Półtora miesiąca temu podczas zakupów w osiedlowym sklepie Społem zerknęłam z ciekawości na dział z kosmetykami. Dawno mnie tam nie ciągnęło, mój ostatni zakup to była odżywka Biały Jeleń, z której nie byłam zadowolona.
Zauważyłam jednak odżywki w sprayu na dolnej półce. Dostępne były trzy wersje: z czarną rzepą, skrzypem polnym oraz pokrzywą.
Wszystkie miały podobne składy, różniły się chyba tylko ekstraktem ziołowym. Kierując się wspomnieniami dzieciństwa, kiedy miałam włosy do pasa, a mama z babcią zawsze wychwalały odżywki z rzepą, które namiętnie wcierały mi we włosy sięgnęłam właśnie po nią.
Nie mam problemów z łupieżem, a według producenta do takich jest przeznaczona, jednak postanowiłam spróbować. Niestety producent poleca odżywkę do stosowania na całe włosy, co bardzo mnie dziwi, ponieważ oparta jest ona na alkoholu, a skład ma bardziej jak wcierka, niż odżywka. W takim celu też ją zakupiłam, by aplikować na skalp.
Opakowanie to 250 ml butelka z grubego plastiku w kolorze brązowym z aplikatorem, który psika odpowiednią ilość produktu. Nigdy nie zdarzyło się by aplikator się zaciął, zepsuł czy psikał za dużo.
Zapach to naturalny aromat czarnej rzepy. Jeśli ktoś z Was kiedyś ją wąchał to na pewno pozna ;d Mnie nie przeszkadza, ale jest bardzo intensywny, wyczuwalny na głowie przez długie godziny. Nie ulatnia się dopóki nie umyję włosów.
Czarna rzepa słynie ze swoich właściwości hamowania wypadania, wzmacniania włosów, stymulowania porostu. Ekstrakt z rzepy zawiera między innymi wcierka z Joanny, którą Dziewczyny uzyskują całkiem fajne efekty. Ja nie miałam okazji jej stosować, jednak widząc efekty po Barwie wiem, że również mogłabym ją polubić.
Odżywkę stosowałam tylko i wyłącznie na skórę głowy. Starałam się robić to regularnie, zwykle było to codziennie lub co drugi dzień.
Przez półtora miesiąca zużyłam około 3/4 pojemności, więc jest bardzo wydajna.
Niestety, u mnie nie sprawdziła się metoda aplikowania po myciu, niezależnie czy na włosy mokre czy suche, ponieważ powodowała przetłuszczanie, przyklapnięcie, włosy wyglądały na tłuste. Stosowałam ją więc przed myciem. Czasem na całą noc, a niekiedy tylko na kilka godzin czy nawet na godzinę.
Efekty pojawiły się już po kilku użyciach - włosy mniej wypadały, teraz praktycznie w ogóle nie lecą. Znajduję kilka włosów po myciu na szczotce podczas rozczesywania, a w ciągu dnia mało kiedy cokolwiek wypada, również podczas czesania.
Odżywka również miała wpływ na porost, który przyśpieszył trochę. Nie jest to jakiś wielki efekt, ale odrost pojawia się szybciej niż zazwyczaj.
Na skroniach widzę baby hair, które są ledwo przy skórze, więc to nie jest już zasługa lnianej kuracji, a właśnie rzepy. Chciałam do wpisu dodać jakieś zdjęcie z telefonu gdzie widać już nieco bardziej 'dorosłe' baby hair będące zasługą kuracji lnianej, ale trafiłam tylko na folder ze zdjęciami z wakacji w Tunezji i złapałam dół ;d przydałby się teraz wakacje, niekoniecznie w Tunezji, ale tu też byłoby całkiem przyjemnie http://perlapoludnia.pl/, okay, koniec biadolenia!
W składzie woda, alkohol denat, wyciąg z czarnej rzepy, wyciąg ze skrzypu polnego oraz konserwanty.
Polecam spróbować, jeśli zauważycie tą odżywkę. Cena to tylko 6 zł, a starczy na około dwumiesięczną kurację.
Znacie ten produkt?
M.
Muszę ją zatem poszukać u siebie bo szukam czegoś dobrego na skalp, borykam się z łupieżem i wypadaniem włosów więc może i u mnie byłaby skuteczna? :)
OdpowiedzUsuńNie stracisz dużo, jeśli się nie sprawdzi ;) a warto spróbować
UsuńNie znam, ale chcę poznać :) Będę kończyć kurację placentą, więc odżywka do skalpu będzie intensywnie poszukiwana :)
OdpowiedzUsuńTa wcierka nie ma zapachu rzepy. Jakieś mydliny a nie rzepa.
OdpowiedzUsuńKażdy ma inny zmysł węchu :)
Usuń