Nie ma co roztaczać aury tajemniczości, przejdę od razu do konkretów ; d
Ten peeling to mój KWC bez dwóch zdań.
O tym peelingu naczytałam się dużo i bardzo pragnęłam go mieć, ale zawsze wybierałam te olejowe z cukrem i solą firmy Bomb Cosmetics. Chyba z obawy, że ten nie da sobie rady i nie będę zadowolona, a dla samego zapachu szkoda wydać 40 zł.
Na szczęście ktoś pomyślał za mnie i dostałam go w prezencie od kogoś, kto jak widać świetnie zna mój gust i wiedział z czego bardzo się ucieszę : )
Opakowanie jest typowe dla tej firmy, wygląda jak pudełko lodów. Jest kolorowe, zabawne, przyciąga spojrzenie.
Od razu je otworzyłam, by zmierzyć się z legendą zapachu, o której tyle się naczytałam na blogach. Nie zawiodłam się, zapach jest niezmiernie intensywny, soczysty, niczym świeżo obrane i pokrojone mango (a wiem co mówię, bo właśnie przed chwilą takowe zjadłam ; d)
I co mnie bardzo cieszy, podczas kontaktu z wodą zapach nie traci na intensywności, a wręcz utrzymuje się na skórze jeszcze jakiś czas po użyciu.
Peeling nie jest typowym peelingiem, z jakimi miałam do czynienia. Nie jest ani żelowy ani olejowy.
Jego konsystencja jest zbita, gęsta, kremowa, a w tej śmietankowej masie ukryte są kryształki cukru. I nie jest to bynajmniej marna ilość.
Próbowałam użyć go na suchej skórze, ale nie sprawdza się. Nie da się rozsmarować, bo jest tak gęsty, wszystko spada do wanny.
Na mokrej skórze rozprowadza się dobrze, ale za to tworzy za dużo piany, a cukier za szybko się rozpuszcza.
Najlepszy efekt osiągniemy na lekko zwilżonym ciele. Wtedy rozprowadza się bajecznie, pieni tylko troszkę, akurat tak by ułatwić aplikację, a cukier długo się nie rozpuszcza i masuje, dzięki czemu możemy konkretnie złuszczyć naskórek.
Po takim zabiegu moje ciało jest tak gładkie, że aż śliskie. Do tego lekko nawilżone, ale nie ma na nim tłustej warstwy. Spokojnie mogę obejść się bez balsamu i skóra nie będzie wołała pić.
Uwielbiam używać tego peelingu, stał się moim bezkonkurencyjnym ulubieńcem.
Niesamowicie uprzyjemnia mi sam pobyt w wannie, a najlepsze jest w nim to, że jest najbardziej wydajnym peelingiem, jakiego w życiu używałam, a używałam ich wiele. Ilość widoczna na zdjęciu to ilość, która pozostała mi jeszcze po 6 zabiegach, a musicie wiedzieć, że nie żałuję go sobie : )
Faktycznie wygląda jak lody. Chętnie bym go wypróbowała.
OdpowiedzUsuńWygląda zachęcająco no i ten zapach... :-)
OdpowiedzUsuńsamo opakowanie już kusi ;)
OdpowiedzUsuńO coś idealnego na taka pogodę,zapach mango:)
OdpowiedzUsuńWy to zawsze kusicie jakimiś cudeńkami ♥
OdpowiedzUsuńa tu się coś pozmieniało, prawda ? :P
haha, no w sumie tak, wersja jeszcze bardziej minimalistyczna ;D
Usuń;*
ale cudeńko :) samo opakowanie zachęca do zakupu,nie mówiąc już o działaniu jakie przedstawiłaś :O
OdpowiedzUsuńmuszę w końcu w niego zainwestować <3
OdpowiedzUsuńjest mega wydajny, uwielbiam jego zapach i konsystencję
OdpowiedzUsuńjak pachnie prawdziwym mango to już warty kupna ;)
OdpowiedzUsuńU mnie Palmer's też był tak okrutnie wydajny :)
OdpowiedzUsuńgdybym miała taki peeling pewnie spędzałabym dwa razy więcej czasu w łazience niż teraz :D może jeśli pozużywam zapasy to się skuszę :)
OdpowiedzUsuńhm.. a gdzie go można kupić? bo wygląda faktycznie bardzo fajnie... lubię takie "gęste" peelingi, niestety ostatnio trafiam na jakieś takie lżejsze - żelowe...
OdpowiedzUsuńjest dostępny w wielu sklepach internetowych m.in aromatella, homedelight ;) na Śląsku stacjonarnie w pachnącym domku w Katowicach.
UsuńOj przykuwa uwagę, chciałabym go baardzo :))
OdpowiedzUsuńJeśli nie pozostawia tłustej warstwy, to zdecydowanie peeling dla mnie. Nie cierpię produktów, które pozostawiają na skórze warstwę tłuszczu. Mam jakiś peeling tej marki, ale jeszcze się do niego nie dobrałam.
OdpowiedzUsuń