przyznam, że kiedy do mnie dotarł, przewertowałam sobie blogi szukając (dosłownie) przysłowiowych 'gruszek na wierzbie', lubię się tak nakręcić opiniami z internetu by potem móc się cieszyć, że akuratnie mam 'to' w domu i mogę od razu zacząć testować - takie zboczenie ;d
doszukałam się informacji u Ania maluje o przyspieszonym przyroście (który przypisywała,między innymi, najprawdopodobniej (nie potrzebne skreślić) tejże kuracji) - przyznam, brzmiało obiecująco. plan działania był prosty - chciałam potraktować preparat jako kurację wzmacniającą do skóry głowy (czyli zgodnie z założeniem), choć na włosach w ramach przetestowania również lądowała. kończyło się dokładnie tak samo jak w przypadku poprzedniczki maski do włosów masło shea i pięć alg. również próbowałam ją z czymś wymieszać - nie kończyło się to jednak happy end'em, ponieważ jest sama z siebie dość rzadka, co akurat rozumiem, ponieważ producent pisze o rzadkiej konsystencji spowodowanej dużą zawartością ekstraktów roślinnych.
jeśli coś ma potencjalnie wspomóc skalp, to nie mam problemów z konsystencją i na przykład zapachem (oczywiście w granicach rozsądku), choć tenże w przypadku kuracji jest przyjemny ; )
z włosów robiła niestety bezkształtne, matowe siano. w dotyku były nie do zniesienia :c zawsze lubię bawić się kosmykami, kiedy mam rozpuszczone włosy, lecz w tym przypadku musiałam je po prostu spinać.
w kwestii działania na skórę głowy - jej działanie oceniam jako neutralne - ani nie pomogła, ani nie zaszkodziła.
włosy wypadały umiarkowanie, tak jak zawsze. nie przyspieszyła przyrostu, ale w moim przypadku mało co w ogóle to czyni.
nie zauważyłam również wysypu baby hair, ot tak, jakbym nic nie nakładała.
trzymałam różnie (z początku tak jak radził producent), nie dłużej niż godzinę pod ciepłym turbanem.
jest to kolejny produkt, który normalnie po jakimś (krótkim) czasie wypadłby z obiegu pielęgnacji moich włosów, niestety.
opakowanie na prawdę spore, aż 1000 g za cenę około 36 złotych.
wydajność mimo konsystencji zadowalająca.
jeszcze na koniec parę słów od producenta:
Profesjonalna formuła BingoSpa do włosów słabych, wypadających z problemami łojotokowymi i po farbowaniu zawiera roślinny kompleks dwunastu ekstraktów roślinnych, bogatych w składniki niezbędne do prawidłowego funkcjonowania komórek włosa i skóry głowy.
- Hedera helix
- Arnica montana
- Rosmarinus officinalis
- Salvia officinalis
- Pinus sylvestris
- Citrus limonum
- Calendula officinalis
- Chamomilla recutita
- Urtica dioica
- Arctium majus
- Nasturtium officinale
- Tropaeolum majus
- wzmacnia cebulki włosów,
- zapobiega wypadaniu włosów, działa ochronnie, głęboko oczyszcza skórę głowy,
- działa przeciwtrądzikowo i przeciwłupieżowo,
- reguluje nawilżenie,
- reguluje wydzielanie sebum,
- likwiduje podrażnienia skóry,
- neutralizuje wolne rodniki,
- poprawia ukrwienie skóry głowy,
- chroni naturalny odcień włosów.
też ją miałam i mi sie nie sprawdziła
OdpowiedzUsuńKolejna do ostrzału i nigdy zeby, jej nie zachciala
OdpowiedzUsuńu mnie spisuje się świetnie:) bardzo koi skalp i przyspiesza porost:) stosuję ją co drugie mycie już od lat:) ale tylko na skórę głowy nawet nie wiem jak sprawuje się na długości:)
OdpowiedzUsuńMyślę że za taką cenę można znaleźć dużo lepszą maskę.
OdpowiedzUsuńno to bym już pewnie jej nie kupiła ;)
OdpowiedzUsuńmi ta kuracja strasznie szybko mi 'skisła' i nie nadawała się totalnie do użycia…
OdpowiedzUsuńZ BingoSpa nie miałam jeszcze nic do włosów, tylko peeling o którym akurat pisałam u siebie wczoraj i maskę do twarzy :)
OdpowiedzUsuńFaktycznie cena za wysoka do efektów, a raczej ich braków ;/
OdpowiedzUsuń