piątek, 10 lipca 2015

Maska do włosów, Loves Estonia

Była mowa o szamponie z tej serii, klik!, dziś kolej na maskę. Ona budzi we mnie pozytywniejsze myśli, niźli szampon.
Zamknięta jest ona w tubce z miękkiego plastiku o pojemności 200 ml, dzięki czemu można ją wykorzystać do końca, a nawet potem rozciąć opakowanie. Szata graficzna bardzo mnie urzekła, śliczne są te opakowania <3 Otwór dozujący jest odpowiedniej wielkości, by wydobyć zawartość, która ma świetną konsystencję, wręcz na medal. Kremową, maślaną, gęstą. Dobrze się rozprowadza i już niewielka ilość wystarczy by pokryć włosy, dzięki czemu jest całkiem wydajna.
Zapach jest bardzo świeży, delikatny. Przywodzi na myśl polne kwiaty, które mają zupełnie inny zapach niż takie z kwiaciarni. Nie utrzymuje się jednak na włosach przez długo :c Z jej działania jestem zadowolona od pierwszego użycia aż do teraz. Aplikuję ją na odciśnięte z wody włosy po umyciu, zawijam w turban i spłukuję średnio przed upływem 10 minut. Taki czas jest odpowiedni dla tego produktu, nie trzymałam jej nigdy dłużej ani krócej. Producent radzi od 5 do 7 minut i staram się tego trzymać.
Już podczas aplikacji włosy stają się miękkie, łatwo je rozplątać palcami by pozbyć się wszelkich skołtunień. Spłukując dalej wyczuwalna jest gładkość, włosy są bardzo śliskie. Po wyschnięciu czuć jak bardzo są miękkie, wygładzone, a jednocześnie lekkie u nasady. Maska absolutnie nie przetłuszcza skalpu ani nie powoduje przyklapnięcia u nasady.
Włosy po jej zastosowaniu zawsze wyglądają dobrze i ani razu nie zdarzyło się, bym była z ich wyglądu niezadowolona. Ułatwia również rozczesywanie aż po same końce co bardzo doceniam, ponieważ końcówki lubią mi się plątać.

W składzie widzimy emolienty tłuste, trzy lekkie silikony, trzy substancje o działaniu antystatycznym, fosfolipidy i glikolipidy, olej sojowy, fitosterole z soi (emolient), łagodny emulgator, aminokwasy jedwabiu, hydrolat z chabra bławatka, gliceryna, ekstrakt z maliny moroszki.

Cena to 19,90 zł.

Zbieram się teraz na 'pożegnalny' obiad do Oli, jej siostrzenica wylatuje a już dziś zapewne będziemy planować ferie zimowe z dzieckiem, bo zaiste wtedy dopiero się zobaczymy, miłego popołudnia! : )

M.

14 komentarzy:

  1. Z naturici nic jeszcze nie miałam ale kosmetyki są kuszące :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo ładnie się prezentuje, będę o niej myśleć. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że przynajmniej odżywką nadrobili ;)
    Choć pewnie taka mała pojemność mogłaby się u mnie skończyć tylko na paru razach :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Całkiem wydajna jest ;) więc na pewno na więcej niż kilka razy starczy

      Usuń
  4. Rozejrzę się za tą maską u siebie,bo wygląda na bardzo dobrą :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Jakoś mnie nie kuszą kosmetyki z tej serii, składowo bez szału moim zdaniem. :)
    Brakuje foty włosów po użyciu tej maski, bez Mythic Oil. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje włosy na zdjęciach wyglądają właściwie tak samo po użyciu każdego kosmetyku, którego używam : )
      Mythic Oil nakładam tylko na końce więc nie przekłamuje on efektów pielęgnacji

      Usuń
    2. Poważnie? :) To tak jakby były w ogóle nie wybredne i każdy kosmetyk im pasował. :D Nieźle.
      Właśnie to miałam na myśli - czy maska dociąża Twoje końce, wygładza je i dyscyplinuje bez pomocy silikonowego serum. ;)

      Jak oceniasz swoją porowatość?

      Usuń
  6. Kiedy tylko zobaczyłam tę serię, musiała być moja :) Uwielbiam tę maskę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wygląda ciekawie chociaż się nie zdecyduję bo walczę o skręt i dlatego unikam siilkonów.

    OdpowiedzUsuń
  8. Jeszcze w żadnym punkcie się z nią nie spotkałam, a na blogach czytałam pozytywne recenzje :) Kusi ;)

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.