyżki oliwki Baby dream fur mama - mieszanka nieco się rozrzedziła (po dodaniu oliwki zjaśniała, a potem utleniła się na nowo do czerni), <nie lubię jej żelowej konsystencji> oraz zyskała na objętości. Pomyślałam, że jak nie chwyci (w końcu naolejowane włosy + mieszanka farby z oliwką?... To nie mogło zadziałać!) to nic się nie stanie, będę mieć nauczkę i żadnych poważniejszych konsekwencji z tego nie wyciągnę. Ku mojemu wielkiemu zdziwieniu farba pięknie chwyciła i chwyta za każdym razem tak samo intensywnie. Trzymam ją na włosach około 50 minut. Jedyne czego nie polecam to używania wcierek przed farbowaniem. Ja ich nie używam, ale czasem zdarzyło mi się 'coś' wetrzeć i zapomnieć, że 'coś' wtarłam ;d Efekt farbowania był 'uszczuplony' a farba chwyciła jaśniej.

Etap trzeci.
Henna Khadi z amlą. Jedyna mieszanka z henną, która może 'odsiedzieć' na mojej głowie (oraz oczywiście włosach) całe cztery godziny : ) Stosowałam różne mieszanki - ciemny brąz, jasny brąz, czerń - z żadną nie wytrzymałam tyle ile mogę wytrzymać z henną z amlą. Ma przyjemny zapach i nie wywołuje we odruchu wymiotnego jak to niestety zdarzało się z wyżej wymienionymi mieszankami oraz niestety - z samym indygo. Zależy mi na tym, żeby leżała na włosach jak najdłużej a henna mogła spokojnie połączyć się z keratyną. Serio, myślenie o tym bardzo poprawia mi humor ;d (jak to niewiele trzeba... ;dd).
Dodam, że u mnie 'dodatki' do hennowania typu oleju eteryczne, przyprawy nie zdawały egzaminu - henna śmierdziała jak zawsze, a czasem nawet gorzej! Hennę z amlą mieszam z ciepłą (nie gorącą!) wodą. Kiedy mam więcej czasu zalewam mieszankę ziół glutkiem lnianym. Zwykle farbowanie przeznaczam na wolny dzień - czas mija szybko zważywszy na fakt, że zawsze znajdzie się coś do roboty.

Etap czwarty.
Indygo. Nie wyobrażam sobie nie zastosować indygowaca barwierskiego - to właśnie on nadaje moim włosom piękny, (moim zdaniem) unikatowy kolor - mam porównanie po stosowaniu farb drogeryjnych gdzie uzyskana za ich sprawą czerń nie spełniała moich oczekiwań a w dodatku niszczyła moje włosy. Indygo nakładam na godzinkę i dzięki temu, że nie trzymam go za długo na włosach czuję się w porządku. By ten stan utrzymać zwykle wietrzę pokój i zapalam jakiś wosk/świeczkę, ale delikatne, zwykle owocowe zapachy, które pomagają mi czuć się dobrze i nie wąchać zapachu indygo - w końcu włosy pozostawiam na półtora dnia bez masek, odżywek szamponów by kolor mógł zabrać głębi. Indygo mieszam z chłodną wodą. Nie stosuję żadnych dodatków. Swojego czasu próbowałam soli, zważywszy na fakt, że indygo ładnie puszcza kolor w środowisku zasadowym, ale o ile za pierwszym razem nie przesadziłam z jej ilością, to podczas drugiego farbowania najwyraźniej moja 'szczypta' była większa niż winna być i skończyłam z suchymi, lekko białawymi końcówkami włosów - zraziłam się niezmiernie, włosy musiałam podciąć a wtedy bardzo zależało mi na długości - teraz już tego oczywiście nie praktykuję i nakładam indygo (tak jak wspomniałam wyżej) jedynie z samą wodą : )

Jak radzę sobie z hennowym i indygowym przesuszem
?
Długo trwało zanim znalazłam efektowny sposób na lekko przeuszone włosy. Dopiero za sprawą dwóch minionych farbowań wpadłam na sposób idealny! Oczywiście opisuję wszystko na podstawie moich własnych 'obserwacji', nikogo nie namawiam do niczego ;d
Włosów (po półtora dnia kiedy kolor zyskuje głębię) nie myję i od razu przystępuję do nakładania na nie mieszanki jednego żółtka + oleju rzepakowego rafinowanego (nie szkoda mi wylać go dużo więcej niż innych wartościowych olejów) oraz 2-3 miodu : ) Trzymam całość 'pod przykryciem' około godziny a następnie dokładam na pół godziny oliwę z oliwek + żelatynę. Żelatyna towarzyszy mi w pielęgnacji od drugiego zastosowania (pierwsze wspominam tragicznie w skutkach, ponieważ posłużyłam się przepisem z internetu. Postanowiłam zmodyfikować zabieg laminowania pod potrzeby moich włosów i odkryłam mieszankę, który robi cuda z moimi włosami za każdym razem. Niezmiennie od długiego czasu. Przed większymi 'wyjściami' bez żelatyny się po prostu nie obejdzie! Dlaczego nie dodaję żelatyny od razu do mieszanki z olejem rzepakowym? Moje włosy wyglądają dobrze po żelatynie kiedy trzymam ją maksymalnie do 40 minut na głowie. Dlatego zostaje dołożona w następnym etapie. Po umyciu (a wcześniejszym zemulgowaniu maską) delikatnym szamponem dla ułatwienia rozczesywania przeciągam Niveą, Long repair i uzyskuję naprawdę zadowalający wygląd moich włosów : ) Zwykle po hennowaniu odzyskiwały formę po drugim, trzecim myciu. Teraz nie wyrywam już sobie połowy włosów przy czesaniu a i Cerkogel ma nieocenione działanie w złagodzeniu skutków hennowania na skórze głowy - włosy nie wypadają prawie wcale.

Bardzo chwalę sobie szampon Joanna z serii hypoalergicznej (teraz nie wyobrażam sobie nie mieć go w 'zapasie', ale dodatkowo również ten tutaj z chmielem i drożdżami piwnymi zwrócił moją uwagę ;3 Dodatkowo z tej samej serii ta odżywka z skrzypem i rozmarynem) - mimo trójkrotnego mycia włosy są gładkie, miękkie i rozczesują się jak po użyciu dobrej maski. Nie farbuję włosów pasmami, lecz zaczesuję je do przodu z głową w dół i tak wygładzone szczotką włosy maczam w 'mieszankach' ; ) Następnie delikatnie rozprowadzam coraz wyżej po czym przechodzę do masowania włosów u samej góry. Nie widzę żadnych niedociągnięć w farbowaniu, zaiste dlatego, że włosy farbuję na ciemny kolor - niemniej jednak odrostów nigdzie nie ma więc całkiem nieźle sobie z tym radzę ;d Ten sposób serdecznie polecam. Włosy i tak myję z głową w dół a henna idealnie się w ten sposób wypłukuje a ja nie mam problemów z rozczesaniem jak kiedyś kiedy włosów przed hennowaniem nie rozczesywałam : )


Link do posta o moich ulubionych produktów do włosów (gdzie między innymi uświadczycie właśnie Khadi : )) - http://www.sophieczerymoja.pl/2016/02/moje-ulubione-produkty-do-wosow-ola.html

Jeśli macie jakieś pytania, wątpliwości to piszcie proszę w komentarzach pod tym postem - chciałabym żeby wszystko było w jednym miejscu : ) ;*

Widziałyście już kosmetyczną ofertę z Biedronki, klik? : ) Nivea Hydro Care (klik) z szamponem i odżywką za 13,99 zł (innych wersji poza hydro, long repair i intense repair nie polecam): )

poniedziałek, 8 lutego 2016

Walentynkowa propozycja, Kok z warkoczami, Messy braided updo

Kolejna Walentynkowa propozycja : ) Ostatnio jedna z Was prosiła o fryzurę typu koczek. Dziś więc na specjalne życzenie bardzo efektowna fryzura z warkoczami oraz niskim kokiem z tyłu. Inspiracja tutaj: https://www.youtube.com/watch?v=A-Dynlh3i-g&feature=youtu.be
Niestety, na taką pogodę ta fryzura nie jest najlepszym wyjściem, ponieważ szalik może naruszyć koczka, gdyż znajduje się dość nisko nad karkiem. Można zrobić go oczywiście wyżej, ale nie wygląda to już tak elegancko moim zdaniem.
W lato i na wiosnę sprawdzi się idealnie.


1. O porządnym rozczesaniu włosów nie muszę chyba już wspominać? ;d
2. My nie zrobiłyśmy przedziałka, ale jeśli chcecie możecie zrobić w dowolnym miejscu - na środku czy lekko z boku
3. Z jednej strony wydzielamy dość cienkie pasemko, które dzielimy na trzy i pleciemy dobieranego warkocza mniej więcej do wysokości za ucho
4. To samo powtarzamy z drugiej strony


5. Luzujemy warkocze, by nadać im objętości
6. Spinamy warkoczyki gumką z tyłu głowy i już taka fryzura wygląda ładnie według mnie : )
7. Włosy, które zostały z tyłu upinamy w koczka. Moim zdaniem najlepiej się prezentuje koczek lekko zwinięty w ślimaczka i podpięty wsuwkami.
Niestety, brakło mi wsuwek w kolorze włosów, dlatego użyłyśmy innych i te są widoczne ;c Ważne jest dobre dopasowanie wsuwek do koloru włosów.


8. Spryskałam lekko skończoną fryzurę nowym lakierem Batiste, który stał się moim ulubieńcem. Świetnie utrwala fryzurę i po lekkiej poprawce koczka, który miał problemy po starciu z wełnianym, grubym szalem, upięcie utrzymało się cały dzień i spokojnie trzymało się dalej. Rozplątałam włosy, ponieważ szłam już spać : )


... i efekt końcowy : )


Podoba Wam się?;3