wtorek, 19 marca 2013

farmona, tutti frutti,cukrowy peeling do ciała arbuz&melon, brzoskwinia&mango

pomyślałam sobie, że tak na przekór pogodzie 'wskazującej' (mhm) na fakt, iż za dwa dni mamy pierwszy dzień wiosny 'pobazgrolę' o peelingu, który swoim zapachem czyni ze mnie 'czekoladowe fondue' ; )
do pewnego momentu wystarczająca była dla mnie kawa mielona + olej, tudzież cukier + olej, ale z czasem zaczęło mi nieco brakować zniewalających zapachów drogeryjnych...
oczywiście to również kwestia byczego lenia, bowiem w przypadku sklepowych peelingów wystarczy jedynie odkręcić opakowanie ; p
padło z początku na Farmona,arbuz&melon.
założenie było takie, iż priorytetem jest zapach, więc ewentualnie (patrz: byczy leń) mogłam go nieco ulepszyć dodatkową porcją cukru, gdyby ścieranie nie stanęło na wysokości zadania ; )
okazało się to jednak zupełnie zbyteczne, ponieważ peeling nie tylko CUDOWNIE pachnie, ale również całkiem przyzwoicie ściera, sprawdzając się nawet w ekstremalnych sytuacjach (;p).
peeling znalazłam w 'naturze', za 15 złotych z groszami zdaję się.
cena moim zdaniem w sam raz, tym bardziej, że produktu jest aż 300g.niestety mimo, iż jest go 300g, moim zdaniem jest mało wydajny, mnie całe opakowanie starcza na góra 4-5 peelingów, na całe ciało, nigdy sobie nie żałowałam pachnących dobroci w nadmiarze ; d

w kwestii wspomnianego ścierania, ma przyzwoitą konsystencję (nie ucieka przez palce, nie paskudzi tym samym całej wanny i pozostaje tam gdzie miejsce jego przeznaczenia), nie jest ani za mocny, ani za słaby.
dla mnie idealny, w sam raz.
po zastosowaniu skóra jest na prawdę niezwykle gładka, mięciutka i nawilżona (a właściwie natłuszczona) do tego stopnia, że parę razy nie użyłam balsamu, tylko oliwki dla niemowląt i stan ten utrzymywał się bezproblemowo (oczywiście nie w nieskończoność).
stosuję go na osuszoną skórę, gdyż na lekko zwilżonej zaczyna się szybciej rozpuszczać.
zresztą to ma być ścieracz, a nie żel peelingujący ;d
kolejny plusik za opakowanie, dużo lepiej wybiera mi się paluchami, do samego końca, niż siłuje się z tubkami i innymi takimi, wcale nie poręcznymi jak dla mnie opakowaniami.

arbuza&melona polecam z czystym sumieniem, zaś brzoskwinię&mango kupiłam pierwszy i ostatni raz, ponieważ niestety (mimo, iż peeling'i działają na skórę w ten sam sposób) nie odpowiada mi zapach, zbyt chemiczny, niewspółmierny do ukochanego arbuzika ; )


mniam <3

9 komentarzy:

  1. arbuz& melon - sam zapach dla mnie brzmi bosko! i pewnie bym go kupiła z ten napis na opakowaniu :D
    ja, mimo wielkiej miłości do peelingu kawowego z olwiką, też mam GIGANTYCZNY BYCZY LEŃ, i jadę już dobre pół roku na gotowcach skleowych :D

    OdpowiedzUsuń
  2. O a ja właśnie skończyłam swój peeling, nie lubie go głównie za to, że zostawia film na skórze, a zapach mi się podobał :)

    OdpowiedzUsuń
  3. uwielbiam arbuza .. więc chyba muszę się rozejrzeć za tym peelingiem ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mialam arbuzowy, ale byl okropny:/ dobrze zdzieral, ale byl mega niewydajny i smierdzial!:/

    OdpowiedzUsuń
  5. Mialam arbuzowy, ale byl okropny:/ dobrze zdzieral, ale byl mega niewydajny i smierdzial!:/

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetnie wyglądają te peelingi, może się skuszę. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Miałam brzoskwinia z mango i pachniał bosko:)

    OdpowiedzUsuń
  8. na pewno się skuszę na zieloną wersję jak wykończę mój z Farmony, który okropnie męczy mnie swoim zapachem

    OdpowiedzUsuń
  9. Lubię peelingi, które jak sama wspomniałaś, pachną naturalnie. Często czekoladowe kosmetyki pachną jak produkt czekoladopodobny. Uwielbiam zapach arbuza- jest energizujący i świeży. Tych peelingów jeszcze nie próbowałam. Obecnie używam Naturię z Joanny. Jest gruboziarnista, co mi odpowiada. Pozdrawiam i obserwuję!

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.