do pewnego momentu wystarczająca była dla mnie kawa mielona + olej, tudzież cukier + olej, ale z czasem zaczęło mi nieco brakować zniewalających zapachów drogeryjnych...
oczywiście to również kwestia byczego lenia, bowiem w przypadku sklepowych peelingów wystarczy jedynie odkręcić opakowanie ; p
padło z początku na Farmona,arbuz&melon.
założenie było takie, iż priorytetem jest zapach, więc ewentualnie (patrz: byczy leń) mogłam go nieco ulepszyć dodatkową porcją cukru, gdyby ścieranie nie stanęło na wysokości zadania ; )
okazało się to jednak zupełnie zbyteczne, ponieważ peeling nie tylko CUDOWNIE pachnie, ale również całkiem przyzwoicie ściera, sprawdzając się nawet w ekstremalnych sytuacjach (;p).
peeling znalazłam w 'naturze', za 15 złotych z groszami zdaję się.
cena moim zdaniem w sam raz, tym bardziej, że produktu jest aż 300g.niestety mimo, iż jest go 300g, moim zdaniem jest mało wydajny, mnie całe opakowanie starcza na góra 4-5 peelingów, na całe ciało, nigdy sobie nie żałowałam pachnących dobroci w nadmiarze ; d
w kwestii wspomnianego ścierania, ma przyzwoitą konsystencję (nie ucieka przez palce, nie paskudzi tym samym całej wanny i pozostaje tam gdzie miejsce jego przeznaczenia), nie jest ani za mocny, ani za słaby.
dla mnie idealny, w sam raz.
po zastosowaniu skóra jest na prawdę niezwykle gładka, mięciutka i nawilżona (a właściwie natłuszczona) do tego stopnia, że parę razy nie użyłam balsamu, tylko oliwki dla niemowląt i stan ten utrzymywał się bezproblemowo (oczywiście nie w nieskończoność).
stosuję go na osuszoną skórę, gdyż na lekko zwilżonej zaczyna się szybciej rozpuszczać.
zresztą to ma być ścieracz, a nie żel peelingujący ;d
kolejny plusik za opakowanie, dużo lepiej wybiera mi się paluchami, do samego końca, niż siłuje się z tubkami i innymi takimi, wcale nie poręcznymi jak dla mnie opakowaniami.
arbuza&melona polecam z czystym sumieniem, zaś brzoskwinię&mango kupiłam pierwszy i ostatni raz, ponieważ niestety (mimo, iż peeling'i działają na skórę w ten sam sposób) nie odpowiada mi zapach, zbyt chemiczny, niewspółmierny do ukochanego arbuzika ; )
mniam <3
arbuz& melon - sam zapach dla mnie brzmi bosko! i pewnie bym go kupiła z ten napis na opakowaniu :D
OdpowiedzUsuńja, mimo wielkiej miłości do peelingu kawowego z olwiką, też mam GIGANTYCZNY BYCZY LEŃ, i jadę już dobre pół roku na gotowcach skleowych :D
O a ja właśnie skończyłam swój peeling, nie lubie go głównie za to, że zostawia film na skórze, a zapach mi się podobał :)
OdpowiedzUsuńuwielbiam arbuza .. więc chyba muszę się rozejrzeć za tym peelingiem ;)
OdpowiedzUsuńMialam arbuzowy, ale byl okropny:/ dobrze zdzieral, ale byl mega niewydajny i smierdzial!:/
OdpowiedzUsuńMialam arbuzowy, ale byl okropny:/ dobrze zdzieral, ale byl mega niewydajny i smierdzial!:/
OdpowiedzUsuńŚwietnie wyglądają te peelingi, może się skuszę. :)
OdpowiedzUsuńMiałam brzoskwinia z mango i pachniał bosko:)
OdpowiedzUsuńna pewno się skuszę na zieloną wersję jak wykończę mój z Farmony, który okropnie męczy mnie swoim zapachem
OdpowiedzUsuńLubię peelingi, które jak sama wspomniałaś, pachną naturalnie. Często czekoladowe kosmetyki pachną jak produkt czekoladopodobny. Uwielbiam zapach arbuza- jest energizujący i świeży. Tych peelingów jeszcze nie próbowałam. Obecnie używam Naturię z Joanny. Jest gruboziarnista, co mi odpowiada. Pozdrawiam i obserwuję!
OdpowiedzUsuń