Wyjątkiem są maski z Tołpy, które uwielbiam i czasem kupuję. Szczególnie kiedy zależy mi na perfekcyjnym wyglądzie albo kiedy skóra jest przesuszona po retinoidach.
Tą maskę kupiłam zachęcona promocją, już przy kasie, w Hebe. Kosztowała około 5 zł, a na opakowaniu widniał napis 'mango'. Uwielbieniem darzę wszystko o zapachu tego owocu, więc nie mogłam jej nie kupić.
Maskę stosuję zwykle w kąpieli, ponieważ wtedy intensywniej działa, pory skóry zostają otwarte przez ciepło parującej wody.
W przypadku tej maski to szczególnie ważne, ponieważ jej głównym składnikiem jest glinka, która zasycha na buzi, tworząc nieprzyjemne uczucie ściągnięcia. Podobno dobrze jest nie dopuścić do zaschnięcia masek z glinki, dlatego warto albo spryskiwać twarz co jakiś czas albo, właśnie dokładnie tak jak ja, zanurzyć się w ciepłej wodzie. Para wodna z kąpieli będzie powodowała, że maska nie zaschnie.
Opakowanie to plastikowa saszetka w kształcie mango ♥. Zawiera 15g produktu. Należy rozciąć opakowanie, aby zabezpieczyć zawartość przed wyschnięciem ja zawijam brzeg i przypinam wsuwką do włosów.
Konsystencja jest średnio gęsta, kolorem również przypomina owoc mango #obsesjamango ;d
Bardzo dobrze się rozprowadza, jest śliska i gładko sunie po skórze. Jedna saszetka wystarczyła mi na 3 szczodre aplikacje.
Zapach jest bardzo przyjemny, owocowy, ale nienachalny.
Z działania kosmetyku jestem zadowolona. Nie przepadam za maskami z glinki, bo wysuszają one moją wrażliwą skórę, zbyt mocno ją ściągając. Ta natomiast tego nie czyni.
Twarz jest bardzo gładka i miła w dotyku. Pory są mniejsze, twarz jest matowa i wyraźnie czystsza. Jednocześnie pozostaje nawilżona, odświeżona i rozjaśniona.
Po duecie peeling + opisywana maska twarz wygląda wyśmienicie. Nałożony na nią krem czy olejek wchłania się błyskawicznie.
W składzie m.in.: glinka, gliceryna, bentonit (naturalny minerał, zwęża pory, odtłuszcza), sorbitol (nawilżenie), ekstrakt z mango, cytryny, klonu srebrzystego, borówki czarnej, ze słodkiej pomarańczy, olejek lawendowy, algi morskie, kwas mlekowy, sól morska, wyciąg z anyżu gwiaździstego.
Też dałyście się na nią namówić w Hebe?; )
Zdjęcia do tego posta niestety mocno średnie, tylko takie znalazłam na mojej karcie, która jest dosłownie w częściach (kiedyś Wam ją pokażę, 'jadę' na niej już dobry rok w takim stanie!) ;d Niedługo skończy się robienie zdjęć na tarasie, oświetlenie znów będzie kiepskie, a żeby zdjęcia wyszły w miarę potrzebne chyba będzie na nowo urządzanie mieszkania, najlepiej ze stołem i krzesłami jak najbliżej okna ;d bardzo nie lubię tych jesiennych i zimowych wieczorów ;c
M.
Lubię efekt matowej twarzy:) Nie używałam jej niestety;(
OdpowiedzUsuńNie znam tej maski, ostatnio używałam ich skarpetki złuszczające ;)
OdpowiedzUsuńChętnie bym ją wypróbowała, w sumie dawno nie byłam w Hebe :)
OdpowiedzUsuńNigdy jej nie miałam. Rozejrzę się za nią ;)
OdpowiedzUsuńJak widzę mango w kosmetykach to od razu mam na nie ochotę :D
OdpowiedzUsuń